W 2016 i 2017 roku rodzice być może się cieszyli, kiedy ich dzieci powstawały z kanap i biegały po dworze, polując na wyimaginowane stwory. Ale dzieci przez cały czas ściskały w dłoniach urządzenia elektroniczne: korzystały z aplikacji rzeczywistości rozszerzonej (AR, od augmented reality), która nakłada generowane komputerowo obrazy na widok otoczenia użytkownika, zmieniając prawdziwy świat w pole gry Pokémon Go – w pokemonowe safari.
 

Niektórzy naukowcy twierdzą, że czas spędzany przed ekranem może upośledzać zdolności poznawcze i powodować problemy behawioralne. Jednak korzystanie z rzeczywistości rozszerzonej, w przeciwieństwie do innych form mediów cyfrowych, polega przede wszystkim na interakcji ze światem rzeczywistym – zauważa prof. Chris Dede z Uniwersytetu Harvarda, specjalista od metod uczenia się.
 

Dede przewiduje, że w przyszłości lekcje będą dopasowane do rzeczywistości rozszerzonej: ekonomii będzie się nauczać w centrach handlowych, a biologii – w zoo. Inwestorzy spodziewają się więc wielkich zysków. Według szacunków Goldman Sachs w 2025 r. techniki edukacyjne oparte na rzeczywistości rozszerzonej oraz wirtualnej będą łącznie przynosić zyski rzędu 700 mln dol. rocznie.
 

Tekst: Nina Strochlic