Według Marshalla Burke’a z wydziału Nauk o Ziemi, czystsze powietrze może zapobiec wcześniejszej śmierci od 50 tys. do 75 tys. osób. Według Światowej Organizacji Zdrowia pyły zawieszone w powietrzu zabijają 7 mln ludzi rocznie.

Reklama

– Wstrzymanie pracy fabryk najpewniej ratuje życie większej grupie chińskich obywateli niż ta, którą uśmiercił wirus – prof. Burke napisał na naukowym serwisie G-Feed, platformy wymiany informacji dla naukowców badających związki między społeczeństwem a środowiskiem naturalnym.

Brudne powietrze zabija

Zależność między zanieczyszczeniem powietrza a przedwczesnym umieraniem jest naukowo udowodniona. Z prowadzonego między 1986 a 2015 rokiem (publikacja w sierpniu 2019 r.) badania jakości powietrza w 652 miastach w 24 krajach z 6 kontynentów wynika (i chyba nikogo nie szokuje), że im większa toksyczność powietrza, tym szybciej ludzie umierają.

Chiny w latach 2013 – 2017 dokonały na różne sposoby dużych postępów w ograniczaniu zatrucia powietrza. Pekin wypadł nawet z setki najbardziej zanieczyszczonych miast w Azji. Średni poziom toksyczności powietrza spadł w latach 2017-2018 o 10 proc. Niemniej, pomimo tych autentycznych wysiłków, w globalnych rankingach kraj pozostawał w gronie największych trucicieli. Aż na przełomie grudnia i stycznia pojawił się koronawirus.

Władze spróbowały go zatrzymać hamując gospodarkę Hubei, prowincji będące epicentrum epidemii. W konsekwencji, chińskie Ministerstwo Ekologii i Środowiska mogło się pochwalić, że przeciętna liczba ”dni z czystym powietrzem” w tym regionie w lutym tego roku była o 21,5 proc. większa niż rok wcześniej.

Zdjęcia nie kłamią

Na poparcie są zdjęcia satelitarne z NASA i ESA. Obie agencje dysponują obrazami Chin sprzed i po wprowadzeniu ograniczeń w przemyśle i transporcie prywatnym. Widać na nich dramatyczne ograniczenie dwutlenku azotu, gazu cieplarnianego uwalnianego przez pojazdy, elektrownie i zakłady przemysłu ciężkiego. Badania Burke’a skupiły się na cząsteczkach pyłu PM2.5.

Posługując się danymi z 4 miast z lat 2016-2019 wyliczył obniżenie koncentracji zanieczyszczenia pomiędzy 15 a 18 mikrogramów na metr sześcienny powietrza (ug/m3). Nie chciał przeszacować swoich obliczeń, więc zaokrąglił w dół do 10 ug/m3 i przyjął założenie, że jedynie osoby żyjące na obszarach miejskich skorzystają z nagłej zmiany jakości powietrza.

Porównał to wszystko z istniejącymi danymi z 2008 roku, gdy władze Chin zatrzymały pracę w fabrykach i ruch pojazdów chcąc oczyścić powietrze w kraju przed igrzyskami olimpijskimi. Wówczas zdjęcia NASA także pokazywały wyraźną zmianę jakości. Te dwa miesiące 2020 roku z koronawirusem i wyłączonymi fabrykami oraz ulicami, po których nic nie jeździ, uratowały – uważa naukowiec - życie od 1400 do 4000 dzieci młodszych niż 5 lat oraz 51,7 do 73 tys. dorosłych powyżej 70. roku życia.

Ukryty koszt

Niestety, nasza rzeczywistość nie jest tak czarno-biała. Choć restrykcje nałożone na przemysł, handel i zwykłych ludzi poprawiły jakość powietrza, to przyczyniły się do pogorszenia stanu gospodarki, a przez to – pośrednio – do śmierci ludzi. Są dowody na to, że podczas kwarantanny pogorszyła się dostępność opieki zdrowotnej dla osób z innymi niż COVID-19 problemami. – Czy pandemia jest dobra dla zdrowia? Nie. Ale pozwala dostrzec słabość naszej ekonomii, jej głęboko ukryty koszt – przekonuje Marshall Burke.

Niemal identyczną sytuację można było zaobserwować nad Włochami.

Reklama

Jan Sochaczewski

Reklama
Reklama
Reklama