Ten jeden dźwięk sprawiał, że muzyka Ozzy‘ego Osbourne‘a budziła grozę
Tryton – dawniej zakazany interwał muzyczny, dziś kultowy symbol metalu. Co sprawia, że ten złowieszczy dźwięk wywołuje w nas tak pierwotne emocje? I dlaczego Ozzy Osbourne uczynił z niego swój znak rozpoznawczy?

- Simon Ingram
Spis treści:
- Historia „zgrzytu” i jego średniowieczne korzenie
- Kulturowy lęk przed trytonem
- Kulturowe różnice w postrzeganiu dysonansu
- Dlaczego dysonans nas fascynuje? O biologii i psychologii
Tryton był obwiniany za chaos, zakazywany przez chóry i przyjmowany z entuzjazmem przez fanów metalu. Oto, co naprawdę robi „diabelski interwał” z twoim mózgiem. Pomysł, że dwa proste dźwięki — nie piosenka, a same tony — mogłyby być „zakazane”, może wydawać się absurdalny. A jednak taka właśnie legenda stoi za miażdżącym riffem otwierającym debiutancki album Black Sabbath z 1970 roku.
Zaledwie trzema złowieszczymi dźwiękami gitarzysta Tony Iommi, wspólnie z pełnym cierpienia wokalem zmarłego niedawno Ozzy’ego Osbourne’a, stworzyli dźwięk tak niepokojący, że mówiło się, iż był przez wieki zakazany. – Te dźwięki były zakazane wiele lat temu – powiedział Iommi w 2014 roku dla BBC. – Podobno miały sataniczne konotacje.
Historia „zgrzytu” i jego średniowieczne korzenie
Chociaż rockowe legendy nie są najbardziej wiarygodne, ta zawiera ziarno prawdy. Black Sabbath sięgnęli po to, co teoretycy muzyki nazywają trytonem – dysonansowy interwał kiedyś unikany przez chóry średniowieczne, dziś znany w muzycznej mitologii jako „diabelski interwał”. Nazywany również kwartą zwiększoną lub kwintą zmniejszoną, tryton obejmuje trzy całe tony w skali, tworząc zgrzytliwy, niestabilny interwał, który od wieków wywołuje u słuchaczy niepokój.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Mimo swojego złowieszczego przydomka tryton nigdy nie został oficjalnie zakazany w średniowieczu — choć równie dobrze mógłby być. Wśród obowiązujących wtedy zasad kompozycyjnych ten dysonansowy interwał tonalny był po prostu niesmacznym składnikiem, ale jednocześnie składnikiem o ogromnym znaczeniu. – W teorii muzyki średniowiecznej i renesansowej, która często była kształtowana przez matematyczne i filozoficzne zasady harmonii, tryton nie pasował do systemu „doskonałych” interwałów ze względu na złożone proporcje częstotliwości – mówi Christoph Reuter, profesor muzykologii systematycznej na Uniwersytecie Wiedeńskim.
Kulturowy lęk przed trytonem
Jednym z powodów tego stanu rzeczy jest relacja między skalami a modusami – te drugie nadają muzyce jej charakter. Skale durowe, takie jak C-dur, zaczynają się od dźwięku o tej samej nazwie. Ale zagraj tę samą skalę, zaczynając od innej nuty, a nagle zabrzmi zupełnie inaczej – ale wciąż muzycznie. Te odmiany to właśnie modusy. Zacznij skalę C-dur od dźwięku D, a otrzymasz jazzowy modus dorycki. Zacznij od E – i jesteś w egzotycznej atmosferze modusu frygijskiego. Modus eolski, zaczynający się od A, tworzy melancholijną, molową atmosferę. Ale jeden z modusów wyróżniał się negatywnie.
Rzeczy stawały się problematyczne w przypadku modusu lokryckiego. Zbudowany na siódmym stopniu skali durowej – w tym przypadku, zaczynając od H w skali C-dur – kładł niezwykły nacisk na interwał między H a F. W efekcie otrzymywano skalę, która brzmiała niestabilnie i – dla wielu uszu – niepokojąco. To była kwestia nie tylko gustu. W średniowieczu modusy były fundamentem kompozycji chóralnych, używanych do harmonijnego prowadzenia głosów. Jak wyjaśnia Reuter, tryton nie tylko przeczył ideałowi muzycznego piękna, ale był też po prostu trudny do wykonania.
– Był trudny do czystego zaśpiewania, szczególnie w kompozycjach a cappella, które były szeroko stosowane w kościele – mówi. To właśnie ta trudność prawdopodobnie dała początek jednemu z najbardziej złowieszczych ostrzeżeń w teorii muzyki: mi contra fa est diabolus in musica, czyli „mi przeciw fa to diabeł w muzyce”.

Kulturowe różnice w postrzeganiu dysonansu
Jednak niekomfortowe połączenia tonów nie były zarezerwowane wyłącznie dla muzyki zachodniej. Wiele stylów muzycznych — od Bliskiego Wschodu po Japonię — miało swoje własne „zakazane” konwencje tonalne i różne powody, by ich unikać. Podobnie jak w zachodnich modusach, niektóre indyjskie skale pomijają określone kombinacje dźwięków — varjya svaras — ponieważ niektóre nuty mogą zaburzać równowagę tej głęboko emocjonalnej muzyki.
Dla kontrastu, arabski system maqam obejmuje kombinacje tonalne, które dla zachodnich uszu mogłyby być dysonansowe. Dzięki mikrotonom i ćwierćtonom buduje napięcie i rozwiązanie w zupełnie innym systemie reguł. Badanie z 2016 roku wykazało, że członkowie społeczności Tsimane’, rdzennych mieszkańców Boliwii, którzy mieli ograniczony kontakt z kulturą zachodnią, nie uznali dysonansowych akordów za mniej przyjemne niż ich bardziej harmonijne odpowiedniki.
– Chociaż dysonansowe interwały, takie jak tryton, mają określone właściwości psychoakustyczne, emocjonalne i symboliczne znaczenie przypisywane im — jak utożsamienie z „złem” — jest prawdopodobnie efektem uczenia się w danej kulturze – twierdzi Isabella Czedik-Eysenberg.
Dlaczego dysonans nas fascynuje? O biologii i psychologii
Dlaczego tryton brzmi tak niepokojąco? Jednym z powodów jest chropowatość akustyczna – nierównomierna, poszarpana jakość dźwięku, którą nasz mózg często wiąże z zagrożeniem. – Chropowatość to szczególnie interesująca cecha dźwiękowa. Badania wskazują, że może ona odgrywać rolę w komunikowaniu niebezpieczeństwa – zauważa Czedik-Eysenberg. – Chropowatość dźwięku odgrywa też bardzo ważną rolę w odbiorze ekstremalnych technik wokalnych używanych w muzyce metalowej.
Ale to, jak reagujemy na dźwięk, nie wynika wyłącznie z biologii — kształtowane jest także przez doświadczenie.– Nasze reakcje na dźwięk wynikają z układu nerwowego, który mamy wszyscy, ale kontekst jest kluczowy – mówi Victoria Williamson, psycholożka muzyki. – Niektóre częstotliwości i faktury dźwiękowe są trudniejsze do przetworzenia dla ucha wewnętrznego i mózgu. W Europie XVII wieku to narażenie się zmieniało. Podczas gdy średniowieczna muzyka ceniła harmonię i porządek, okres baroku przyjął kontrast i emocje. W epoce klasycznej tryton pojawiał się już u Bacha, Beethovena i Wagnera – często w celu budowania dramatyzmu lub mroczności.
Od tamtej pory „diabelski interwał” pojawiał się wszędzie – od motywu z „Simpsonów” po syreny alarmowe. A w 1970 roku Black Sabbath sięgnął po niego ponownie, budując upiorne fundamenty heavy metalu na jego dysonansowym napięciu. – Muzyka Black Sabbath aktywuje głębokie ośrodki emocjonalne w mózgu, ale zamiast wywoływać strach czy dyskomfort, przyciąga słuchacza – mówi Victoria Williamson. – Im bardziej ta muzyka wywołuje emocje i rozładowuje stres, tym mocniej aktywuje ośrodki nagrody i motywacji w mózgu.
Źródło: National Geographic

