Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Nauka do kosza
  2. Anulowane programy marsjańskie
  3. Nie polecimy na Wenus ani Tytana
  4. Dokąd to wszystko prowadzi?

Od dłuższego czasu Planetary Society alarmuje, że nowy budżet Donalda Trumpa doprowadzi do radykalnego ograniczenia programu naukowego NASA. To, co przez lata było dumą agencji – czyli drobiazgowo planowane robotyczne misje zbierające szczegółowe dane o Układzie Słonecznym i Ziemi – zostanie skrajnie zmarginalizowane. Na szczęście Kongres USA sprzeciwił się prezydentowi i przyznał NASA dodatkowe 10 miliardów dolarów, ratując część programów załogowych.

Nauka do kosza

– To była jedna z najszybszych reakcji na prezydencki projekt budżetu dotyczący lotów kosmicznych z udziałem ludzi, jaką kiedykolwiek widziałem – powiedział Casey Dreier, szef ds. polityki kosmicznej w Planetary Society, organizacji promującej eksplorację kosmosu, z siedzibą w Pasadenie (Kalifornia). Dodał, że wsparcie Kongresu zapewniło NASA programową ochronę.

Członkowie Kongresu wykorzystali projekt ustawy Trumpa dotyczący ulg podatkowych i cięć wydatków, aby zabezpieczyć elementy programu NASA dotyczące lotów na Księżyc i Marsa – pomimo prezydenckiego wniosku budżetowego. Trump postulował zmniejszenie budżetu NASA z 24,8 mld dolarów do 18,8 mld – spadek aż o 24 proc. Choć nominalnie NASA otrzymuje dziś rekordowe środki, to jako udział w całym budżecie federalnym USA są one najniższe od wczesnych lat 60., sprzed ery programu Apollo.

Anulowane programy marsjańskie

Dział naukowy NASA – Science Mission Directorate – ma otrzymać o 47 do 50 proc. mniej środków, czyli realnie ok. 3,9 mld dolarów. Największe cięcia dotkną astrofizykę – aż o 66 proc. Anulowano programy balonowe oraz finansowanie misji: Chandra, Fermi, Euclid, LISA i Ariel. Drastycznie zredukowano budżet dla teleskopów Hubble’a i Webba. Wstrzymano prace nad nowym teleskopem Nancy Grace Roman.

Szczególnie mocno ucierpiały programy marsjańskie – na czele z Mars Sample Return. MSR to największe przedsięwzięcie naukowo-inżynieryjne w historii NASA. Znajdujący się na Czerwonej Planecie łazik Perseverance skutecznie pobiera próbki gleby w kraterze Jezero. Miały one zostać przekazane specjalnemu pojazdowi, który wyniesie je na orbitę i umieści w kapsule powrotnej, dostarczającej próbki na Ziemię. Byłby to przełom w badaniach nad życiem na Marsie.

Jednak dziś wiadomo, że tysiące godzin pracy tysięcy ludzi pójdą na marne. Próbki pozostaną na Marsie – być może do czasu, aż inna misja je zbierze. Ale to jedynie spekulacje. Aktualnie nie ma ani planów nowej misji, ani pewności, czy NASA zamierza zrealizować załogowy lot na Marsa w tym półwieczu. Skasowano także misje dwóch aktywnych marsjańskich orbiterów.

Nie polecimy na Wenus ani Tytana

Jakby tego było mało, anulowano planowane misje wenusjańskie – DAVINCI i VERITAS. Skasowano również niemal ukończoną misję Dragonfly na Tytana. Oznacza to, że mechaniczna ważka – wyposażona w algorytmy sztucznej inteligencji umożliwiające autonomiczny lot – nie pokaże nam świata z jeziorami ciekłego metanu.

Zakończono też programy zasłużonych sond, takich jak Osiris-Apex czy New Horizons – mimo że działają poprawnie, mają paliwo i mogłyby kontynuować lot w głębokiej przestrzeni kosmicznej.

Nowy budżet wymusił również likwidację lub drastyczne ograniczenia w programach obserwacji Ziemi, badania pogody kosmicznej i Słońca, a także cięcia aż o 70 proc. w astrobiologii. Jednocześnie zwiększono finansowanie dla programów załogowych – misji na Księżyc, Marsa, komercyjnych lotów rakietowych – co wskazuje na zmianę priorytetów agencji. Na szczęście Kongres zdołał uratować program Artemis i zapewnić finansowanie dla księżycowej stacji orbitalnej Gateway.

Dokąd to wszystko prowadzi?

Już teraz widać, że Europejska Agencja Kosmiczna niemal straciła strategicznego partnera. Wycofanie się USA z takich projektów, jak Euclid, LISA czy Ariel, nie napawa optymizmem. Misje te miały analizować atmosfery tysięcy egzoplanet i rejestrować fale grawitacyjne. Dziś ich przyszłość jest niepewna. Amerykańsko-europejski sojusz kosmiczny chwieje się w posadach.

Na osłabieniu NASA niewątpliwie zyskają Chiny – coraz bardziej niezależny i potężny gracz w przestrzeni kosmicznej. Cięcia w NASA oznaczają też falę zwolnień – doświadczonych naukowców i inżynierów przejmą ci, którzy mają budżet. A to może zmienić globalną równowagę sił w eksploracji kosmosu.

Reklama

Źródło: American Astronomical Society

Reklama
Reklama
Reklama