70 proc. przypadków zarażonych koronawirusem nie przekazuje go dalej. Skąd więc pandemia?
Większość z nas jeżeliby zaraziła się koronawirusem mogłaby pewnie kogoś innego zainfekować, ale aż w 70 proc. przypadków nigdy do tego nie dochodzi. Za większość infekcji na świecie odpowiada marginalna grupa super-rozsiewaczy patogenu, twierdzą naukowcy.

Policzono, że 20 proc. zarażonych jest winna 80 proc. wszystkich przypadków infekcji SARS-CoV-2 na świecie. Transmisja wirusa najczęściej odbywa się podczas masowych spotkań ludzi w zamkniętych przestrzeniach, zwykle w dużych budynkach użyteczności publicznej, jak hale sportowe, czy koncertowe oraz w kościołach.
Dlaczego wnioski epidemiologów z Hongkongu są tak ważne? Pokazują bowiem, że władze państw dotkniętych epidemią lub zagrożonych II falą zachorowań mogą unikać ogólnego ”zamykania” kraju skupiając się w zamian na punktowo wybranych strefach izolacji i zakazywaniu zachowań dopuszczających obecność super-rozsiewaczy. W ten sposób uzyskuje się maksymalną ochronę przy minimalnym koszcie społecznym.
- Taki obraz wyłonił się z naszych badań. Wydarzenia z udziałem super-rozsiewaczy są częstsze, niż sądziliśmy. Zdecydowanie nie da się ich wyjaśnić przypadkowymi transmisjami. Częstotliwość z jaką się pojawiały przekroczyła nasze najśmielsze przypuszczenia – powiedział serwisowi Business Insider Ben Cowling, jeden z autorów badania.
Przykłady takich wydarzeń, gdzie jedna osoba mogła zainfekować tłum to choćby przypadek mieszkanki Korei Południowej, która podczas mszy zaraziła 43 osoby albo wokalistki, która podczas próby chóru w Waszyngtonie przeniosła wirusa na kolejne 53 osoby. Skrajnym przypadkiem jest nowojorski prawnik, który samodzielnie przekazał koronawirusa ponad 100 osobom ze swojego otoczenia.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Badania z Hongkongu oparte zostały jednak tylko na przypadkach z tego regionu. Cowling i jego koledzy przeanalizowali dane o 1000 zarażonych między 23 stycznia a 28 kwietnia. W 350 przypadkach transmisja nastąpiła na poziomie lokalnej wspólnoty, pozostałe zostały ”zaimportowane” z innych krajów. Za połowę tych miejscowych infekcji odpowiadało 6 super-rozsiewaczy biorących udział w ślubie, uroczystości religijnej i spotkaniu w barze.
Jeżeli chodzi o “zwykłe” infekcje, to 10 proc. pacjentów z Hongkongu odpowiada za 20 proc. przypadków gdy transmisja nastąpiła w domu, a zarażeni zostali ich bliscy – najczęściej jedna lub dwie osoby. - Główny nacisk powinien być kładziony na ograniczanie możliwości rozsiewu wirusa w miejscach spotkań dużych grup ludzi niezwiązanych jednak z domem, prędzej dużymi powierzchniami biurowymi, jak np. call center – tłumaczą epidemiolodzy.
- Rozumiemy wątpliwości czytelników sądzących, że nasze badanie jest na niewielkiej i mało reprezentatywnej grupie ludzi. Sądzimy jednak, że zaobserwowane przez nas zasady rozsiewu koronawirusa są uniwersalne – przekonują naukowcy w dzienniku ”New York Times”.
Podobnych obserwacji dokonano też wcześniej. W badaniu z 2011 roku epidemiolodzy ustalili, zasad 20-80 dotyczy różnych chorób zakaźnych, jak SARS czy malaria. W szczególnych przypadkach może to być nawet proporcja 10 proc. roznosicieli – 80 proc. infekcji, jak stwierdzono w Izraelu czy 8-80 jak w badaniu z Shenzen w Chinach
Przykład Japonii czy Korei Południowej pokazuje, że można “przeczekać” pandemię bez zamykania całego kraju i jego gospodarki. Wystarczy zastosować się do zasady, że unika się zamkniętych przestrzeni, tłumów i bliskiego kontaktu. Dzięki nim super-roznosiciele nie będą aż takim zagrożeniem.
Jan Sochaczewski

