Ostrożnie z żartami z Polaków! „Polish jokes” w USA są dziś przejawem rasizmu
Amerykańskie „Polish jokes” wyśmiewają Polaków, bo przybywający tam kiedyś imigranci znad Wisły niewiele wiedzieli o USA. Są też jednak dowodem ksenofobii i ignorancji Anglosasów, a także efektem kopiowania propagandy nazistowskiej.

Spis treści:
- Polski wykrywacz min szefa CNN
- Prawdziwa historia wykrywacza min
- Skąd wzięły się „Polish jokes”
- Nazistowska propaganda
„Wiesz, co jest ciekawego w Polakach? Chowają swoich zmarłych tak, żeby dupy wystawały im z ziemi. Mają wtedy gdzie parkować rowery” – mówi jedna z bohaterek ekranizacji powieści „Elegia dla bidoków” J.D. Vance’a – wiceprezydenta-elekta USA. W samej książce takiego fragmentu nie znajdziemy, wprowadzili go do scenariusza twórcy filmu.
Zamierzali obrazić Polaków czy chcieli tylko pokazać uprzedzenia i kompleksy opisywanej amerykańskiej biedoty? Tak czy owak, sięgają po obecne w Stanach Zjednoczonych tzw. „Polish jokes” – dowcipy, w których Polacy wychodzą na głupców i prymitywów.
Polski wykrywacz min szefa CNN
Kawał z „Elegii dla bidoków” nie był autorstwa J.D. Vance’a, natomiast podobne kpiny padały z ust innych osób publicznych w USA. W 1999 roku miliarder Ted Turner – właściciel telewizji CNN – postanowił pożartować podczas swojego wystąpienia na konferencji o planowaniu rodziny w Waszyngtonie. Opowiedział wtedy zgromadzonym, „jak wygląda polski wykrywacz min”. W odpowiedzi zamknął oczy i zaczął nogą macać przed sobą ziemię. Amerykańska Polonia była zbulwersowana, zwłaszcza że Turner zakpił również z papieża Jana Pawła II i stanowiska Kościoła katolickiego w sprawach reprodukcyjnych.
W odpowiedzi ówczesny polski wiceminister spraw zagranicznych Radek Sikorski nazwał zachowanie twórcy CNN rasistowskim i zakłamanym. „Czy Turner opowiedziałby podobny żart o innych mniejszościach, takich jak czarnoskórzy, homoseksualiści lub Żydzi?” – spytał. Sikorski zagroził, że strona polska wycofa reklamy z mediów Turnera, bo skoro uważa on Polaków za prymitywów, to obędzie się bez pieniędzy polskich podatników. Ostatecznie miliarder przesłał przeprosiny.
Prawdziwa historia wykrywacza min
Publicyści podkreślali potem, że „Polish joke” Turnera był nie tylko przejawem nieuzasadnionego poczucia wyższości, lecz także ignorancji miliardera. Tak się składa, że wykrywacz min to polski wynalazek z czasów II wojny światowej. Jego autorem był inżynier por. Józef Kosacki, oficer Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Nad swoim pomysłem wykorzystania fal radiowych do wykrywania w ziemi metalowych przedmiotów pracował jeszcze przed wojną, a prototyp opracował na przełomie lat 1941–1942. Była to tyczka z talerzem, do której podłączono specjalne słuchawki. Saper przesuwał ten zaledwie kilkunastokilogramowy detektor przed sobą, a o wykryciu w gruncie metalu alarmował pisk w słuchawkach.
Polski wykrywacz min został użyty pierwszy raz na masową skalę podczas słynnej bitwy pod El Alamejn, sto kilometrów na zachód od Aleksandrii, jesienią 1942 roku. Alianci przedarli się wówczas przez pola minowe hitlerowców na egipskiej pustyni i pokonali Afrika Korps pod wodzą feldmarszałka Erwina Rommla. Obok batalii stalingradzkiej, bitwa ta uchodzi za jedną z najważniejszych w II wojnie światowej. Zatrzymała pochód wojsk niemiecko-włoskich w Afryce Północnej w stronę Bliskiego Wschodu oraz uniemożliwiła państwom Osi zdobycie dominacji nad basenem Morza Śródziemnego.
Sprzętu Kosackiego, poddanego pewnym przeróbkom, używano jeszcze w czasie wojny w Zatoce Perskiej w 1991 roku. Z brytyjskiej armii wycofano go dopiero w roku 1995, a więc na kilka lat przed tyradą Turnera.
Skąd wzięły się „Polish jokes”
Skąd w ogóle wzięły się pogardliwe „Polish jokes” w USA? Były efektem napływu emigrantów z ziem polskich na przełomie XIX i XX wieku. Do roku 1914 przybyło ich tam „za chlebem” prawie 2,5 miliona Polaków. Najczęściej byli to niewykształceni migranci ekonomiczni.
„Dola ich ciężka, straszna – i kto by odmalował wierny jej obraz, ten by stworzył epos nędzy ludzkiej. O tych dniach bez kawałka chleba, w których głód żelazną ręką targa wnętrzności, o nocach, spędzonych w dokach, pod odkrytem niebem, o snach, przerywanych brzęczeniem moskitów w lecie, poświstem wiatru w zimie, łatwiej jest pisać lub słuchać, niż je odczuć lub przejść samemu... Kto im tam nie robi krzywdy? Kto nie chce. Początkowa ich historia, to historia nędzy, tęsknoty, bolesnych zwątpień i poniewierki” – pisał o nich Henryk Sienkiewicz.
„Emigracja nasza w Ameryce nie ma żadnego podobieństwa do emigracji, zamieszkującej Francję lub Szwajcarię. Ci ostatni – to wychodźcy polityczni, wyrzuceni burzami rewolucyjnemi; w Ameryce nie ma prawie politycznych polskich wychodźców. Przeważnie są to chłopi i robotnicy, wychodzący za chlebem. Zrozumiecie więc łatwo, że w kraju, zamieszkanym przez ludność bynajmniej nie sentymentalną, ale energiczną, z którą współzawodnictwo istotnie trudno jest wytrzymać, los tych ludzi, mało oświeconych, nie rozumiejących stosunków tamtejszych, nie znających języka, nie wiedzących, jak sobie dać rady, istotnie musi być opłakanym” – podkreślał pisarz.
Prof. Janusz Pasterski podsumowywał w zbiorze „Węzły pamięci niepodległej Polski”, że „emigracja »za chlebem« była konsekwencją określonej sytuacji historycznej, przemian społecznych i niedostatków gospodarczych. W swej wczesnej fazie mniej miała z barwnej opowieści o pionierskim życiu, a więcej z dramatu ludzi wykorzenionych i wyzyskiwanych, niewykształconych i bezradnych”. Stąd wzięły się kpiny o Polakach w USA.
Nazistowska propaganda
Dr hab. Tomasz Pudłocki – profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalizujący się w relacjach Polski z USA w wiekach XIX i XX – nie kojarzy innych amerykańskich dowcipów tak mocno zabarwionych etnicznie. Aczkolwiek ruch natywistów, czyli antyimigranckich ksenofobów w USA, brał na celownik różne niepożądane przez siebie grupy. Na przykład wszystkich, którzy nie byli wystarczająco biali i protestanccy. – Irlandczycy i Włosi byli traktowani jako katolicy, pijacy i brutale – podkreśla prof. Pudłocki.
Zwraca przy tym uwagę, że fenomen „Polish jokes” miał kilka fal. Otóż niektóre wczesne dowcipy tego typu mogły być opowiadane przed I wojną światową w spornych regionach polsko-niemieckich, takich jak Śląsk. Rozpowszechniane najpierw przez niemieckich nacjonalistów, zostały następnie odgrzane przez narodowosocjalistyczną propagandę, by pokazać Polaków jako podludzi i usprawiedliwić zbrodniczą politykę Hitlera. I to właśnie z nazistowskiej Trzeciej Rzeszy niektóre takie dowcipy mogły trafić do USA razem z powojennymi niemieckimi imigrantami.
Dziś sytuacja się zmieniła. Od wybryku Turnera minęło 25 lat, a „Polish joke” z „Elegii dla bidoków” więcej mówi o opowiadającej go postaci niż o ogólnym podejściu do Polaków. – Wybitnie rzadko ktokolwiek pozwoliłby sobie w dyskursie publicznym na żarty etniczne. Jest to politycznie niepoprawne i fatalnie przyjmowane. Zatem „Polish jokes” są w zaniku – komentuje prof. Pudłocki.
Źródła:
- Mike Croll, „The History of Landmines”, Leo Cooper 1998
- Janusz Pasterski i inni, „Węzły pamięci niepodległej Polski”, Znak 2014
- Henryk Sienkiewicz, „Pisma zapomniane i niewydane”, Wydawnictwo Zakładu Narodowego imienia Ossolińskich 1922
- „Europe Heard the one about Ted Turner”
Nasz ekspert
Adam Węgłowski
Adam Węgłowski – dziennikarz i pisarz. Były redaktor naczelny magazynu „Focus Historia”, autor artykułów m.in. do „Przekroju”, „Ciekawostek historycznych”. Wydał serię kryminałów retro o detektywie Kamilu Kordzie, a także książki popularyzujące historię, w tym „Bardzo polską historię wszystkiego” oraz „Wieki bezwstydu”. Napisał też powieść „Czas mocy” oraz audioserial grozy „Pastor” – rozgrywający się na przełomie wieków XVII i XVIII w Prusach. W swoich rodzinnych stronach, na Mazurach, autor umiejscowił także powieści „Pruski lód ” oraz „Upierz”.