Transhumanizm zakłada przekroczenie wszelkich barier. Tylko czy wtedy pozostaniemy jeszcze ludźmi?
Transhumanizm zakłada, że organizm ludzki w obecnej formie jest tylko etapem na drodze ewolucji. Ewolucji, którą możemy pokierować dzięki zdobyczom nauki. Wszystko w imię przekraczania kolejnych granic. W szerzonych przez siebie poglądach, zwolennicy tego nurtu roztaczają wizję braku chorób, wiecznej młodości i intelektualnej doskonałości poprzez odrzucenie niewoli genów i wpływanie na cielesną formę. Czym jest transhumanizm? Poniżej odpowiadamy na to pytanie.

Spis treści:
- Transhumanizm, czyli odrzucenie tego, co ludzkie?
- To nie jest nowa idea
- Mrzonka czy przyszłość?
- Zdaniem niektórych, to już się dzieje
- Transhumanizm w ogniu krytyki
Oceniając nasz gatunek obiektywnie, należy stwierdzić, że pod wieloma względami jesteśmy najmniej doskonałym tworem natury. Nie mamy kłów ani pazurów, którymi moglibyśmy zdobywać pożywienie i odpierać zagrożenie. Nasze mięśnie są słabe. Nie przemieszczamy się szybko i nie pokonujemy dużych odległości. Nie mamy wyostrzonych zmysłów.
Mając to wszystko na uwadze, należałoby stwierdzić, że już dawno powinniśmy wyginąć. Człowiek stał się gatunkiem dominującym wyłącznie dzięki rozwiniętemu mózgowi. Opracowaliśmy broń. Wynaleźliśmy środki transportu, dzięki którym świat stanął przed nami otworem. Zmieniliśmy środowisko. Sami wykreowaliśmy przestrzeń, w której żyjemy. Technologia pozwoliła nam zawładnąć naszą planetą. Może więc czas wykonać kolejny krok i przekroczyć wszelkie granice, które narzuca nam biologiczna powłoka? Zdaniem transhumanistów, tak właśnie wygląda nasza przyszłość.
Transhumanizm, czyli odrzucenie tego, co ludzkie?
Niektórzy postrzegają to zjawisko jako ruch intelektualny, inni – kulturowy. Są też tacy, którzy idą dalej, nazywając transhumanizm quasi-religią. O co właściwie chodzi? Ideę transhumanizmu najlepiej obrazuje definicja zaproponowana przez filozofa Maksa More’a.
Według niego, transhumanizm jest klasą filozofii, kierującą nasz gatunek w stronę kondycji postludzkiej. Wskazuje na elementy wspólne z humanizmem, takie jak choćby poszanowanie rozumu i nauki, nacisk na postęp czy docenienie roli człowieczeństwa w życiu. Jednocześnie podkreśla, że w odróżnieniu od humanizmu, transhumanizm oczekuje radykalnych zmian w ludzkiej naturze.
Żeby lepiej zrozumieć ideę tego ruchu, warto przyjrzeć się liście poprawek do cielesnej budowy, które More zawarł w swoim „Liście do matki natury”:
- przezwyciężenie procesów starzenia i śmierci poprzez ingerencję w geny, manipulację komórkami i zastosowanie syntetycznych organów,
- poszerzenie możliwości ludzkich zmysłów poprzez zastosowanie środków biotechnologicznych i obliczeniowych,
- udoskonalenie organizacji i powiększenie pojemności neuronowej poprzez usprawnienie inteligencji i pamięci roboczej,
- stworzenie „metamózgu” poprzez uzupełnienie kory nowej,
- możliwość pełnego zapanowania nad zachodzącymi w ludzkim organizmie procesami biologicznymi i neurologicznymi poprzez manipulację genami,
- dostosowanie wzorców emocjonalnych i motywacyjnych do poziomu, jaki sami uznamy za zdrowy,
- budowa człowieka nie może opierać się wyłącznie na węglu, bo nie można osiągnąć biochemicznej doskonałości bez integracji nas samych z zaawansowaną technologią.
Chodzi tu zatem o technologiczną redefinicję ewolucji naszego gatunku. Transhumanizm zakłada połączenie człowieka z maszyną.
To nie jest nowa idea
Transhumaniści czują się duchowymi spadkobiercami renesansowych myślicieli, którzy swoimi postulatami zapoczątkowali ideę racjonalnego humanizmu, zakładającą połączenie koncentracji na człowieku z racjonalnym podejściem do świata i metod naukowych. Choć ta ideologia wydaje się być nowatorskim tworem, to jej korzenie sięgają przełomu XIX i XX wieku.
Prekursorem transhumanizmu był Nikołaj Fiodorow, prawosławny filozof, który zapoczątkował kosmizm rosyjski. Głosił on konieczność wskrzeszenia zmarłych przodków i stworzenia we wszechświecie uniwersalnej utopii, nie tylko w ujęciu duchowym, ale także naukowo-technologicznym.
Sam termin „transhumanizm” ukuł w 1957 roku Julian Huxley. Angielski biolog zdefiniował transhumanistę jako „człowieka pozostającego człowiekiem, ale wykraczającego poza siebie przez zrealizowanie nowych możliwości odnoszących się do jego natury”. Nieco inną definicję zaproponował dziewięć lat później futurolog F.M. Esfandiary. Jego zdaniem, transczłowiek ma być istotą pośrednią między człowiekiem a postczłowiekiem.
Mrzonka czy przyszłość?
To wszystko brzmi jak pieśń przyszłości? A może jak nierealna wizja? Na obecnym etapie rozwoju technologicznego, tak. Należy jednak podkreślić, że owa przyszłość może nastąpić szybciej, niż nam się wydaje. Przecież egzoszkielety i bioniczne protezy nie są niczym nowym. Wciąż jeszcze nie mogą wiernie odwzorować w pełnym zakresie ruchu naturalnej kończyny, ale postęp w tej dziedzinie jest tylko kwestią czasu.
Idąc dalej, w styczniu 2024 roku firma Neuralink wszczepiła do mózgu pierwszego ludzkiego pacjenta opracowany przez siebie chip. Na razie ta technologia ma pomóc osobom cierpiącym na różnego rodzaju schorzenia neurologiczne, ale nie ulega wątpliwości, że w przyszłości jej zastosowanie nie będzie znacznie szersze. Kto wie, na co już wkrótce pozwoli nanotechnologia?
Wiele pomysłów przedstawianych przez transhumanistów rozpatruje się w kategoriach science fiction. Słusznie, bo obecnie ich realizacja nie jest możliwa. Technologia nie stoi jednak w miejscu. Komputery osobiste zaczęły powstawać zaledwie 50 lat temu. Wtedy wydawały się urządzeniami doskonałymi, oferującymi niemal nieskończone możliwości. Dziś każdy nosi w kieszeni urządzenie, które jest kilkadziesiąt tysięcy razy szybsze od tamtych maszyn. Czy w tamtych czasach ktokolwiek śnił o takim postępie?
Zdaniem niektórych, to już się dzieje
Świat nauki galopuje i nie zamierza się zatrzymywać, ale cyborgizacja wciąż jest odległą perspektywą. Nie można jednak nie wspomnieć, że niektórzy zwolennicy idei transhumanizmu twierdzą, że kierowana ewolucja zachodzi na naszych oczach i wszyscy jej podlegamy. Odpowiadać za to ma rozwój technologii mobilnych.
Większość ludzi zachodniego świata dysponuje przynajmniej jednym urządzeniem, które jest stale podłączone do internetu. Smartfony i tablety zapewniają dostęp do całej opublikowanej wiedzy ludzkości, znacząco zwiększając przez to nasze możliwości. Czy to czyni nas transhumanistami?
Nawet jeżeli nie, to rozwój technologii mobilnych zmierza do tego, żeby urządzenia elektroniczne przestały być niezbędnym łącznikiem między nami a siecią. W przyszłości każdy ma móc pobierać i wysyłać dane wyłącznie dzięki udoskonalonemu mózgowi.
Transhumanizm w ogniu krytyki
Nie brakuje opinii uczonych, zdaniem których ludzkość nigdy nie będzie dysponować technologią, umożliwiającą spełnienie celów transhumanizmu. Taki pogląd wyraża choćby socjolog Max Dublin z Uniwersytetu w Toronto. W swojej książce, zatytułowanej „Futurehype: The Tyranny of Prophecy”, wskazuje, że w przeszłości nie brakowało chybionych przewidywań na temat rozwoju technologicznego i także współcześni futurolodzy nie mają racji.
Podobnego zdania jest Steve Jones, genetyk i autor popularnonaukowy. Jego zdaniem, inżynieria genetyczna nigdy nie będzie w stanie zaoferować tak dużych możliwości, jakich oczekują transhumaniści.
Technologia a etyka
Należy podkreślić, że krytyka transhuimanizmu nie przybiera wyłącznie formy zastrzeżeń co do możliwości spełnienia fundamentalnych celów tej ideologii. Wiele osób przedstawia także zastrzeżenia co do moralności poglądów głoszonych przez zwolenników tej ideologii.
Jednym z przeciwników transhumanizmu jest Martin Rees, brytyjski astronom i kosmolog. W swojej książce „Our Final Hour” wskazał, że o ile zaawansowana technologia niesie ze sobą realną szansę na rozwój, to stwarza także ogromne ryzyko katastrofy. Rees postuluje za zahamowaniem rozwoju naukowego przy jednoczesnym zwiększeniu środków bezpieczeństwa.
Amerykański programista Bill Joy, jeden z założycieli Sun Microsystems, w eseju „Why the future doesn’t need us” stwierdził, że gdyby transhumaniści spełnili swoje cele, najprawdopodobniej doszłoby do wyginięcia ludzkości. Jego pogląd spotkał się z poklaskiem ze strony przeciwstawiających się postępowi technicznemu neoluddystów, zdaniem których człowiek nie może i kierować ewolucją swojego gatunku.
Nasz autor
Artur Białek
Dziennikarz i redaktor. Wcześniej związany z redakcjami regionalnymi, technologicznymi i motoryzacyjnymi. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o historii, kosmosie i przyrodzie, ale nie boi się żadnego tematu. Uwielbia podróżować, zwłaszcza rowerem na dystansach ultra. Zamiast wygodnego łóżka w hotelu, wybiera tarp i hamak. Prywatnie miłośnik literatury.

