Polacy odkryli szczątki zaginionego polarnika – „Najbardziej nietypowe badania w mojej karierze”
Szczątki brytyjskiego badacza Dennisa „Tinka” Bella odkryli przypadkowo polscy polarnicy z Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego. Bell zaginął w 1959 roku. – To najbardziej nietypowe badania w mojej dotychczasowej karierze – powiedział jeden z członków ekspedycji archeologicznej.

Spis treści:
Na zagadkowe artefakty i ludzkie kości natknęli się w styczniu 2025 roku członkowie grupy 49. Polskiej Wyprawy Antarktycznej. Ich bazą jest Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego usytuowana nad Zatoką Admiralicji na Wyspie Króla Jerzego w archipelagu Szetlandów Południowych
Natychmiast podjęto decyzję o zorganizowaniu wizji lokalnej przez specjalistów, zanim teren pokryje się śniegiem. Powstała grupa, w której składzie znaleźli się również archeolodzy.
„Najbardziej nietypowe badania”
– Bez wątpienia to najbardziej nietypowe badania w mojej dotychczasowej karierze. Choć mam doświadczenie polarne – w tym archeologiczne – ale nie miałem dotąd doświadczenia w archeologii glacjalnej – przekazał National Greographic Polska prof. Piotr Kittel, archeolog i geomorfolog, z Uniwersytetu Łódzkiego, który uczestniczył w ratowniczych badaniach archeologicznych.
Oprócz niego w zespole znaleźli się antropolożka dr Paulina Borówka z Uniwersytetu Łódzkiego, glacjolog dr Dariusz Puczko z Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN, archeolog dr Artur Ginter z Uniwersytetu Łódzkiego oraz geodeta Artur Adamek.

Szczątki feralnego polarnika wytopiły się z lodowca, ale co ciekawe miejsce znalezienia jego szczątków, nie jest lokalizacją, w której zaginął. Lodowce, pod wpływem grawitacji, przemieszczają swoją masę lodu.
Co udało się odkryć?
Badacze podeszli do dokumentacji znaleziska w bardzo skrupulatny sposób. Zebrany materiał umieszczono w jednorazowych, ponumerowanych torbach inwentarzowych. Każdy odnaleziony artefakt i ludzkie kości zostały zadokumentowane fotograficznie i umieszczone przestrzennie dzięki sprzętowi GPS RTK. W ten sposób powstał szczegółowy model 3D.
Naukowcy posiłkowali się też bezzałogowymi statkami powietrznymi, czyli dronami.
Badacze nie zakładali wykopu archeologicznego. – Szczątki leżały głównie bezpośrednio na lodowcu, ewentualnie na niewielkiej, kilkucentymetrowej miąższości, pokrywie morenowej – opisuje prof. Kittel. Odkryto znaczną liczbę artefaktów – przedmiotów, które miał ze sobą Dennis. Wśród nich są zwinięte tekstylia, które zachowały się w dobrym stanie. Poza tym znaleziono:
- pozostałości brytyjskiej wojskowej radiostacji używanej podczas II wojny światowej;
- drewniane paliki i fragmenty tekstyliów z brytyjskich namiotów wojskowych;
- fragmenty bambusowych kijków narciarskich;
- szklane pojemniki na kosmetyki.
- pozostałości lampy naftowej lub benzynowej.
Co było największych zaskoczeniem dla prof. Kittla? – Zdecydowanie najbardziej zaskoczyła mnie duża ilość szczątków, przede wszystkim artefaktów, na stosunkowo niewielkim obszarze. A także bardzo dobry stan ich zachowania – powiedział ekspert.

Prace terenowe zawieszono z powodu rozpoczęcia sezonu akumulacji na lodowcu – zaczęło przybywać lodu i śniegu, co mogło być niebezpieczne dla archeologów. – Największą trudność [w czasie badań – przyp. red.] stanowiły warunki terenowe: lód, a zwłaszcza osuwający się po powierzchni wału lodowo-morenowego gruz i odrywające się od stoku i zsuwające się głazy – wspomina prof. Kittel.
Nie ma wątpliwość, kim był zmarły
Aby rozwiązać zagadkę, kim był zmarły, ludzkie szczątki zebrano metodą bezkontaktową, aby zapobiec zanieczyszczeniu, w celu dalszej identyfikacji DNA.
Obecność artefaktów z połowy XX wieku, głównie brytyjskiego pochodzenia, sugerowała potencjalny związek między odkrytymi szczątkami a znanym wydarzeniem. 26 lipca 1959 roku członek brytyjskiej ekspedycji naukowej, Dennis Ronald Bell (zwany również „Tink”), wpadł do szczeliny po zachodniej stronie Zatoki Admiralicji na Wyspie Króla Jerzego. Pomimo prób ratunkowych, jego ciała nigdy nie odnaleziono.
Polacy przekazali kości Brytyjczykom. W Wielkiej Brytanii dokonano analizy porównawczej DNA i uzyskano potwierdzenie, że znalezione szczątki należały właśnie do Bella.
Jakie uczucia towarzyszyły ekspedycji w czasie badań znalezionych szczątków? – Każdy z nas patrzył na temat od innej strony, dla mnie dynamika procesów glacjalnych robiła największe wrażenie. Ale to co nas wszystkich łączyło to radość rozwiązywania tajemnicy i to, że być może przyczyniamy się do zamknięcia sprawy z przed wielu, wielu lat. Jak się okazało skutecznie, Dennis wrócił do rodziny – mówi National Geographic Polska dr Dariusz Puczko.
Planowane są dalsze badania. Członkowie polskiej ekspedycji chcą pozyskać środki na ten cel. Być może topniejące lodowce, pod wpływem zmian klimatu, odsłonią kolejne ślady przeszłości. – Monitoring tego terenu będzie prowadzony w okresach letnich – zapowiedział dr Puczko.
Źródło: National Geographic Polska
Nasz autor
Szymon Zdziebłowski
Dziennikarz naukowy i podróżniczy, z wykształcenia archeolog śródziemnomorski. Przez wiele lat był związany z Serwisem Nauka w Polsce PAP. Opublikował m.in. dwa przewodniki turystyczne po Egipcie, a ostatnio – popularnonaukową książkę „Wielka Piramida. Tajemnice cudu starożytności” o największej egipskiej piramidzie. Miłośnik niewielkich, lokalnych muzeów. Uwielbia długie trasy rowerowe, szczególnie te prowadzące wzdłuż rzek. Lubi poznawać nieznane zakamarki Niemiec, zarówno na dwóch kółkach, jak i w czasie górskiego trekkingu.

