Obyczaje wielkanocne w Polsce. Wiesz, czym są bziuki i krzyżoki?
Najpopularniejsze wielkanocne obyczaje to święcenie pokarmów w Wielką Sobotę, uroczyste śniadanie w niedzielę i śmigus-dyngus w poniedziałek. Ale w różnych regionach Polski znajdziemy ich o wiele więcej, kultywowanych przez cały okres Wielkiego Tygodnia.

Spis treści:
Wielki Piątek dobry zasiewu początek – mówi ludowe przysłowie. I taka też jest polska Wielkanoc: to czas celebracji życia, zmartwychwstania i wiosennego przebudzenia. Jest pełna tradycji nie tylko religijnych, ale też tych mających przedchrześcijańskie korzenie. Obchodzona na różne sposoby. Szczególnie wiejskie zwyczaje są wyjątkowo różnorodne, a czasami zaskakujące. Poznajmy niektóre z nich.
Święconka
Współczesna ceremonia święcenia pokarmów wygląda inaczej niż kiedyś: odbywa się w kościele lub ustalonym miejscu przed nim, w Wielką Sobotę. Dawniej ksiądz objeżdżał dworki szlacheckie, mieszczańskie domy i chaty bogatszych chłopów, by poświęcić pokarmy przygotowane na wielkanocne świętowanie. Uważano, że w tak wielkie święto nie godzi się jeść czegoś, co nie zostało pobłogosławione. Dlatego święcono wszystko, co przygotowywano do zjedzenia na Wielką Sobotę i kolejne dni.
Dopiero pod koniec XVIII w. Kościół wydał decyzję o błogosławieństwie pokarmów w świątyniach. Z czasem ilość święconego pokarmu malała, by w końcu zmieścić się w małym koszyku, w symbolicznej formie.
Wielkanocne potrawy
Zgodnie z tradycją w Wielką Niedzielę nie podawano ciepłych dań, ponieważ w największe święta nie powinno się wykonywać żadnej ciężkiej pracy, a za taką uważano rozpalanie ognia i gotowanie. Wszystkie potrawy przygotowywane były wcześniej, a w Niedzielę Wielkanocną odgrzewane lub jedzone na zimno. Na wsiach przestrzegano zasady, że wielkanocne śniadanie przygotowane ma być „na jednym dymie”, czyli tylko odgrzane. Echa tego obyczaju widać na naszych stołach i dziś, w postaci szeregu zimnych potraw: mięs, jajek faszerowanych, sałatki jarzynowej czy popularnej w Wielkopolsce studzieniny, czyli mięsnej galaretki.
Małgorzata Kunecka z Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie opowiada, że także najpopularniejsza dziś wielkanocna zupa, czyli żurek lub barszcz biały, ma ciekawą historię. Dawniej tego typu zupę jedzono często w Wielkim Poście. To czas przednówka, poprzedzający wiosnę i nową wegetację, kiedy do dyspozycji było niewiele produktów. Postny żurek był więc zupą cienką i mało pożywną, dlatego na Wielkanoc chętnie się z nim rozstawano, urządzając tzw. pogrzeb żuru i śledzia. Ten symboliczny koniec uzależnienia od postnych pokarmów obchodzono w Wielki Piątek wieczorem lub Wielką Sobotę rano.
Dzisiejszy wielkanocny żurek jest już zupą zupełnie inną: sytą, obfitą i pełną dodatków – kiełbasy, a przede wszystkim jajek. W niektórych regionach przygotowuje się zupę podobną do żuru, ale z dużą ilością chrzanu. W Małopolsce nazywana jest chrzanówką lanckorońską, a na Podhalu – sodrą. Niezależnie od regionu Wielkanoc wszędzie była „okazją do powetowania sobie długiej powściągliwości po rygorach Wielkiego Postu”, jak pisze Krystyna Bockenheim w książce „Przy polskim stole”.
Jajka i pisanki
Nie tylko w chrześcijaństwie jajko jest symbolem życia i sił witalnych. Podczas poświęconej zmartwychwstaniu Wielkanocy zajmuje szczególne miejsce, zarówno na stołach, jak i w obyczajach. Małgorzata Kunecka mówi, że jeszcze sto lat temu na wsi jajko było dobrem luksusowym, przeznaczonym raczej na sprzedaż na targu niż do codziennej konsumpcji. W Wielkanoc jednak trafiało także na wiejskie stoły. Skorupki z wielkanocnych jajek dawniej wynoszono także na grządki, by warzywa się rodziły, do sadu – by drzewa owocowały, i mieszano z karmą dla drobiu – by się dobrze chował.
Ale najpopularniejszy i przy okazji najbardziej kolorowy jest zwyczaj malowania jaj, czyli tworzenia pisanek. Pierwsze polskie znaleziska pisanek pochodzą z X w. z okolic Wrocławia i Opola. Najprostszym rodzajem pisanek są te zanurzane w barwniku, ale technik ozdabiania jest co niemiara. Barwione jajka – kraszanki – tradycyjnie uzyskuje się dzięki wykorzystaniu naturalnych pigmentów, np. zawartych w łupinach cebuli, szpinaku czy buraku. Nieco bardziej skomplikowaną techniką jest metoda batikowa, czyli malowanie wzorów na jajku za pomocą specjalnych pisaków, w których podgrzewa się wosk. Gdy wzór zastyga, barwi się skorupkę, a następnie zdrapuje wosk: tak powstają jasne ornamenty na kolorowym tle.
W okolicach Łowicza i Krakowa tworzy się nalepianki i oklejanki. Te pierwsze powstają przez nalepianie na skorupki kolorowych wycinanek z papieru. Oklejanki dekoruje się nie tylko papierem, ale też wieloma innymi materiałami – płatkami kwiatów, trawą, tkaninami czy włóczką. Najtrudniejsze są ażurki, które wykonuje się z samych wydmuszek. Przy użyciu różnych narzędzi na skorupce wywiercane są drobne wzory, następnie malowane farbami.
Lokalne zwyczaje
Od 2014 r. na mocy konwencji UNESCO Polska prowadzi krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Wpisano na nią kilkadziesiąt obyczajów i tradycji, także tych związanych z Wielkanocą. Wśród nich znalazły się m.in. dwa sposoby dekorowania pisanek: kroszonkarstwo oraz metoda batikowa, obydwa praktykowane na Opolszczyźnie. Poza tym trzy spośród wielu ciekawych wielkanocnych obyczajów.
- Pierwszy to tzw. krzyżoki w Borkach Małych – tradycja budowania bramy wielkanocnej z kilku tysięcy skorup jaj przez cały okres Wielkiego Postu. Brama umieszczana jest w centrum wsi w Wielką Sobotę w nocy, a w Niedzielę Wielkanocną przed wschodem słońca dwunastu kawalerów pieszo obchodzi pobliskie pola. Krzyżoki kultywuje się wyłącznie w sołectwie Borki Małe w gminie Olesno w woj. opolskim.
- W gminie Grodzisko Dolne obchodzi się tzw. turki grodziskie. To męskie formacje strażników Grobu Pańskiego składające się wyłącznie z kawalerów.
- Z kolei w Koprzywnicy w woj. świętokrzyskim praktykuje się bziuki – zwyczaj dmuchania ogniem w Wielką Sobotę. W procesji rezurekcyjnej biorą udział miejscowi strażacy. Co pewien czas dmuchają z ust naftą na palące się pochodnie, tworząc przy tym chmury ognia. I to jest dopiero widowisko!
Źródło: archiwum NG
Nasza autorka
Magdalena Rudzka
Dziennikarka „National Geographic Traveler" i „Kaleidoscope". Przez wiele lat również fotoedytorka w agencjach fotograficznych i magazynach. W National-Geographic.pl pisze przede wszystkim o przyrodzie. Lubi podróże po nieoczywistych miejscach, mięso i wino.