Reklama

Spis treści:

  1. Król czy mecenas sztuki?
  2. Przyjęcie tylko dla zaproszonych gości

Uległość wobec Rosji, brak stanowczości w obliczu narastającej agresji ze strony państw ościennych, przystąpienie do konfederacji targowickiej i doprowadzenie do rozbiorów, które na długie lata wymazały Rzeczpospolitą z mapy Europy. Nie ulega wątpliwości, że Stanisław August Poniatowski zasłużył sobie na surową ocenę. Nie można jednak powiedzieć, że rządy ostatniego króla Polski były jednoznacznie negatywne. Należy przypomnieć, że to właśnie Poniatowski zwołał Sejm Czteroletni i doprowadził do uchwalenia Konstytucji 3 maja. Zreformował szkolnictwo i powołał nowatorską jak na owe czasy instytucję – Komisję Edukacji Narodowej. Wspierał też rozwój kultury i sztuki.

Król czy mecenas sztuki?

Niektórzy krytycy Poniatowskiego twierdzą, że bardziej niż na króla nadawał się na ministra kultury. Jest w tym sporo racji. Stanisław August był przecież znanym kolekcjonerem dzieł sztuki, inicjatorem powstania pierwszej stałej sceny publicznej w Polsce. Sprowadzał do kraju zagranicznych artystów, wspierał powstanie czasopisma „Monitor”. Nie można zapomnieć, że Poniatowskiemu zależało też na stworzeniu warunków, w których możliwa była swobodna wymiana myśli i poglądów.

Król karmił artystów, by ci mogli karmić ludzi

W tym celu organizował tzw. obiady czwartkowe – inspirowane paryskimi salonami literackimi cotygodniowe spotkania polskich intelektualistów, literatów i artystów. Dziś zwyczaj ten jest kojarzony przede wszystkim z osobą króla, jednak należy podkreślić, że Poniatowski jedynie pełnił rolę organizatora biesiady. Faktycznym inicjatorem spotkań, nazywanych też „mądrymi obiadami” lub po prostu – „czwartkami”, był Adam Kazimierz Czartoryski. W praktyce obiady czwartkowe nie były niczym innym, jak kontynuacją organizowanych przez księcia spotkań, które odbywały się w Pałacu Błękitnym. A że Poniatowski lubował się w sztuce, zgodził się bez wahania.

Pierwsze spotkanie odbyło się w 1770 roku. Było pierwszym z wielu, bo król organizował „czwartki” regularnie przez siedem lat. Nie po to, by zaspokoić próżność. Stanisław August karmił artystów, by ci mogli karmić społeczeństwo oświeconymi ideami.

Przyjęcie tylko dla zaproszonych gości

W odróżnieniu od spotkań organizowanych w Paryżu, w obiadach czwartkowych mogli uczestniczyć tylko mężczyźni. Skład gości nie był stały (z nielicznymi wyjątkami). W przyjęciu uczestniczyło maksymalnie 12 zaproszonych przez monarchę biesiadników. Stałe miejsce przy stole mieli Adam Naruszewicz i Stanisław Trembecki. Oprócz nich pojawiali się także między innymi Ignacy Potocki, Hugo Kołłątaj, Ignacy Krasicki, Franciszek Bohomolec, Józef Wybicki i wielu innych ludzi kultury i sztuki.

Biesiadnicy zwyczajowo spotykali się w Pokoju Żółtym lub Gabinecie Marmurowym na Zamku Królewskim, a latem – w pałacyku w Łazienkach. Zasiadali przy okrągłym stole, ale obsługa nie od razu wnosiła wykwintne dania.

Obiady czwartkowe, czyli strawa dla ducha...

Spotkanie rozpoczynano dyskusją na temat literatury, malarstwa, rzeźby, muzyki i nauki. Rozmowy nie cichły nawet podczas posiłku i po obiedzie. Nie unikano też rozmów o polityce, bo obiady czwartkowe służyły nie tylko wyróżnianiu utworów głoszących oświecone idee. Poniatowski wierzył, że szerząc nowoczesne myśli i poglądy, przygotowuje grunt pod zmiany w państwie. Po dyskusji odczytywano teksty, które każdy przygotowywał na tę okazję. Były to wiersze, dramaty, rozprawy naukowe i filozoficzne.

... i dla ciała

Dyskusja była gwoździem programu, jednak król nie mógł pozwolić, by ktokolwiek opuścił jego włości z pustym żołądkiem. Przygotowaniem potraw na tę okazję zajmował się słynny Paul Tremo, który po mistrzowsku łączył polskie i francuskie tradycje kulinarne.

Na przystawkę zazwyczaj podawano talerz wędlin. Następnie na stole pojawiał się barszcz z uszkami, zupa cebulowa albo rosół z jarząbków. Daniem głównym najczęściej była barania pieczeń, ale serwowano też szczupaka w białym winie, cietrzewie z buraczkami lub głuszce z czerwoną kapustą. Do tego podawano jarzyny i pikantne marynaty.

Co biesiadnicy dostawali do picia? Hiszpańskie lub francuskie wino. Jednak na znak protestu przeciwko szerzącemu się w Polsce pijaństwu, kielich króla najczęściej był napełniany wodą.

Zwyczajowy deser

Dlaczego w obiadach czwartkowych nie uczestniczyły kobiety? Bo dzięki temu można było swobodnie recytować obsceniczne wiersze, które każdy gość znajdował pod nakryciem. Niektóre były tak pikantne, że nie nadawały się do odczytania w tak zacnym gronie.

Nasz autor

Artur Białek

Dziennikarz i redaktor. Wcześniej związany z redakcjami regionalnymi, technologicznymi i motoryzacyjnymi. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o historii, kosmosie i przyrodzie, ale nie boi się żadnego tematu. Uwielbia podróżować, zwłaszcza rowerem na dystansach ultra. Zamiast wygodnego łóżka w hotelu, wybiera tarp i hamak. Prywatnie miłośnik literatury.
Reklama
Reklama
Reklama