Ten malarz był genialnym samoukiem. Dopiero pod koniec życia zyskał należne mu uznanie
Nikifor Krynicki żył zepchnięty na społeczny margines. Samotny, ubogi mężczyzna, który przez całe życie mierzył się z niemałymi ograniczeniami, postawił sobie jeden cel – zostać malarzem. Jako samouk wzbudził podziw w środowisku artystycznym, ale jego prace nie spotykały się z uznaniem odbiorców sztuki. Dopiero pod koniec życia zyskał należny mu szacunek, a dziś jest uznawany za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli polskiego prymitywizmu.

Spis treści:
- Trudne życie Nikifora Krynickiego
- Krynicki prymitywista miał naturalny talent
- Nazwisko wybrał mu sąd
- Odszedł, ale nie został zapomniany
Za życia Nikifor Krynicki sprzedawał swoje prace „za grosze”. Geniusz natchnionego samouka został doceniony dopiero pod koniec jego dni. Na kilka lat przed śmiercią Krynickiego dzieła, które wyszły spod jego pędzla, zaczęły pojawiać się w najbardziej prestiżowych galeriach sztuki w Polsce i na świecie. Dziś jego pracami interesują się najbardziej znani kolekcjonerzy i marszandzi. Kim był malarz, który swoim imieniem sygnował ponad 40 tys. dzieł?
Trudne życie Nikifora Krynickiego
Nikifor – a właściwie Epifaniusz Drowniak – urodził się 21 maja 1895 roku w Krynicy-Zdroju. Z pochodzenia by Łemkiem. Matka wychowywała go samotnie, w wielkiej biedzie. Jedynym źródłem utrzymania były dorywcze prace gospodarskie, do których Eudokia Dworak się najmowała. Często oznaczało to konieczność noszenia wody do krynickich pensjonatów i schronisk.
Po matce Nikifor odziedziczył wadę słuchu i wymowy. Niedosłyszący, wysławiający się bełkotliwymi zdaniami chłopak znalazł się w wyjątkowo trudnej sytuacji po wybuchu I wojny światowej. Stał się wówczas sierotą, a lokalna społeczność odrzuciła go, jakby był gorszy. W niewysokim, chudym i niepełnosprawnym chłopcu, który nie potrafił porozumieć się z otoczeniem, widzieli odmieńca. Tym samym skazali go na samotność i życie na społecznym marginesie. Pewnie by tam pozostał, gdyby pewnego dnia artyści nie wyciągnęli do niego pomocnej dłoni.
Nikifor, czyli zwycięzca
Już jako młody chłopiec przedstawiał się jako Nikifor. Dlaczego wybrał właśnie takie? Nie wiadomo. Być może bardzo w siebie wierzył, bo imię to wywodzi się od greckiego Nikiforos, oznaczającego „niosący zwycięstwo”.
Można by doszukiwać się w tym pewnej ironii. W końcu mowa o człowieku, który startował w dorosłość z najgorszej możliwej pozycji – osierocony, odrzucony, niepełnosprawny i bez środków do życia. Można by, gdyby nie fakt, że Nikifor miał w sobie coś, czego brakowało wielu innym ludziom. Mowa o woli przetrwania, celu i uporze.
Jego pracownią była cała Krynica
Nie wiadomo, kiedy zapragnął poświęcić się sztuce. Najstarsze zachowane prace artysty pochodzą sprzed 1920 roku. Jego ulubionym miejscem była ławka przy deptaku w centrum miasta. To właśnie tam powstało wiele jego dzieł, ale tak naprawdę każde miejsce było dobre dla Nikifora. Wystarczył mu nawet murek, jeżeli to, co widział przed sobą, w jakiś sposób do niego przemawiało.
Głównym tematem jego prac była Krynica ze swoimi domami uzdrowiskowymi, pensjonatami, pięknymi rezydencjami, kościołami, dworcem i torami kolejowymi. Uwielbiał też uwieczniać beskidzkie krajobrazy. Poza tym portretował przechodniów, znajomych i samego siebie.
Było miejsce, gdzie nie czuł się gorszy od innych
Tym, co często powtarzało się w jego pracach, było wnętrze cerkwi. Dlaczego właśnie tren motyw był bliski artyście? Ponieważ tam nie czuł, że ktoś stoi ponad nim. W świątyni wszyscy byli równi, bez względu na przynależność etniczną czy status społeczny i majątkowy. Cerkiew była miejscem, gdzie nie czuł się nieproszony i odepchnięty.
Krynicki prymitywista miał naturalny talent
Jako samouk, Nikifor malował w duchu nurtu naiwnego. Tworzył przede wszystkim akwarelką, którą czasami łączył z farbą olejną albo temperą. Pod koniec życia częściej zdarzało mu się używać kredek. Większe formaty nie były jego specjalnością. Sporo jego prac ma rozmiar zeszytowy.
Czy wynikało to z upodobań artysty? Raczej z dostępności materiałów. Dla ubogiego Nikifora wszystko było płótnem. Malował na tym, co miał pod ręką – na skrawkach papieru, kawałkach tektury i okładkach zeszytów.
Niezwykłe jest to, że nawet w niewielkim formacie udawało się mu uzyskać niepowtarzalny efekt monumentalności malowanych obiektów. Potrafił przedstawić całe bogactwo niuansów i po mistrzowsku ukazać nastrój.
Zdobył uznanie wśród artystów
Być może świat sztuki nigdy by o nim nie usłyszał, gdyby w 1930 roku ukraiński malarz Roman Turyn nie poznał się na jego talencie. Artysta zapoznał z twórczością Nikifora polskich i ukraińskich kapistów. Środowisko było pod wielkim wrażeniem umiejętności malarza-amatora. Jego sztuka naiwna dosłownie ich zachwyciła. Docenili przede wszystkim mistrzowskie operowanie kolorem.
W 1938 roku, na łamach czasopisma „Arkady”, pojawiła się pierwsza publikacja poświęcona krynickiemu prymitywiście, autorstwa krytyka sztuki Jerzego Wolffa. 11 lat później doczekał się pierwszej indywidualnej wystawy, zorganizowanej w warszawskim salonie SARP-u. Podczas wydarzenia został przedstawiony jako Jan Nikifor. Wystawę zorganizowali Ella i Andrzej Banachowie, którzy od 1948 do 1959 roku opiekowali się artystą.
W 1958 roku odbyła się pierwsza zagraniczna wystawa dzieł Nikifora. Od 22 maja do 30 czerwca prace malarza były wystawiane w paryskiej galerii Diny Vierny.
Nazwisko wybrał mu sąd
Skąd wzięło się nazwisko Krynicki? To zostało mu nadane urzędowo w 1962 roku. Nikifor miał wtedy po raz pierwszy w życiu wyjechać poza kraj, na wystawę swoich prac w Bułgarii. Okazało się jednak, że nie może przedstawić żadnego dokumentu, na podstawie którego mógłby uzyskać dokument tożsamości. Stefan Półchłopek, przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej w Krynicy, wystąpił wówczas do sądu z wnioskiem o nadanie mu tożsamości. 18 października Nikifor uzyskał akt urodzenia z nazwiskiem Krynicki.
41 lat później, działając na wniosek Zjednoczenia Łemków, Sąd Rejonowy w Muszynie unieważnił dokument z 1926 roku, uznając, że mężczyzna znany jako Nikifor to urodzony 21 maja 1895 roku Epifaniusz Drowniak.
Odszedł, ale nie został zapomniany
Krynicki malarz był wyjątkowo płodnym artystą. Jego dorobek obejmuje około 40 tysięcy dzieł. Wiele z nich przepadło. Zostały zgubione lub sprzedane za kilka groszy, gdy autorowi brakowało środków do życia.
Na szczęście większość prac spod pędzla Nikifora przetrwała dzięki malarzowi Marianowi Włosińskiemu. Artysta od 1960 roku opiekował się Nikiforem, dając mu przestrzeń do życia i pracy, a po śmierci autora zadbał o zachowanie jego dzieł.
Nikifor Krynicki zmarł 10 października 1968 roku. Spoczął na Starym Cmentarzu w Krynicy.
Nikifor Krynicki doczekał się wielu upamiętnień
Malarz z Krynicy został uwieczniony w obrazie w reżyserii Krzysztofa Krauzego i Joanny Kos-Krauze pt. „Mój Nikifor”. Tytułową rolę zagrała Krystyna Feldman, która za wspaniały popis aktorskiego kunsztu została nagrodzona wieloma prestiżowymi Nagrodami.
Banachowie napisali o Nikiforze kilka książek. Swoje utwory zadedykowali mu Zbigniew Herbert i Janusz Szuber. Poświęcono mu dwa pomniki: w Krynicy-Zdroju i we Lwowie. W 40. rocznicę śmierci artysty, na frontonie Domu Pomocy Społecznej w Foluszu, gdzie w XX wieku mieścił się szpital, w którym zmarł Nikifor, odsłonięto tablicę pamiątkową z płaskorzeźbą autorstwa Bogdana Samborskiego. Nikifor Krynicki patronuje też jednej z krakowskich ulic.
Nasz autor
Artur Białek
Dziennikarz i redaktor. Wcześniej związany z redakcjami regionalnymi, technologicznymi i motoryzacyjnymi. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o historii, kosmosie i przyrodzie, ale nie boi się żadnego tematu. Uwielbia podróżować, zwłaszcza rowerem na dystansach ultra. Zamiast wygodnego łóżka w hotelu, wybiera tarp i hamak. Prywatnie miłośnik literatury.

