Nikt nie przypuszczał, że ten rejs zakończy się tragedią. Tak wyglądało pierwsze porwanie samolotu
Choć nikt z porywaczy nie planował tragedii, ich nieprzygotowanie i przemoc doprowadziły do śmierci 26 osób. Od tego momentu lotnictwo pasażerskie nigdy już nie było takie samo.

Spis treści:
- Podniebny komfort lat 40. i popularna trasa nad deltą Rzeki Perłowej
- Krótki lot, który zakończył się tragedią
- Śledztwo i konsekwencje pierwszego w historii porwania samolotu
Choć dzisiaj doniesienia o porwaniach samolotów pojawiają się coraz rzadziej, kiedyś były dużo poważniejszym zagrożeniem – porywacze wymuszali okup, domagali się azylu lub planowali zamachy polityczne. Pomimo tego, że większość takich incydentów miała miejsce dopiero w latach 60. i 70., pierwsze znane porwanie komercyjnego samolotu miało miejsce już 16 lipca 1948 roku. Maszyna – wodnosamolot Catalina noszący nazwę „Miss Macao” – obsługiwała zaledwie 20‑minutową trasę między Makau (wówczas kolonia portugalska) a Hongkongiem (brytyjska kolonia).
Podniebny komfort lat 40. i popularna trasa nad deltą Rzeki Perłowej
W drugiej połowie lat 40. podróże samolotem między Makau a Hongkongiem były symbolem luksusu, ale też codziennością dla zamożnych mieszkańców regionu. Podniebna przeprawa trwała około 20 minut – była więc szybszą alternatywą dla żeglugi, a na dodatek możliwą bez rezerwacji. Bilety często kupowano bowiem tuż przed wejściem na pokład.
Samoloty wodne startowały bezpośrednio z powierzchni morza, ponieważ Makau nie dysponowało wówczas lotniskiem. Loty realizowała Macau Air Transport Company, spółka zależna hongkońskich linii Cathay Pacific. Na potrzeby połączeń wykorzystywano samoloty Consolidated PBY Catalina, znane z wojskowej przeszłości, a także z przystosowania do lądowania na wodzie. Jedna z tych maszyn nosiła nazwę „Miss Macao”.
Z tego połączenia korzystali głównie biznesmeni oraz handlarze złotem – Makau było wtedy jedynym legalnym rynkiem tego kruszcu w Azji Wschodniej. Podróż miała charakter niemal towarzyski – na pokładzie wolno było palić, a bagaż sprawdzano jedynie powierzchownie. W takich warunkach 16 lipca 1948 roku rozpoczął się lot, który na zawsze zmienił historię lotnictwa.
Krótki lot, który zakończył się tragedią
Tego dnia na pokład „Miss Macao” weszło 27 osób – dwóch pilotów, jedna stewardesa i 24 pasażerów. Wśród nich znajdowała się grupa czterech mężczyzn, którzy nie zamierzali dotrzeć do Hongkongu. Ich celem było porwanie samolotu, przejęcie kontroli nad maszyną i wymuszenie okupu za życie pasażerów. Planowali także kradzież wartościowych przedmiotów – zegarków, biżuterii, gotówki.
Chwilę po starcie jeden z napastników wtargnął do kokpitu i zażądał oddania sterów. Kapitan Dale Cramer, amerykański weteran lotniczy, odmówił. Doszło do szamotaniny. Według relacji jedynego świadka, główny porywacz, Chiu Tok, zrobił podstawowe przeszkolenie lotnicze, lecz nie był w stanie samodzielnie poprowadzić maszyny. W chaosie padły strzały – kapitan i pierwszy oficer Ken McDuff zostali zastrzeleni. Ciało jednego z nich wpadło na drążek sterowniczy, co spowodowało nagłą utratę kontroli nad samolotem.
„Miss Macao” runęła do Morza Południowochińskiego. Spośród wszystkich osób na pokładzie tylko jedna przeżyła – 24-letni Wong Yu, rolnik z południowych Chin. Twierdził, że był przypadkowym pasażerem i zdołał chwycić za kamizelkę ratunkową, zanim maszyna rozbiła się o taflę wody. Został wyłowiony przez rybaka i przewieziony do szpitala w Makau.
Śledztwo i konsekwencje pierwszego w historii porwania samolotu
Z początku wersja Wonga wydawała się wiarygodna – utrzymywał, że doszło do eksplozji w powietrzu, a on sam został wyrzucony z wraku. Jednak kiedy śledczy odnaleźli fragmenty kadłuba z licznymi śladami po kulach, jego zeznania zaczęły budzić poważne wątpliwości. Dodatkowo Wong próbował uciec ze szpitala i zachowywał się dosyć podejrzanie.
Władze nie zdecydowały się jednak na brutalne metody przesłuchań, mając na uwadze jego nie najlepszy stan psychiczny. Zamiast tego umieściły w szpitalu kilkunastu mówiących po chińsku tajnych agentów. Udawali oni pacjentów i mieli za zadanie zaprzyjaźnić się z ocalałym rolnikiem. Po kilku tygodniach jeden z nich zdobył zaufanie Wonga, a ten przyznał się do udziału w próbie porwania. Opisał szczegóły planu: porywacze zamierzali zmusić pilotów do lądowania w południowych Chinach, okraść pasażerów i uciec. Nikt nie miał zginąć.
Choć prawda wyszła na jaw, wkrótce pojawił się problem natury prawnej. Samolot należał do spółki zarejestrowanej w Hongkongu, katastrofa miała miejsce nad wodami międzynarodowymi, a sam Wong był obywatelem Chin. Portugalskie władze w Makau odmówiły przeprowadzenia procesu, uznając, że to nie ich jurysdykcja. Również Brytyjczycy nie chcieli brać na siebie odpowiedzialności. Finalnie w 1951 roku Wong Yu został deportowany z Makau do Chin kontynentalnych. Zmarł kilka lat później w wieku 27 lat, nie ponosząc żadnej odpowiedzialności karnej za udział w porwaniu.
Źródło: CNN
Nasza ekspertka
Sabina Zięba
Podróżniczka i dziennikarka, wcześniej związana z takimi redakcjami, jak m.in. „Wprost”, „Dzień Dobry TVN” i „Viva”. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o ciekawych kierunkach i turystyce. Miłośniczka dobrej lektury i wypraw na koniec świata. Uważa, że Mark Twain miał słuszność, mówiąc: „Za 20 lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj”.


