Dlaczego niektórzy ludzie zawsze się spóźniają? Nauka potrafi to wyjaśnić
Niektórzy ludzie zawsze się spóźniają – i nie ma to nic wspólnego z brakiem szacunku. Psychologia i biologia wyjaśniają, co naprawdę za tym stoi.

- Daryl Austin
Spis treści:
- Co mówi o tym nauka?
- Czy to kwestia osobowości?
- Optymiści i błąd planowania
- Wolne duchy i niska sumienność
- Żonglerzy i multitasking
- Nocne marki i rytm okołodobowy
- Rozproszeni i „ślepota na czas”
- Nigdy nie jest za późno, by się poprawić
- A może warto spojrzeć szerzej?
Czy jesteś osobą, która robi milion rzeczy naraz, wolnym duchem albo zbyt optymistycznym planistą? Eksperci twierdzą, że to właśnie takie cechy sprawiają, że niektórzy niemal zawsze są „w niedoczasie”.
Jeśli należysz do tych, których „będę za pięć minut” regularnie zamienia się w piętnaście, nie jesteś sam. I wcale nie musi to oznaczać, że jesteś nieuważny czy lekceważący. Większości z nas zdarzyło się spóźnić. Niektórzy jednak żyją w permanentnym niedoczasie. To rodzi pytanie: dlaczego część ludzi jakby „ma wewnętrzne ustawienie” na spóźnianie się, podczas gdy inni traktują punktualność jak święte prawo?
Co mówi o tym nauka?
To zagadka, która od dekad zajmuje naukowców zajmujących się zachowaniem człowieka. Wyniki badań bywały przy tym sprzeczne. Na przykład badanie opublikowane w 2003 roku w czasopiśmie „Human Performance” nie wykazało istotnego statystycznie związku między chronicznym spóźnianiem się a jedną konkretną cechą osobowości. Sugerowało to, że punktualność nie musi wynikać z jednej wady charakteru.
Nowsze badania rysują jednak bardziej złożony obraz. W grę wchodzą skłonności psychologiczne, indywidualne „zegary wewnętrzne”, a nawet różnice biologiczne. Wszystko to może subtelnie popychać jednych ku punktualności, a innych ku spóźnieniom – często bez ich pełnej świadomości.
Czy to kwestia osobowości?
Jeff Conte, zastępca szefa katedry psychologii na Uniwersytecie Stanowym w San Diego i jeden z czołowych badaczy punktualności, od lat bada te wzorce – również we wspomnianym badaniu z 2003 roku. Zauważa, że choć spóźnianie nie daje się prosto przypisać jednej cesze, to obecnie przeważają dowody, że istnieją indywidualne różnice osobowościowe, które wiążą się z chronicznym spóźnianiem się. Podobnie mówią inni badacze zachowań.
Zrozumienie tych wzorców ma większe znaczenie, niż mogłoby się wydawać. Punktualność działa jak społeczny „klej”. Okazuje szacunek dla czasu innych, wpływa na relacje i spaja systemy – od pracy, przez transport, aż po ochronę zdrowia.
– Kiedy zgadzasz się, by być w jakimś miejscu o określonej godzinie, w gruncie rzeczy zawierasz kontrakt – wyjaśnia Pauline Wallin, psycholożka z Pensylwanii, która prowadzi warsztaty o prokrastynacji i chronicznym spóźnianiu się. – Jeśli jedna osoba stale się spóźnia, narusza tę umowę nie tylko w danej chwili, ale często w całej relacji.
Optymiści i błąd planowania
Psychologowie Daniel Kahneman i Amos Tversky pod koniec lat 70. wprowadzili pojęcie „błędu planowania”. Opisuje ono naszą skłonność do zaniżania czasu potrzebnego na wykonanie zadania, nawet jeśli robiliśmy je już wielokrotnie.

– W gruncie rzeczy błąd planowania to wiara, że nasz plan zrealizuje się idealnie – mówi Allen Bluedorn, profesor emeritus zarządzania na Uniwersytecie Missouri i autor wielu badań nad zarządzaniem czasem. – Większość ludzi go przejawia. I dużo silniej w odniesieniu do własnych planów niż wtedy, gdy szacują czas wykonania zadań przez innych. Choć większość z nas popełnia ten błąd, niektórzy robią to znacznie częściej. Inni z kolei nie nauczyli się jeszcze świadomie go kompensować.
Nie ma bezpośrednich, twardych dowodów, które łączyłyby osoby szczególnie podatne na błąd planowania z chronicznym spóźnianiem się. Badania dość jasno pokazują jednak mechanizm. Pierwszy jest intuicyjny: błędnie oceniasz czas trwania zadania, więc wychodzisz – i docierasz – później, niż zamierzałeś. – To prowadzi do wniosku, niemal truizmu, że im bardziej ktoś przejawia błąd planowania, tym częściej będzie zaniżał czas wyjścia i przez to się spóźniał – podkreśla Bluedorn.
Badania konsekwentnie też pokazują, że osoby zaniżające czas trwania zadań – szczególnie takich, które wydają się im „pod kontrolą” – mają tendencję, by zakładać, że przyspieszą każdy krok. W efekcie pozostawiają zbyt mały margines na realne opóźnienia. To zwiększa ryzyko błędów w szacowaniu czasu, które często kończą się spóźnieniem.
Wolne duchy i niska sumienność
Spośród pięciu głównych cech osobowości (tzw. Wielkiej Piątki) – otwartości, sumienności, ekstrawersji, ugodowości i neurotyczności – to sumienność najsilniej i najstabilniej wiąże się z punktualnością. Osoby, które wypadają na niej wysoko, znacznie częściej przychodzą na czas. – Dzieje się tak, ponieważ ludzie sumienni są zwykle odpowiedzialni, zorientowani na cel i zdyscyplinowani. Są też rzetelni i zwracają uwagę na szczegóły – wyjaśnia Geraldine Joaquim, psychoterapeutka z West Sussex w Anglii.

Cecha ta jest tak ważna, że metaanaliza z 2019 roku wykazała, iż sumienność jest najlepszym spośród cech „niekognitywnych” predyktorem ogólnego sukcesu życiowego. Dawna Ballard, profesor nadzwyczajna komunikacji na Uniwersytecie Teksasu w Austin i autorka książki „Time by Design” tłumaczy, że osoby sumienne spontanicznie budują nawyki sprzyjające punktualności. Przygotowują się, planują, tworzą strukturę dnia. – Z kolei gdy ktoś wypada nisko na skali sumienności, zwykle ma trudności z zarządzaniem czasem i zadaniami – dodaje.
Niższa sumienność wiąże się częściowo z chaosem organizacyjnym, mniejszą skłonnością do doprowadzania planów do końca oraz słabszym monitorowaniem czasu. Wszystko to bezpośrednio utrudnia konsekwentne pojawianie się o umówionej porze.
Żonglerzy i multitasking
Jeśli kochasz robić kilka rzeczy naraz – przeskakujesz między mailami, gotowaniem i odpisywaniem na wiadomości – możesz być naturalnie „polichroniczny”. Oznacza to preferowanie wielu zadań jednocześnie zamiast wykonywania ich po kolei.
W niektórych kreatywnych lub społecznych kontekstach może to być zaletą. Badania pokazują jednak, że taka skłonność często podkopuje punktualność. Są na przykład wyniki sugerujące, że osoby o wysokiej polichroniczności spóźniają się na umówione spotkania średnio nawet o 15 minut bardziej niż te, które funkcjonują w trybie monochronicznym (czyli „jedna rzecz naraz”). Conte tłumaczy mechanizm: – Polichronicy mają skłonność, by pierwszeństwo nadawać relacjom, rozmowom, temu, co właśnie się dzieje. Sztywne harmonogramy schodzą u nich na dalszy plan.
Ballard dodaje, że taka logika kieruje zachowaniami w kulturach polichronicznych – na przykład w wielu regionach Ameryki Łacińskiej czy Bliskiego Wschodu – a nie „tykanie zegara”. W takich miejscach nigdy nie przerwałoby się nagle rozmowy tylko po to, by gdzieś dotrzeć punktualnie. Byłoby to uznane za niegrzeczne i nieefektywne.
Paradoks polega na tym, że w kulturach monochronicznych – jak USA, Niemcy czy Japonia, a także w rodzinach i organizacjach, gdzie punktualność jest wysoko ceniona – takie zachowanie może zostać odebrane dokładnie odwrotnie. Jako lekceważące lub nieodpowiedzialne.
Nocne marki i rytm okołodobowy
Wewnętrzny zegar każdego człowieka tyka inaczej. Osoby o późnym chronotypie – potocznie „nocne marki” – naturalnie później zasypiają i później wstają. To często odbija się na punktualności, bo większość świata działa według porannego rozkładu. Powstaje to, co badacze nazywają „rozminięciem rytmu okołodobowego z wymaganiami otoczenia”.
– Jeśli jesteś sową, większość świata po prostu nie jest zgrana z twoim rytmem – podkreśla Ballard. Chodzi nie tylko o samą rozbieżność. Badania z zakresu chronobiologii pokazują, że u nocnych marków wydzielanie melatoniny często jest przesunięte. To sprawia, że wczesne poranki są dla nich poznawczo trudne i fizycznie obciążające. – W efekcie takim osobom dłużej zajmuje „rozruch”, bo hormony odpowiedzialne za wybudzenie nie są jeszcze w pełni aktywne, gdy trzeba wstać nienaturalnie wcześnie – wyjaśnia Joaquim. – Wciskanie drzemki oznacza potem pośpiech. A pośpiech sprzyja spóźnieniom.
Nocne marki spóźniają się jednak nie tylko na poranne spotkania. Rozminięcie z rytmem dobowym powiązano też z impulsywnością i trudnościami w planowaniu, które rozciągają się na resztę dnia. Badania wskazują, że sowy częściej przekraczają terminy, zaniżają czas potrzebny na przygotowanie się oraz mają większe wahania poziomu czujności w ciągu dnia. Wszystko to zwiększa ryzyko spóźnień, nie tylko o 8 rano.
Rozproszeni i „ślepota na czas”
U wielu osób źródłem spóźnień nie jest osobowość, lecz neurobiologia. Osoby z ADHD, ze spektrum autyzmu, z dysleksją i pokrewnymi trudnościami często doświadczają zjawiska nazywanego „ślepotą na czas”. To poczucie, że czas płynie inaczej lub mniej przewidywalnie niż dla większości ludzi. – Ślepota na czas utrudnia ocenę upływu minut i godzin – wyjaśnia Ballard. – Można przez to gubić się w momentach przejścia między zadaniami albo tak się w czymś zatopić, że czas dosłownie przestaje istnieć.

Badania to potwierdzają. Osoby z ADHD często zaniżają długość odcinków czasu i mają trudności z planowaniem oraz realizowaniem zadań z nadchodzącym terminem. Inne prace wskazują na podobne zaburzenia postrzegania czasu przy innych trudnościach neurorozwojowych – jak spektrum autyzmu, dysleksja, dyspraksja czy niektóre zaburzenia funkcji wykonawczych. Każde z nich może zakłócać poczucie czasu i sekwencjonowanie zadań.
Nigdy nie jest za późno, by się poprawić
Na koniec dobra wiadomość: nawet osoby spóźniające się całe życie mogą poprawić swoją punktualność. Szczególnie wtedy, gdy zamiast liczyć wyłącznie na silną wolę, skupią się na konkretnym obszarze, który sprawia im największą trudność. Aby to zrobić – nawet jeśli chcesz po prostu ogólnie walczyć z tendencją do spóźniania – Conte podkreśla znaczenie zmian strukturalnych. Pomagają wcześniejsze alarmy, wydłużanie przerw między kolejnymi zobowiązaniami czy planowanie buforów czasowych.
Isip zachęca, by pracować w zgodzie ze swoimi mocnymi stronami, zamiast próbować całkowicie się „przeprogramować”. Można więc postawić na takie rozwiązania, które nam realnie pasują: zegary wizualne, werbalne „odprawy” z kimś bliskim czy przygotowywanie rzeczy na długo przed wyjściem.
A może warto spojrzeć szerzej?
Nie trzeba też robić rewolucji od razu. – Wystarczy poprawić jeden fragment całego procesu, by zauważyć różnicę – podkreśla. Poleca również praktyczną metodę: wypisz wszystkie kroki potrzebne, by gdzieś dotrzeć. Czas dojazdu, znalezienie miejsca parkingowego, dojście z samochodu do miejsca spotkania. Następnie przypisz każdemu z nich realistyczne okno czasowe już na etapie planowania.
Dzięki temu zyskujesz dużo klarowniejszy obraz tego, co musi się wydarzyć i kiedy. Odpowiedzialność nie spoczywa jednak wyłącznie na osobach spóźnialskich. Ci, którzy są naturalnie punktualni, też mogą zmniejszyć napięcia, uznając, że inni po prostu inaczej doświadczają czasu. Pomaga też odrobina elastyczności i życzliwości w planowaniu wspólnych terminów.
– Cechy osobowości nie są wymierzone w nikogo osobiście – zauważa Ballard. – Jeśli ktoś nie ma tej cechy, która tobie ułatwia punktualność, zrozumienie jego priorytetów i perspektywy może naprawdę zmniejszyć konflikty.
Źródło: National Geographic

