Reklama

Osiemdziesiąt lat po zrzuceniu bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki badania pokazują, że nowotwory popromienne były przyczyną śmierci znacznie mniejszej ilości osób niż dotychczas sądzono.

Nowe ustalenia na podstawie rozszerzonej próby badawczej

Według nowych badań statystycznych jedynie około 1% osób, które przeżyły wybuchy amerykańskich bomb zmarło w kolejnych latach na nowotwory popromienne. Szacuje się, że do końca 1945 r. w Hiroszimie zginęło 140 tys. osób, a w Nagasaki 74 tys. – głównie na skutek eksplozji, wysokiej temperatury i ostrej choroby popromiennej.

Prof. Philip Thomas z Uniwersytetu w Bristolu (Wielka Brytania), ekspert ds. zarządzania ryzykiem, przeanalizował losy 324 tys. ocalałych, znacznie poszerzając próbę w stosunku do wcześniejszych badań prowadzonych przez japońsko-amerykańską Fundację Badań nad Skutkami Promieniowania (RERF). Fundacja przebadała znacznie mniej osób, bo jedynie 87 tysięcy. Z jego obliczeń wynika, że około 3100 ocalałych zmarło (lub może umrzeć w przyszłości) na białaczkę oraz nowotwory innych narządów związane z napromieniowaniem.

W analizie prof. Thomas wykorzystał techniki matematyczne i statystyczne, aby oszacować śmiertelność aż do roku 2055 r., kiedy najmłodsi „hibakusha” (tak w Japonii nazywa się ocalałych) osiągną wiek 110 lat. Z jego obliczeń wynika, że ryzyko białaczki rosło przez 2–3 lata po napromieniowaniu i osiągało szczyt po dekadzie. Rozwój guzów litych innych narządów mógł trwać nawet ponad pół wieku.

Wnioski naukowców zgodne z wcześniejszymi analizami

Badania pokazują także, że nawet osoby narażone na ogromne dawki promieniowania żyły stosunkowo długo. Średnia długość życia ludzi, którzy otrzymali 2,25 Gy (greja) promieniowania wynosiła ponad 78 lat. Taka dawka promieniowania radioaktywnego to ponad trzykrotnie więcej niż potrzeba, by wywołać ostrą chorobę popromienną i stukrotnie więcej niż dzisiejsze normy dla pracowników elektrowni jądrowych w Wielkiej Brytanii.

Wyniki badań Thomasa zostały uznane za zgodne z wcześniejszymi analizami, co podkreśliła prof. Sally Berrington z King’s College w Londynie. Zastrzegła jednak, że nie należy ich automatycznie odnosić do innych populacji, ponieważ poziom narażenia na promieniowanie może się różnić. Artykuł prof. Thomasa ukazał się w czasopiśmie „Journal of Biological Physics and Chemistry”.

To nie pierwszy raz, kiedy długofalowe skutki promieniowania jonizującego na występowanie nowotworów okazały się słabsze niż sądzono. W 2000 roku raport Komitetu Naukowego ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR) ujawnił, że po wybuchu w elektrowni jądrowej w Czarnobylu w 1986 roku jednak nie zanotowano wzrostu liczby nowotworów tarczycy wśród dzieci.

Źródło: Nauka w Polsce

Nasza autorka

Magdalena Rudzka

Dziennikarka „National Geographic Traveler" i „Kaleidoscope". Przez wiele lat również fotoedytorka w agencjach fotograficznych i magazynach. W National-Geographic.pl pisze przede wszystkim o przyrodzie. Lubi podróże po nieoczywistych miejscach, mięso i wino.
Reklama
Reklama
Reklama