Na Uranie i Neptunie diamenty spadają z nieba. Naukowcy wiedzą, dlaczego
Nie na powierzchni tych zmrożonych planet, ale tysiące kilometrów pod nią ciśnienie i temperatura są tak duże, że fragmenty węgla z rozłupanych węglowodorów zbijają się w diamenty i opadają głębiej w pobliże jądra – stąd analogia deszczu.

To wszystko oczywiście teoria, aktualnie wspomagana nową hipotezą bazującą na eksperymencie z laserem na swobodnych elektronach generującym twarde promieniowanie X (Linac Coherent Light Source, LCLS). Opisano go w czasopiśmie ”Nature Communications”.
Badaniem mechanizmów stojących za ‘’deszczem diamentów” zajęli się eksperci od fizyki cząstek elementarnych z Centrum Liniowego Akceleratora uczelni Stanforda (SLAC), gdzie znajduje się LCLS. Tam właśnie stwierdzono, że węgiel wewnątrz obu planet przechodzi wprost do krystalicznej formy, diamentu.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
– Te badania rzucają nieco światła na ten fenomen, zjawisko trudne do wyrażenia z pomocą komputacyjnego modelu: mieszalności dwóch elementów, lub jak połączą się jeżeli je zmieszać – wyjaśnił ekspert od fizyki plazmy Mike Dunne, dyrektor laboratorium obsługującym LCLS i dodał, że udało się pokazać, jak dwa elementy rozdzielają się, ”co przypomina rozdzielenie majonezu z powrotem do oleju i octu”.
Jak zauważa Science Alert, Neptun i Uran to dwie najsłabiej chyba poznane planety Układu Słonecznego. Są daleko, oglądała je tylko jedna ziemska sonda i to przy pomocy antycznych, z dzisiejszej perspektywy, instrumentów.
Według NASA, zrozumienie tego, co dzieje się wewnątrz i w środku lodowych gigantów byłoby cenne choćby z faktu, że przypominające Neptuna ciała egzoplanety są 10-krotnie bardziej powszechne we Wszechświecie niż ciała niebieskie w rodzaju Jowisza.
Nie da się zrozumieć zjawisk zachodzących wewnątrz tych planet bez zajrzenia pod niebieski wodorowo-helowy płaszcz atmosfery. Poniżej znajduje się super gorący, super gęsty i płynny zmrożony koktajl wody, metanu i amoniaku. Warstwy tego miksu przenikają się aż do jądra planety.
O tym, że deszcze diamentów mogą faktycznie być czymś realnym naukowcy przekonują od ponad 40 lat. Znajdźcie odpowiednio duże ciśnienie, wysoką temperaturę i z metanu da się zrobić diament. Dlaczego by więc nie na Uranie i Neptunie…
Podczas eksperymentu w ośrodku SLAC, zespół naukowców kierowanych przez niemieckiego fizyka Dominika Krausa użył lasera generującego twarde promieniowanie X a metan (CH4) zastąpił polistyrenem (C8H8).
– Mamy nowe i obiecujące podejście metodą rozpraszania promieniowania RTG (ang. X-ray scattering). Nasze eksperymenty dostarczają ważnych parametrów tam, gdzie wcześniej mieliśmy tylko jedną wielką niepewność. Im więcej egzoplanet odkryjemy, tym bardziej ta technika okaże się przydatna – wyjaśnił Kraus w informacji prasowej.
Mając w ręku odpowiedni materiał trzeba było poddać go działaniu ciśnienia i temperatury jak te panujące 10 tys. km pod powierzchnią Neptuna (tę planetę wybrano do eksperymentu). Laser podgrzał polistyren do temperatury 5000 Kelvinów (4727 st. C) a potem dołożono jeszcze nacisk 1,5 mln atmosfer.
– To jakby postawić 250 afrykańskich słoni na powierzchni wielkości kciuka – podkreślił niemiecki fizyk. Potem dokonano badania wspomnianą metodą rozpraszania promieniowania RTG. Pozwala ona śledzić ruch elektronów w polistyrenie, a w konsekwencji zaobserwować przemianę węgla w diament oraz tego, co dzieje się z resztą materiału (zmienia się w wodór). Nie zostają żadne resztki.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
- Patrząc teraz na procesy wewnątrz tych dwóch zmrożonych planet wiemy już, że rozbijany węgiel praktycznie wyłącznie tworzy diamenty i nie przyjmuje po drodze płynnej formy – wyjaśnił Dominik Kraus.
Odkrycie to dodatkowo tłumaczy pewien niezrozumiały fenomen zbyt wysokiej temperatury panującej wewnątrz Neptuna. Według wszystkiego co dotąd wiedzieliśmy o tej planecie, oddaje 2,6 razy więcej energii niż sama pochłania ze Słońca.
- Gdyby diamenty, materiał dużo gęściejszy niż ich otoczenie, faktycznie opadały w głąb Neptuna, mogłaby uwalniać energię grawitacyjną, którą interakcje między diamentami zmieniałyby w energię cieplną – zauważa Science Alert.

