Ta ryba-krokodyl to żywa skamieniałość. Może ważyć 130 kilogramów, połyka ofiary w całości i składa trujące jaja. Nowe odkrycie może ją ocalić
Niszczuka krokodyla przetrwała 157 milionów lat, ale może nie przetrwać najbliższych dekad – przynajmniej w USA. Naukowcy szukają sposobów, by zbadać i ocalić tego olbrzymiego drapieżnika. Są na dobrej drodze.

- Jason Bittel
Spis treści:
- Gigant sprzed milionów lat
- Zła sława niszczuki krokodylej
- Gatunek zagrożony czy nie? Zależy, gdzie
- Jak badać niszczuki przez „kolczugę” z łusek?
- Mały wycinek płetwy zamiast śmiertelnego stresu
- Cuda ewolucji: życie bez tlenu i trujące jaja
- Jak ocalić słodkowodne olbrzymy?
Niszczuka krokodyla (Atractosteus spatula) to prawdziwy postrach słodkowodnych wód i druga co do wielkości ryba Ameryki Północnej. Pokrywające jej ciało kostne łuski sprawiają, że wygląda jak opancerzony dinozaur. I nie jest to dalekie od prawdy – rządzi w rzekach już od późnej jury, czyli od 157 milionów lat. Ale jej „rządy” mają się ku końcowi – jej populacja w amerykańskich rzekach dramatycznie zmalała.
Gigant sprzed milionów lat
– Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że ten 3-metrowy gigant wciąż istnieje, a kiedy się o nim dowiadują, ich pierwszą reakcją często jest strach – mówi Solomon David, ichtiolog z Nicholls State University w Luizjanie. – Niszczuka, choć z wyglądu faktycznie podobna do krokodyla, nie poluje tak jak aligatory, lwy czy inne zwierzęta, które odgryzają kawałki mięsa – mówi David. – Ona po prostu połyka zdobycz w całości, więc dla ludzi jest zupełnie nieszkodliwa – dodaje.
Niszczuki krokodyle, które mogą ważyć ponad 130 kilogramów, są podobne do swoich imienników tylko pod jednym względem: to drapieżniki szczytowe. Pełnią kluczową rolę w swoich siedliskach, głównie w środkowej i dolnej części dorzecza Missisipi w USA. – Utrzymują w ryzach populacje wielu gatunków, polując na mniejsze ryby, płazy, gady, ssaki i ptaki – wyjaśnia David.
Zła sława niszczuki krokodylej
Jednak ich drapieżny tryb życia przyniósł im złą sławę wśród wędkarzy i urzędników odpowiedzialnych za dziką przyrodę. Próbowano je wytępić, uznając za konkurentów wobec ryb, które łowi się częściej. W latach 30. XX wieku Komisja ds. Rybołówstwa w Teksasie zbudowała nawet łódź, która raziła prądem. Nazwano ją „Elektrycznym niszczycielem niszczuk” (Electrical Gar Destroyer).
Do tego doszła utrata siedlisk spowodowana budową zapór i osuszaniem terenów zalewowych. Konsekwencje są takie, że niszczuka krokodyla jest dziś niezwykle rzadka w górnych odcinkach amerykańskich rzek, gdzie kiedyś występowała powszechnie. W niektórych stanach, takich jak Ohio i Illinois, gatunek ten zniknął całkowicie i uznawany jest za lokalnie wymarły.

Gatunek zagrożony czy nie? Zależy, gdzie
Częściej niszczuki występują w południowej części swojego zasięgu, zwłaszcza w Teksasie i Luizjanie. Dlatego Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) klasyfikuje je globalnie jako gatunek najmniejszej troski. – To kwestia skali. To, co może być „najmniejszej troski” w ujęciu globalnym, zdecydowanie nie musi tak wyglądać lokalnie – tłumaczy David.
Dlatego on i jego współpracownicy próbują zahamować spadek liczebności tych ryb, między innymi rozmnażając je w niewoli oraz opracowując sposoby badania ich bez wyrządzania im szkody. W badaniu opublikowanym w czasopiśmie „Transactions of the American Fisheries Society” w styczniu 2025, David i współautorzy pokazali, że zamiast nacinać ciało ryby, by pobrać próbki, można uzyskać te same informacje przeprowadzając znacznie łagodniejszy zabieg – pobranie wycinka płetwy.
Jak badać niszczuki przez „kolczugę” z łusek?
Aby chronić niszczuki, naukowcy najpierw zbierają podstawowe informacje: gdzie te kolosy wędrują i czym się żywią. Do tego zwykle potrzebna jest próbka tkanki wielkości małej monety, która zawiera ślady pierwiastków pozwalających śledzić historię wędrówek ryby.
– Ponieważ niszczuki mają łuski niczym średniowieczna kolczuga, czasochłonny i traumatyczny zabieg pobierania takiej próbki może powodować u zwierzęcia silny stres – mówi Thea Fredrickson, biolog z Lower Colorado River Authority w Teksasie. – Ten zabieg może być nawet śmiertelny – mówi Fredrickson. Na szczęście w swoim nowym badaniu obaj naukowcy wykazali, że przycinanie płetw ryby znoszą znacznie lepiej.
Mały wycinek płetwy zamiast śmiertelnego stresu
Nowy sposób pozwala wielokrotnie pobierać próbki od tych samych osobników, a płetwy szybko im odrastają. – Uważam wyniki tej pracy za bardzo obiecujące. Niektóre niszczuki krokodyle dożywają 95 lat lub więcej, co czyni każdego osobnika niezwykle cennym. Musimy zrozumieć ich biologię i ekologię, ale nie chcemy ich poświęcać – komentuje badanie Zeb Hogan, biolog z University of Nevada w Reno.
Choć technikę przycinania płetw stosowano już u innych gatunków ryb, nikt wcześniej nie wypróbował jej na niszczukach. Teraz, gdy skuteczność metody została potwierdzona, naukowcy zaczęli używać jej w rezerwacie St. Catherine Creek National Wildlife Refuge w stanie Mississippi. W lutym 2025 roku David oraz pracownicy U.S. Fish and Wildlife Service, wraz ze specjalistką od niszczuk Kaylą Kimmel, schwytali na terenie rezerwatu liczne ryby, w tym jedną dłuższą niż wzrost samego Davida.
Oznakowali je i wytypowali 10 osobników do programu rozrodczego w niewoli w ośrodku hodowlanym Private John Allen National Fish Hatchery. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, ich potomstwo zostanie wypuszczone tam, gdzie niszczuki już zniknęły.

Cuda ewolucji: życie bez tlenu i trujące jaja
Na świecie występuje siedem gatunków niszczuk, a wszystkie w toku ewolucji zmieniły się bardzo nieznacznie, dlatego nazywa się je „żywymi skamieniałościami”. – Znalazły plan budowy ciała, który działa – i się go trzymają – mówi David, wyjaśniając przy okazji że długie, wąskie ciało pozwala im błyskawicznie doskakiwać do ofiary.
Niszczuki krokodyle potrafią też oddychać powietrzem atmosferycznym, co umożliwia im przeżycie w gorących, ubogich w tlen środowiskach, w tym w słonawych estuariach, a nawet w wodzie morskiej.
To nie koniec ich niezwykłych „wynalazków” – składają też trujące jaja. Ich ikra nie jest śmiertelna dla innych ryb – jest toksyczna tylko dla ssaków, ptaków, gadów, płazów i w szczególności stawonogów, takich jak skorupiaki. Może to oznaczać, że toksyna wyewoluowała specjalnie po to, by chronić jaja przed krabami i rakami. – Kawior z niszczuki? Nie polecam - śmieje się Solomon David.
Jak ocalić słodkowodne olbrzymy?
Słodkowodna megafauna, luźno definiowana jako gatunki, które średnio ważą ponad 30 kilogramów, należy do najbardziej zagrożonych zwierząt na Ziemi. Globalne populacje takich organizmów spadły od 1970 roku o prawie 90 procent – to dwukrotnie większa utrata niż w przypadku kręgowców żyjących na lądzie lub w oceanach, jak wykazało badanie z 2019 roku opublikowane w „Global Change Biology”.
Duże ryby, takie jak jesiotry, łososie czy olbrzymie sumy, szczególnie na półkuli północnej, doświadczyły jeszcze większych spadków, głównie z powodu przełowienia, zanieczyszczeń i budowy zapór. Dlatego Solomon David stara się zmieniać postrzeganie tych zwierząt na wszelkie możliwe sposoby. Czasem robi to, żartując na temat niszczuk w mediach społecznościowych, a innym razem – składając zeznania przed legislaturą stanu Minnesota na rzecz nowego projektu ustawy, który wprowadziłby ochronę niszczuk i innych „mało wartościowych ryb”, zamiast pozwalać na ich nieograniczone zabijanie.
Źródła: iScience, National Geographic

