Reklama

Spis treści:

  1. Błędy w Biblii?
  2. Wieki ciemne. Skąd się wzięło takie przeświadczenie?
  3. Czytanie i pisanie – to dwie różne rzeczy
  4. Pisarze i intelektualiści wieków ciemnych
  5. Płodny Izydor
  6. Nowa forma edukacji w czasach postrzymskich
  7. Kościół a piśmienność
  8. Kobiety rosną w siłę
  9. Łacina coraz mniej zrozumiała

Tradycyjne historiograficzne stereotypy, tworzone głównie przez zniesmaczonych miłośników antyku, przedstawiają trzecią ćwierć pierwszego tysiąclecia (ok. 500–750) jako „wieki ciemne” Europy: czas, w którym rozum i klasyczna filozofia ustąpiły miejsca ignorancji i zabobonom. Ale czy słusznie?

Błędy w Biblii?

Księża i mnisi wciąż czytali Biblię, ale kopie, które mieli do dyspozycji, były pisane koszmarną łaciną, rojącą się od błędów gramatycznych. A owa garstka duchownych, którzy robili choć tyle, stanowiła wyjątek; reszta ludzi w ogóle nie potrafiła czytać. Jednak ten stereotyp nie jest pełnym – ani nawet połowicznym – obrazem.

Pod koniec VIII wieku zachodni skrybowie opracowali nowy rodzaj pisma i nowe metody kopiowania tekstów, które sprawiły, że wcześniejsze manuskrypty zapisane dawnymi stylami pisma zaczęły im się wydawać kompletnie archaiczne. W efekcie dość ochoczo pozbywali się starszych rękopisów po ich skopiowaniu – co oznacza, że zachowało się bardzo niewiele tekstów pochodzących sprzed drugiej połowy VIII wieku.

Wieki ciemne. Skąd się wzięło takie przeświadczenie?

Ogromnie komplikuje to proces rekonstruowania kultury intelektualnej łacińskiej Europy w trzeciej ćwierci pierwszego tysiąclecia. Wobec znikomej liczby zachowanych manuskryptów z tego okresu niezwykle trudno posłużyć się wprost ówczesnymi tekstami jako dowodem na to, że między VI a połową VIII wieku czytano i sporządzano kopie.

Brak oryginalnych manuskryptów pochodzących z tego okresu był, rzecz jasna, głównym czynnikiem, który przyczynił się do nadania mu etykietki „wieków ciemnych”; jednak przynajmniej po części ów brak świadectw jest iluzoryczny, gdyż był konsekwencją zniszczeń towarzyszących odmiennym upodobaniom pisarskim późniejszych mnichów.

W efekcie argumentacja musi się często opierać na pośrednim wnioskowaniu. Jak okazało się w ostatnich dekadach – tradycyjna charakterystyka edukacji i nauki w tych stuleciach (a już na pewno uporczywie utrzymująca się etykietka „wieków ciemnych”) jest w dużej mierze nietrafna i myląca.

Czytanie i pisanie – to dwie różne rzeczy

Ważnym intelektualnym krokiem naprzód było uświadomienie sobie, że „piśmienność”, choć jest rzeczownikiem w liczbie pojedynczej, tak naprawdę oznacza zjawisko złożone. Dziś zwykle wrzucamy czytanie i pisanie do jednego worka. Jednakże w przednowożytnych realiach czytanie i komponowanie tekstu – sztuka tworzenia w rozmaitych gatunkach literackich różnej trudności – były częstokroć umiejętnościami odrębnymi, nabywanymi przez różne osoby i służącymi odmiennym celom.

Fizyczny akt pisania – praca z piórem, pergaminem i inkaustem – był jeszcze inną sztuką, często o niższym statusie niż czytanie i komponowanie. W świecie rzymskim komponowanie polegało z reguły na dyktowaniu tekstu posłusznym skrybom i nawet czytano zazwyczaj na głos.

Pisarze i intelektualiści wieków ciemnych

Intelektualne dokonania niektórych czołowych duchownych, takich jak Braulion – i może w jeszcze większej mierze jego nauczyciel, Izydor z Sewilli – były niezwykle bogate.

Urodzony około roku 560 w południowej Hiszpanii Izydor otrzymał klasyczne wykształcenie w zakresie języka i literatury łacińskiej pod kierunkiem swego brata Leandra, architekta trzeciego synodu w Toledo, który w 589 roku doprowadził Wizygotów do chrześcijaństwa nicejskiego i po którym Izydor około roku 600 przejął funkcję biskupa Sewilli.

Izydor z Sewilli
Izydor z Sewilli /Il. Bartolomé Esteban Murillo/domena publiczna

Po śmierci Izydora w 636 roku Braulion sporządził wykaz jego dzieł. Jest to imponujący katalog: dwadzieścia ksiąg o gramatyce (edukacyjnych prac składających się na oparte na klasycznych wzorcach studium językowo-literackie) oraz mnóstwo innych, poświęconych dyscyplinie kościelnej, egzegezie biblijnej i historii.

Płodny Izydor

Nikt na wczesnośredniowiecznym Zachodzie nie mógł się równać z Izydorem pod względem płodności pisarskiej, ale w innych chrześcijańskich mikrokosmosach postrzymskiego Zachodu było wielu uczonych mężów. Spod ich pióra w rzekomych „wiekach ciemnych” wychodziła obfitość kazań, praw kanonicznych, liturgii, żywotów świętych i dzieł religijnych.

Po bliższym i życzliwszym zbadaniu także świeckie elity zachodnich państw powstałych po rozpadzie imperium rzymskiego okazują się bardziej wykształcone, niż wcześniej sądzono, choć ewidentnie w zróżnicowanej mierze.

Olbrzymia większość była biernie piśmienna: nauczona jeśli nie kompozycji, to przynajmniej czytania Biblii. Zwykle byli oni też funkcjonalnie piśmienni, gdyż musieli sobie radzić zarówno z dokumentami prawnymi (choć być może z pomocą specjalistów), jak i z własnymi, opartymi na rejestrach narzędziami administracyjnymi, które pozwalały im zarządzać majątkami ziemskimi.

W ostatnich dekadach XX wieku w północno-środkowej Hiszpanii odkryto skarbnicę dokumentów spisanych na łupku i datowanych na okres od końca VI do połowy VIII stulecia – wiele z nich należy właśnie do tej administracyjno-prawnej kategorii. To nietypowo trwałe medium uchroniło przed zniszczeniem teksty, które na postrzymskim Zachodzie w większości zapewne spisywano masowo na bardziej ulotnych skrawkach papirusu lub pergaminu, a czasem nawet na drewnianych tabliczkach.

Nowa forma edukacji w czasach postrzymskich

Choć jednak w Europie „wieków ciemnych” znajomość łaciny, w znacznej części silnie kształtowana przez klasyczne i późnorzymskie chrześcijańskie dziedzictwo, nie była rzadkością, opierała się ona teraz na zupełnie nowej infrastrukturze.

Późnorzymskie elity ziemiańskie uczyli czytać i pisać zawodowi, pracujący na własną rękę nauczyciele języka i literatury – gramatycy, których można było znaleźć w większości targowych miast imperium. Ten program nauczania rozszerzali, dla tych, którzy mogli sobie na to pozwolić, retorzy i filozofowie działający w ośrodkach akademickich.

Dzieci elit spędzały kilka kosztownych lat na zgłębianiu pod kierunkiem owych nauczycieli małego kanonu ustalonych tekstów, ucząc się „poprawnej” łaciny i przyswajając sobie wspólny kod kulturowy, który przygotowywał je do życia publicznego w świecie rzymskim.

Jednakże na postrzymskim Zachodzie nie tylko szybko przestały funkcjonować dawne ośrodki akademickie, ale i zniknęła cała klasa zawodowych gramatyków. W Brytanii Święty Patryk jest ostatnią osobą, o której wiadomo, że pobierała – około 400 roku – naukę u zawodowego gramatyka; w Galii i Hiszpanii gramatycy zniknęli przed końcem V wieku. Nieco dłużej utrzymali się w Italii: w pierwszej połowie VI stulecia gramatyków i retorów wciąż można było znaleźć przynajmniej w Rzymie, Rawennie i Mediolanie (w tej właśnie tradycji kształcił się Wenancjusz).

Wenancjusz czyta swoją poezję
Wenancjusz czyta swoją poezję /Il. Lawrence Alma-Tadema

Kościół a piśmienność

Na całym dawnym rzymskim Zachodzie – w Galii, Hiszpanii i Italii – było tylko około 350 biskupstw. A raz nadane, każde z nich było piastowane dożywotnio. Dla kontrastu, około 400 roku, u szczytu rozwoju państwowej biurokracji, sama tylko zachodnia połowa imperium rzymskiego oferowała swoim wykształconym ziemiańskim elitom co najmniej 3 tysiące wysokich stanowisk w każdym dziesięcioleciu, a wiele innych atrakcyjnych posad niższego szczebla czekało na kandydatów o pośledniejszym statusie.

Niektóre z tych ziemiańskich rodzin nie przetrwały upadku imperium, ale spośród wielu, którym się to udało, jedynie niewielka mniejszość obrała kariery kościelne. Nawet przyjmując, że atrakcyjne były również niektóre podrzędne stanowiska klerykalne, Kościół w okresie postrzymskim zdecydowanie nie był strukturą na tyle dużą, by wchłonąć wszystkich niedobitków rzymskiego ziemiaństwa.

Większość z nich szybko zaczęła służyć swoim nowym władcom jako wojownicy. To z kolei wyjaśnia, dlaczego gramatycy porzucili swą profesję i zniknęły ośrodki wyższej edukacji. Wraz z rozpadem struktur państwowych, które zatrudniały ich absolwentów, bardzo kosztowna nauka języka i literatury klasycznej – nie mówiąc już o bardziej zaawansowanej znajomości filozofii i prawa – straciła praktyczne zastosowanie.

Nawet jeśli łacina i klasyczna edukacja jako taka zachowały w dużej mierze swój kulturowy prestiż wyznaczników elitarnego statusu, gruntowne klasyczne wykształcenie szybko stało się niszowym luksusem w świecie, w którym pola bitwy, a nie biskupstwa, zastąpiły urzędy jako typowe środowisko życia elit. Elitarne rody nie widziały już potrzeby wykładania pokaźnych sum na edukację, która przestała zwiększać szanse ich dzieci na sukces życiowy, i w efekcie popyt na usługi gramatyków spadł.

Kobiety rosną w siłę

Tak więc, mimo że kultura klasyczna nie zniknęła w okresie postrzymskim, struktury edukacyjne stanowiące fundament wykształcenia elit przeszły poważną metamorfozę.

Odkąd zabrakło gramatyków, ogniskiem podstawowej edukacji stał się dom rodzinny, gdzie kobiety – matki – odgrywały główną rolę we wstępnym kształceniu dzieci. Jednym z ubocznych skutków tego stanu rzeczy było to, że istniejące w czasach rzymskich różnice w poziomie wykształcenia mężczyzn i kobiet zaczęły zanikać i jeśli już, to właśnie kobiety z elit stały się na wczesnośredniowiecznym Zachodzie lepiej wykształcone niż ich męscy krewni.

Stąd pokaźna liczba wykształconych kobiet w literackim otoczeniu wczesnośredniowiecznych biskupów: kilka pojawia się na przykład w zachowanej korespondencji Brauliona. W jednym wypadku, na wyraźną prośbę (nieznanej skądinąd) Apicelli, do słów pocieszenia Braulion dołączył kopie (apokryficznych) ksiąg Tobiasza i Judyty.

Łacina coraz mniej zrozumiała

To zastąpienie edukacji profesjonalnej przez domową silnie z kolei wpłynęło na dominujące wzorce wykształcenia elit. W dłuższej skali czasowej przyspieszyło, nawet w elitarnych kręgach, przejście z łaciny na rozmaite formy języka staroromańskiego, z których ostatecznie ukształtował się współczesny język francuski, hiszpański i włoski. Z kilku anegdotycznych przekazów wynika jednak jasno, że pewna forma łaciny (a nie starofrancuski ani starohiszpański) była językiem mówionym elit jeszcze w X wieku, kiedy to wciąż potrafiły one porozumieć się ze sobą na terenie od południowej Hiszpanii po północno-środkową Francję.

Ale bez gramatyków z ich zbiorami reguł coraz trudniejsze stawało się pielęgnowanie ustalonej, jednolitej formy pisanej łaciny, charakterystycznej dla późnorzymskich elit. Ponieważ ludziom nie wtłaczano już do głów rozmaitych „poprawnych” końcówek wyrazów, jakie wyszczególniały podręczniki gramatyków, fleksyjne formy klasycznej łaciny zaczęły zanikać w codziennym użyciu, a mówiona łacina postrzymskich elit szybko odeszła od klasycznych norm ich rzymskich poprzedników w stronę znacznie prostszych wzorców.

To uproszczenie, nieuniknione w świecie, w którym nauczyciele nie przestrzegali rygorystycznie reguł gramatyków, sprawiało też, że teksty pisane bardziej skomplikowaną, klasycyzującą łaciną stawały się mniej zrozumiałe. Stąd, choć elity wciąż posługiwały się w mowie pewną formą łaciny, bardziej wyrafinowane formy lingwistyczne wkrótce stały się nieczytelne dla niewprawnego odbiorcy.

To jest przedruk z książki „Chrześcijaństwo. Triumf religii”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis w przekładzie Adama Bukowskiego, Jacka Środy, Norberta Radomskiego. Tytuł, skróty i śródtytuły pochodzą od National Geographic Polska.

Chrześcijaństwo
Reklama
Reklama
Reklama