Reklama

Spis treści:

  1. Dlaczego USA wprowadziły czas letni
  2. Gdy USA spróbowały stałego czasu letniego
  3. Dlaczego stały czas letni się nie przyjął
  4. Spór o czas trwa nadal

W 1974 roku Stany Zjednoczone spróbowały żyć przez cały rok w czasie letnim. Efekt? Ciemniejsze poranki i panika opinii publicznej. Ma tyle samo zwolenników co przeciwników — czas letni (DST) to trwający od dekad globalny eksperyment z manipulowaniem czasem. Około jedna trzecia krajów nadal go stosuje. Nie obywa się jednak bez kontrowersji.

W 1966 roku rząd federalny w USA ujednolicił dwukrotne w roku przestawianie zegarków. Dziś mieszkańcy niemal wszystkich stanów – z wyjątkiem Hawajów i większości Arizony – „przestawiają się do przodu” w marcu i „cofają” w listopadzie. W ostatnich latach wiele stanów proponowało lub przyjmowało przepisy, by wprowadzić czas letni na stałe. Te przepisy nie mogą jednak wejść w życie bez zgody Kongresu.

USA już jednak tego próbowały. W styczniu 1974 roku Amerykanie przestawili zegarki do przodu w eksperymencie zaplanowanym na prawie dwa lata – chodziło o oszczędność energii w obliczu nieoczekiwanego kryzysu naftowego. Zmiana szybko straciła społeczne poparcie – zauważa David Prerau, autor książki „Seize the Daylight: The Curious and Contentious Story of Daylight Saving Time”. Oto, co poszło nie tak, gdy Ameryka próbowała żyć w stałym czasie letnim.

Dlaczego USA wprowadziły czas letni?

Choć pomysł DST pojawił się jeszcze przed XX wiekiem, pierwszym krajem, który wprowadził go w skali całego państwa, były w 1916 roku Niemcy – z myślą o oszczędzaniu paliwa podczas I wojny światowej. USA poszły w ich ślady dwa lata później wraz z ustawą o czasie z 1918 roku. Akt nie tylko ustanowił pięć stref czasowych w kraju, lecz także wprowadził czas letni na część roku. Rozwiązanie dawało przemysłowi wojennemu i robotnikom dodatkową godzinę światła. Po zakończeniu wojny część o DST została jednak uchylona.

Pomysł wrócił podczas II wojny światowej, gdy USA przyjęły całoroczny czas letni – tzw. czas wojenny” – od lutego 1942 do września 1945 roku. Po wojnie decyzję o jego stosowaniu pozostawiono stanom i miastom. Niespójności w lokalnym czasie wywoływały jednak chaos – zwłaszcza w transporcie i mediach.

Rozwiązaniem była Ustawa o jednolitym czasie z 1966 roku, mająca „promować jednolity system czasu w całych Stanach Zjednoczonych”. W stanach, które zdecydowały się na zmianę, zegarki przestawiano o godzinę do przodu od ostatniej niedzieli kwietnia do ostatniej niedzieli października.

Gdy USA spróbowały stałego czasu letniego

Na początku lat 70. kraj zmierzył się z nowym kryzysem – ograniczonymi dostawami energii. Po wsparciu Izraela podczas wojny Jom Kippur państwa arabskie zrzeszone w OPEC nałożyły na USA embargo na ropę. Ceny paliwa wystrzeliły. Rząd federalny szukał sposobów na ograniczenie zużycia energii, m.in. poprzez obniżenie limitów prędkości na autostradach. Pojawił się kolejny pomysł.

Skoro podczas wojny czas letni pomagał oszczędzać paliwo, to czemu by nie spróbować ponownie? Jak mówi Prerau, „w momencie wprowadzania nie budził większego sprzeciwu. Wydawał się rozsądny do przetestowania”. Kongres uchwalił odpowiednią ustawę w grudniu 1973 roku, a prezydent Nixon podpisał ją następnego dnia. Rozwiązanie miało obowiązywać prawie dwa lata. Początkowo Amerykanie je poparli: ogólnokrajowy sondaż z tamtego miesiąca wskazywał 79% zwolenników.

Dlaczego stały czas letni się nie przyjął?

Całoroczny czas letni od startu wywołał spore zamieszanie. Linie lotnicze w pośpiechu aktualizowały rozkłady. Setki turystów w Portoryko nie zdążyły na loty powrotne na kontynent, gdy zegarki przestawiono do przodu 6 stycznia. W ciągu kilku tygodni pojawiła się obawa, że oszczędzanie energii ma nieoczekiwany koszt: bezpieczeństwo. W wielu częściach kraju słońce wschodziło teraz dopiero około 8:30 lub później. Dzieci musiały iść do szkoły w ciemnościach. Agencja United Press International radziła, by najmłodsi nosili małe latarki, chodzili parami i używali elementów odblaskowych, żeby kierowcy ich widzieli.

„The Hartford Courant” informował, że dzień po wejściu czasu letniego czworo nastolatków w Connecticut potrąciły samochody w drodze do szkoły. Na Florydzie, gdzie gubernator Reubin Askew bezskutecznie nakłaniał parlamentarzystów w Waszyngtonie do cofnięcia zegarków, w ciągu kilku tygodni samochody śmiertelnie potrąciły ośmioro uczniów.

Poparcie społeczne runęło. W lutym za nowym harmonogramem opowiadało się już tylko 42% Amerykanów (dane National Opinion Research Center). Nie wszystkim jednak zmiana przeszkadzała. Mieszkanka Los Angeles, Terry McQuilkin, argumentowała, że jest korzystna dla osób pracujących do późna. – Za miesiąc czy dwa reszta z nas doceni czas letni, kiedy słońce będzie wschodzić o godzinie, o której się budzimy – napisała w liście do „Los Angeles Times”.

Tymczasem National Safety Council informowała o braku zauważalnego wzrostu porannych ofiar śmiertelnych wśród uczniów między styczniem 1973 a styczniem 1974 roku (według United Press International). Rosnące obawy przyćmiły jednak potencjalne korzyści. Wkrótce po dymisji Nixona w związku z aferą Watergate w sierpniu 1974 roku Izba Reprezentantów zagłosowała za zakończeniem eksperymentu.

Senat poszedł w jej ślady. Uznano, że choć polityka pozwoliła od stycznia do kwietnia 1974 roku oszczędzać szacunkowo około 15,9 mln litrów ropy dziennie (to odpowiednik ok. 100 000 baryłek dziennie), to niechęć społeczeństwa do ciemnych zimowych poranków przeważyła nad korzyściami – pisał „The New York Times”. Prezydent Gerald Ford podpisał nowelizację, która przywróciła czas standardowy od 27 października do ostatniej niedzieli lutego 1975 roku.

Spór o czas trwa nadal

Pół wieku później spór o DST trwa nadal. Choć federalnie narzucane daty początku i końca okresu czasu letniego zmieniały się z biegiem lat, niektórzy parlamentarzyści w USA wciąż zabiegają o całoroczny DST, a inni – o całoroczny czas standardowy. Sondaże dają mieszany obraz preferencji dorosłych Amerykanów. Najnowsze dane Gallupa sugerują jednak, że więcej osób woli drugie rozwiązanie.

Zwolennicy federalnych przepisów wprowadzających stały DST od lat wskazują na potencjalne korzyści gospodarcze i więcej czasu na słońce popołudniami. Krytycy całorocznego czasu letniego podnoszą, że praktyka zaburza sen i może negatywnie wpływać na zdrowie. Matthew Kotchen, ekonomista z Yale School of the Environment, argumentuje, że w bilansie energetycznym DST może przynosić więcej szkód niż pożytku. Ostatecznie, jak mówi Kotchen, Amerykanie są w sprawie DST „dokładnie po dwóch przeciwnych stronach barykady”. – Myślę, że to, co mamy dziś, to mniej więcej złoty środek – podsumowuje.

Źródło: National Geographic

Reklama
Reklama
Reklama