27 tysięcy zamiast pół miliona. Dlaczego nie widzimy tragedii nosorożców?
Chociaż proces wymierania nosorożców nieco się uspokoił, to według ekologów nie ma powodów do radości. Nie zgadzają się oni na cieszenie się z 27 000 osobników na całym świecie, podczas gdy sto lat temu niemal pół miliona z nich zasiedlało Afrykę i Azję. Czy znieczuliliśmy się na drastyczne zmniejszanie populacji zwierząt? Winny może być znany i niebezpieczny syndrom psychologiczny.

Opublikowany niedawno raport „State of Rhino” przygotowany przez Międzynarodową Fundację Nosorożców pierwszy raz od dawna nie wykazał drastycznego spadku populacji tych niezwykłych zwierząt. Chociaż może się to wydawać pozytywną informacją, to według ekologów po prostu tak bardzo przyzwyczailiśmy się do tragicznej sytuacji, że zaczęliśmy ją akceptować.
Populacja nosorożców na świecie
Jak wyglądają liczby? W Afryce populacja nosorożców czarnych wzrosła do 6788 osobników z 6195. W ich przypadku tendencja jest pozytywna, bo w wyniku kłusownictwa w latach 90. XX wieku było ich zaledwie 2300. Nie zawsze jednak tak było – w 1960 roku tropikalne stepy przemierzało 100 000 nosorożców.
Niestety, spadła populacja najliczniejszego gatunku tych niezwykłych zwierząt, czyli nosorożców białych. Liczba przedstawicieli zmalała do 15 752 z 17 464 osobników. Walka z kłusownikami trwa, ale populacja wciąż utrzymuje się na stałym poziomie.
Nie inaczej sprawa ma się w Azji – kontynent przemierza 4075 nosorożców większych (czyli o 61 osobników więcej niż przed rokiem. Krytyczną sytuację przeżywają nosorożce sumatrzańskie i jawajskie, których populacje zmniejszyły się odpowiednio do 34 z 47 osobników oraz do 50 z 76 osobników. Odpowiedzialni są oczywiście kłusownicy.
Nosorożce na skraju wymarcia
Naukowcy biją na alarm. Oczywiście, powinniśmy być zadowoleni, że populacja nosorożców nie pikuje pionowo w dół, jak miało to miejsce w poprzednich latach. Naszą reakcję określają jednak mianem syndromu „przesuwającego się punktu odniesienia” (ang. shifting baseline syndrome).
Jest to zjawisko, w którym stopniowa, powolna zmiana otoczenia lub jakości środowiska jest niezauważalna, ponieważ obserwatorzy przyzwyczajają się do nowych, gorszych warunków. Nasze oczekiwania stają się coraz niższe wraz z postępującym kryzysem. Ich zdaniem zaakceptowanie liczby 27 000 nosorożców jako wyniku godnego celebracji jest nieakceptowalne i zwiastuje katastrofę tej rodziny zwierząt.
Jak chronić ginące gatunki?
Na całym świecie miłośnicy natury chwytają się rozmaitych środków, by chronić ginące gatunki – również nosorożców. W Afryce nie tylko transportuje się je helikopterami w bezpieczniejsze miejsca poza wzrokiem chciwych kłusowników, ale także obejmuje strażą wojska.
Niedawną głośną informacją był niezwykły sposób ochrony z RPA, w którym w rogi nosorożców wszczepia się radioaktywne substancje, zupełnie niegroźne dla zwierząt. Te sprawiają jednak, że kościec staje się zupełnie nieprzydatny dla kłusowników i łatwo wykrywalny przez służby, np. na lotniskach.
Jaki los czeka nosorożce? Miejmy nadzieję, że znajdziemy kolejne metody, by przywrócić ich populację chociaż do ułamka tego, jaka była ona w przeszłości. Wymaga to jednak zdecydowanych działań i nieosiadania na laurach. Udało nam się chociaż trochę powstrzymać ich rychłe wyginięcie. Pora na krok dalej. Przede wszystkim musimy zdawać sobie sprawę ze skali problemu, który w naszych głowach potrafi się sprytnie zakamuflować pod płaszczykiem pozornego sukcesu.
Źródło: International Rhino Foundation
Nasz autor
Jonasz Przybył
Redaktor i dziennikarz związany wcześniej m.in. z przyrodniczą gałęzią Wydawnictwa Naukowego PWN, autor wielu tekstów publicystycznych i specjalistycznych. W National Geographic skupia się głównie na tematach dotyczących środowiska naturalnego, historycznych i kulturowych. Prywatnie muzyk: gra na perkusji i na handpanie. Interesuje go historia średniowiecza oraz socjologia, szczególnie zagadnienia dotyczące funkcjonowania społeczeństw i wyzwań, jakie stawia przed nimi XXI wiek.

