To nie film. Prawdziwy piracki skarb u wybrzeży Madagaskaru odkryty po wiekach
Zrabowany skarb, zaginiony wrak, tajemnicze artefakty. Archeolodzy natrafili na morską kapsułę czasu, która może zmienić to, co wiemy o Złotym Wieku Piractwa.

Spis treści:
Historie o piratach na dobre wpisały się już we współczesną popkulturę. W opowieściach o postrachach mórz jest jednak ziarno prawdy. Choć wiele z nich to legendy, niektóre okazują się mieć solidne podstawy historyczne, czego dowodem jest niedawne odkrycie wraku statku porwanego przez piratów ponad 300 lat temu u wybrzeży Madagaskaru.
Wrak u wybrzeży Madagaskaru
Chodzi o wrak portugalskiego okrętu wojennego Nossa Senhora do Cabo. W 1721 roku jednostka padła ofiarą pirackiego ataku na wodach Oceanu Indyjskiego. Po ponad dekadzie badań w rejonie wyspy Nosy Boraha, dawniej znanej jako Île Sainte-Marie, eksperci z amerykańskiego Center for Historic Shipwreck Preservation potwierdzili, że to właśnie ten statek. Najpierw przeanalizowali jednak m.in. kształt kadłuba, odnalezione artefakty oraz historyczne dokumenty.
Statek, którego nazwa w tłumaczeniu na język polski oznacza „Naszą Panią z Przylądka”, wyruszył z Goa do Lizbony. Wówczas ten indyjski stan był portugalską kolonią. Na pokładzie znajdowali się wysocy rangą urzędnicy, w tym ustępujący wicekról Goa i arcybiskup, a także około 200 niewolników z Mozambiku. Nossa Senhora do Cabo transportowała sztabki złota i srebra, klejnoty, luksusowe tkaniny i dewocjonalia. Dziś taki ładunek zostałby wyceniony na ponad pół miliona złotych.
Atak na pełnym morzu
W kwietniu 1721 roku statek został zaatakowany przez słynnych piratów – Oliviera Levasseura oraz Johna Taylora. Levasseur to postać legendarna w historii piractwa – francuski korsarz, który siał postrach na wodach Oceanu Indyjskiego w czasie tzw. Złotego Wieku Piractwa. W momencie ataku okręt był osłabiony – wcześniej napotkał burzę, a załoga, by uniknąć zatonięcia, zmuszona była pozbyć się części uzbrojenia.
Piraci przejęli kontrolę nad statkiem i poprowadzili go w stronę Île Sainte-Marie – wyspy, która w XVIII wieku była jedną z najważniejszych baz pirackich na świecie. Ze względu na swoje położenie w pobliżu głównych szlaków morskich, naturalne porty oraz brak silnych struktur państwowych, wyspa przyciągała takich awanturników jak Henry Every, William Kidd czy Edward England.
Po rozgrabieniu skarbu piraci postanowili zatopić statek, aby zatuszować ślady przestępstwa. Los pasażerów, w tym duchownych i zniewolonych ludzi, do dziś pozostaje tajemnicą. Wiadomo jedynie, że portugalskiego wicekróla wykupiono za 2000 dolarów – kwotę znaczącą, choć niewielką w porównaniu z wartością skradzionych bogactw.
Świadectwa minionej epoki
Do tej pory z wraku wydobyto ponad 3300 artefaktów, w tym monety z arabskimi inskrypcjami, chińską porcelanę i figurki religijne. Szczególnie intrygującym znaleziskiem jest płytka z kości słoniowej z wygrawerowanym złotem skrótem INRI („Iesus Nazarenus Rex Iudaeorum”). To cenne znaleziska nie tylko z punktu widzenia materialnego, ale i historycznego. Wiele mówi nie tylko o ówczesnym handlu i religii, ale także wymianie kulturowej.
Badacze twierdzą, że w rejonie Nosy Boraha mogą znajdować się jeszcze co najmniej cztery inne wraki statków porwanych przez piratów. Zatopione jednostki to swego rodzaju nietknięte kapsuły czasu. Każda z nich może przynieść kolejne odkrycia o złotej erze piractwa i kolonialnej ekspansji europejskich potęg.
Źródło: Smithsonian Magazine
Nasz autor
Mateusz Łysiak
Dziennikarz podróżniczy, rowerzysta, górołaz. Poza szlakiem amator kuchni włoskiej, popkultury i języka hiszpańskiego.

