Reklama

Pierwszy raz w historii udało się zaobserwować żywy gatunek wieloryba z rodziny wali dziobogłowych, który do tej pory znaliśmy jedynie za sprawą martwych osobników wyrzucanych na brzeg morza. Temu nieuchwytnemu ssakowi udało się nawet pobrać DNA… za pomocą kuszy.

Tajemnicze ssaki ukryte pod powierzchnią wody

Dziobowal miłorzebozębny przez dekady owiany był całkowitą tajemnicą. Gdyby nie martwe osobniki wyrzucane przez morze na brzeg nie wiedzielibyśmy tak naprawdę o jego istnieniu. Brakowało potwierdzonych obserwacji tych wielorybów na otwartym morzu. I to mimo tego, że należy on do rodziny wali dziobogłowych – drugiej co do liczby gatunków i zarazem najsłabiej poznanej wśród dużych ssaków żyjących na Ziemi.

Przełom w poszukiwaniu dziobowala nastąpił w kilka lat temu, kiedy zespół naukowców prowadzących badania u zachodnich wybrzeży Meksyku zarejestrował wyjątkowe sygnały echolokacyjne. Przypisano je tajemniczemu gatunkowi, jednak brakowało dowodów. W 2020 roku zaczęto poszukiwania.

Rzadkie spotkanie na otwartym morzu

Badacze korzystali z zaawansowanych podwodnych mikrofonów (hydrofonów) i długo próbowali namierzyć źródło nietypowego dźwięku. W 2024 roku impuls echolokacyjny doprowadził ich do pojedynczego osobnika, który w istocie okazał się być wielorybem dziobogłowym. W ciągu kilku dni udało się dotrzeć do niewielkiego stada, w którym znajdował się m.in. dorosły samiec pokryty wojennymi bliznami i dorosła samica z młodym.

Gatunki wielorybów dziobogłowych bywają jednak trudne do rozróżnienia, więc sama obserwacja wielorybów nie wystarcza do identyfikacji. I tutaj w tej historii pojawia się kusza.

Naukowcy strzelili do wieloryba z kuszy

Zespół mógł potwierdzić swoje obserwacje dopiero po pobraniu próbki DNA. W tym celu badacze strzelili do niego ze specjalnej kuszy – wszystko po to, by pobrać jego tkankę i nie niepokoić zwierzęcia zbytnim zbliżeniem się czy „łapanką”. Gruba skóra ssaka sprawiła jednak, że nie ma się o co martwić. Zwierzę ma się dobrze, a „wyciągnięto” z niego jedynie skrawek tłuszczu o wielkości gumki od ołówka.

Okazało się, że w istocie jest to nieuchwytny wcześniej dziobowal miłorzębozębny. Swoje odkrycia naukowcy opublikowali w czasopiśmie „Marine Mammal Science”.

Jaki jest nowy wieloryb?

Dziobowale miłorzębozębne zawdzięczają swoją nazwę parze zębów, które kształtem przypominają charakterystyczne, wachlarzowate liście miłorzębu: drzewa pochodzącego z Chin. Są one w większości schowane w dziąsłach i szczęce, a na zewnątrz widoczne są jedynie ich końcówki.

wieloryb 5
Zdjęcia wielorybich kłów robią wrażenie / fot. C. Hayslip/DOI:10.1111/mms.70052.

Samice nie mają kłów, które służą samcom nie do przeżuwania, a do toczenia brutalnych walk o terytorium. Stąd blizny na ciałach waleni. Dziobowale żywią się kałamarnicami i rybami, które „wysysają” ze składników odżywczych, więc zęby stają się jedynie bronią.

Robert Pitman, współautor badania, nie kryje nadziei, że dokonane przez naukowców odkrycie pozwoli zidentyfikować wkrótce kolejne gatunki waleni, które nadal nie zostały zaobserwowane i ukrywają się w głębinach. To z ekscytujące, że na Ziemi wciąż żyją organizmy ważące ponad tonę, o których nic nie wiemy.

Źródło: Marine Mammal Science

Nasz autor

Jonasz Przybył

Redaktor i dziennikarz związany wcześniej m.in. z przyrodniczą gałęzią Wydawnictwa Naukowego PWN, autor wielu tekstów publicystycznych i specjalistycznych. W National Geographic skupia się głównie na tematach dotyczących środowiska naturalnego, historycznych i kulturowych. Prywatnie muzyk: gra na perkusji i na handpanie. Interesuje go historia średniowiecza oraz socjologia, szczególnie zagadnienia dotyczące funkcjonowania społeczeństw i wyzwań, jakie stawia przed nimi XXI wiek.
Jonasz Przybył
Reklama
Reklama
Reklama