Reklama

Naukowcy z Cambridge i Oksfordu postanowili sprawdzić, na co chorowali mieszkańcy rzymskiego fortu Vindolanda. Znajdował się on kilkanaście kilometrów od Muru Hadriana, który odgraniczał północne rubieże Cesarstwa Rzymskiego od barbarzyńców, wojowniczych Kaledończyków. Od I do początku V w. n.e. Imperium Rzymskie zajmowało duże tereny obecnej Wielkiej Brytanii.

Vindolanda był jednym z wieli fortów, którego żołnierze w momencie zagrożenia obsadzali Mur Hadriana.

„Skarb” w rzymskim ścieku

Od wielu dekad trwają szeroko zakrojone wykopaliska na terenie Vindolanda. Stanowisko archeologiczne położone jest w północnej Anglii, na zachód od Newcastle upon Tyne.

Cechuje je wilgotna gleba. A to archeolodzy bardzo lubią – dzięki temu świetnie zachowują się zabytki organiczne. W ten sposób do naszych czasów przetrwały całkiem nieźle również relikty słynnego Biskupina. W rzymskim forcie wilgoć zakonserwowała na przykład setki starożytnych butów.

Tym razem badacze Vindolanda, zamiast szukać tylko złota czy monet, skupili się na osadach z kanału ściekowego łaźni z III wieku n.e. Pobrali oni 50 próbek czarnego i szarego błota z rur, którymi niegdyś spływały nieczystości z latryn.

W kanale znaleziono nie tylko paciorki i ceramikę, ale przede wszystkim setki jaj pasożytów. Jak one wpływały na życie ludzie? Naukowcy opisali to na łamach czasopisma „Parasitology”.

Kilka pasożytów i jednak wyjątkowa „niespodzianka”

Naukowcy użyli nowoczesnych mikroskopów oraz specjalnych testów molekularnych o nazwie ELISA. Te ostatnie działają jak wykrywacz kłamstw dla białek – potrafią wyłapać ślady pasożytów, których nie da się zobaczyć pod standardowym mikroskopem.

W kanale ściekowym rzymskiego fortu wykryto trzy rodzaje pasożytów jelitowych. Są to:

  • glista ludzka (Ascaris sp.);
  • włosogłówka (Trichuris sp.);
  • Giardia duodenalis – mikroskopijny pierwotniak.

Odkrycie Giardia duodenalis jest szczególnie istotne, ponieważ stanowi pierwszy dowód na obecność tego pasożyta w rzymskiej Brytanii. Wszystkie wymienione gatunki rozprzestrzeniały się drogą fekalno-oralną, zazwyczaj przez zanieczyszczoną wodę i żywność.

– Trzy rodzaje pasożytów, które znaleźliśmy, mogły prowadzić do niedożywienia i wywoływać biegunkę u niektórych rzymskich żołnierzy – powiedziała dr Marissa Ledger, która kierowała częścią badania w ramach swojej pracy doktorskiej na Wydziale Archeologii Uniwersytetu Cambridge.

Życie na granicy Imperium

Dlaczego te znaleziska są tak ważne dla historyków? Opowiadają one nam one brutalną prawdę o higienie (a może jej braku?) w rzymskim wojsku. Wszystkie te pasożyty rozprzestrzeniały się przez zanieczyszczoną wodę, jedzenie lub brudne ręce.

Mimo że Rzymianie budowali wspaniałe łaźnie i systemy kanalizacyjne, ich wspólne latryny nie chroniły przed infekcjami. Ludzie zarażali się tam nawzajem, korzystając z tych samych udogodnień. Lekarze w forcie byli w tamtych czasach niemal bezradni. Nie mieli leków, które mogłyby skutecznie wybić te pasożyty, więc infekcje mogły trwać tygodniami, a nawet latami.

Żołnierze cierpieli na niedożywienie, bolesne skurcze brzucha i drastyczną utratę wagi. Osłabiony organizm legionisty był mniej zdolny do walki i ciężkiej służby na chłodnej północy.

Mniejszy fort – mniej zagrożeń?

Co ciekawe, w dużych miastach rzymskich, jak Londyn czy York, ludzie byli nękani przez większą liczbę pasożytów, na przykład tasiemce pochodzące z ryb lub mięsa. W wojskowym forcie Vindolanda dominowały głównie te „toaletowe” pasożyty. Pokazuje to, że życie na granicy imperium było walką nie tylko z barbarzyńcami, ale też z niewidzialnym wrogiem, który czaił się w misce z jedzeniem i w rzymskich wodociągach.

Źródło: Parasitology

Nasz autor

Szymon Zdziebłowski

Dziennikarz naukowy i podróżniczy, z wykształcenia archeolog śródziemnomorski. Przez wiele lat był związany z Serwisem Nauka w Polsce PAP. Opublikował m.in. dwa przewodniki turystyczne po Egipcie, a ostatnio – popularnonaukową książkę „Wielka Piramida. Tajemnice cudu starożytności” o największej egipskiej piramidzie. Miłośnik niewielkich, lokalnych muzeów. Uwielbia długie trasy rowerowe, szczególnie te prowadzące wzdłuż rzek. Lubi poznawać nieznane zakamarki Niemiec, zarówno na dwóch kółkach, jak i w czasie górskiego trekkingu.
Reklama
Reklama
Reklama