Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Katastrofa samolotu w Indiach
  2. Tragedia rodziny dr. Pratika Joshi’ego

W czwartek, 12 czerwca br., doszło do wielkiej tragedii, która błyskawicznie obiegła media na całym świecie. Boeing 787 Dreamliner, należący do narodowego przewoźnika indyjskiego Air India, spadł tuż po starcie z Sardar Vallabhbhai Patel International Airport w Ahmedabadzie. W wyniku jego zderzenia z budynkiem zginęło ponad 290 osób. Wśród nich była rodzina, która leciała do Londynu, by rozpocząć nowe życie.

Katastrofa samolotu w Indiach

Samolot Boeing 787 Dreamliner spadł w pobliżu lotniska w Ahmadabadzie około godziny 14 czasu lokalnego (czyli 10 w Polsce) i uderzył w hostel dla studentów. Na opublikowanym przez Reutersa nagraniu z monitoringu widać, jak zaraz po starcie maszyna, która ma nadal wysunięte koła, zaczyna obniżać lot. Następnie wlatuje w budynek i dochodzi do potężnej eksplozji.

Flightradar24 poinformował, że maszyna straciła sygnał zaledwie kilka sekund po oderwaniu się od pasa startowego. Zanim runęła na ziemię, kapitan Sumeet Sabharwal — posiadający 8200 godzin nalotu — podniósł alarm i w desperacji nadał komunikat: „Mayday... Brak ciągu, utrata mocy, nie można się unieść”. Towarzyszył mu drugi pilot, Clive Kundar, który miał 1100 godzin doświadczenia w lataniu.

Dotychczas władze potwierdziły śmierć ponad 290 osób: 241 pasażerów i członków załogi (jedna osoba przeżyła), a także studentów i pracowników uczelni znajdujących się w budynku. Co najmniej 50 osób zostało rannych. Jak poinformowało biuro prasowe linii Air India, wśród pasażerów było 169 obywateli Indii, 53 Brytyjczyków, siedmiu Portugalczyków i jeden Kanadyjczyk.

Tragedia rodziny dr. Pratika Joshi’ego

Wiadomo już, że wśród ofiar znalazła się m.in. pięcioosobowa rodzina, której historia szczególnie porusza opinię publiczną. Dr Pratik Joshi od sześciu lat mieszkał samotnie w Londynie, budując karierę i przygotowując się do sprowadzenia swojej rodziny. Wreszcie, po wielu trudnych rozmowach, wizowych przeszkodach i miesiącach oczekiwania, jego najbliżsi mieli do niego dołączyć.

Według doniesień, jego żona dr Komi Vyas — szanowana lekarka w Pacific Hospital w Udaipur — zrezygnowała z pracy zaledwie dwa dni przed podróżą, by rozpocząć nowe życie za granicą. Ich dzieci — pięcioletni bliźniacy Nakul i Pradyut oraz ośmioletnia córka Miraya — nie mogły się doczekać przeprowadzki do Londynu. Niestety, nigdy tam nie dotarli.

Teraz w mediach sąsiedzi i przyjaciele wspominają parę nie tylko przez pryzmat ich osiągnięć, ale również życzliwości i wyznawanych wartości. — Całe miasto jest w szoku. Byli ciepłą, ambitną parą, która chciała jak najlepiej dla swoich dzieci — powiedział w rozmowie z News18 bliski przyjaciel rodziny. Inni z kolei w mediach społecznościowych podkreślają, że ich historia to brutalne przypomnienie, że życie jest przerażająco kruche. W komentarzach czytamy: „Wszystko, co budujesz, wszystko, na co masz nadzieję, wszystko, co kochasz, wisi na włosku. Więc póki możesz, żyj, kochaj i nie czekaj, aż szczęście zacznie się jutro”.

Reklama

Źródła: livemint.com, i.pl, LinkedIn

Nasza ekspertka

Sabina Zięba

Podróżniczka i dziennikarka, wcześniej związana z takimi reakcjami, jak m.in. „Wprost”, „Dzień Dobry TVN” i „Viva”. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o ciekawych kierunkach i turystyce. Miłośniczka dobrej lektury i wypraw na koniec świata. Uważa, że Mark Twain miał słuszność, mówiąc: „Za 20 lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”.

Sabina Zięba
Sabina Zięba
Reklama
Reklama
Reklama