Reklama

Spis treści:

  1. Rzeczpospolita miała pozostać słaba
  2. Zawiązanie spisku
  3. Początek walk
  4. Upadek zrywu

W XVIII wieku dawna potęga Rzeczypospolitej była już tylko wspomnieniem. Już w poprzednim stuleciu, na mocy rozejmu andruszowskiego, Carstwo Rosyjskie odebrało nam Zadnieprze z Kijowem. Rzeczpospolita słabła, a imperium rosyjskie rosło w siłę. Caryca Katarzyna II panoszyła się u nas jak u siebie. Osadziła na tronie swojego kochanka, związanego z Familią Czartoryskich Stanisława Augusta Poniatowskiego, a na stanowisku ambasadora umieściła przebiegłego i brutalnego Mikołaja Repnina, który po mistrzowsku podsycał podziały między zwolennikami szlacheckich wolności i opowiadającymi się za reformami. Jego nadrzędnym zadaniem było pozorowanie zmian i niedopuszczenie do żadnych realnych reform.

Rzeczpospolita miała pozostać słaba

Zmiany ustrojowe, które w 1764 roku zapoczątkował Stanisław August Poniatowski, zrywały z kultywowanym przez kilka stuleci systemem demokracji szlacheckiej. Największe kontrowersje wzbudziły postulowane przez Prusy i Rosję żądania przyznania równych praw politycznych innowiercom, zamieszkującym Koronę i Wielkie Księstwo Litewskie.

Król zmuszony do posłuszeństwa wobec swojej dobrodziejki

W 1767 roku, pod pozorem obrony praw innowierców, granice Rzeczypospolitej przekroczył dwudziestotysięczny oddział wojsk rosyjskich. 20 marca Repnin doprowadził do zawiązania dwóch konfederacji różnowierczych: toruńskiej dla Korony i słuckiej dla Wielkiego Księstwa Litewskiego.

W reakcji na te wydarzenia, 23 czerwca katolicka szlachta, podjudzana przez Repnina, zawiązała konfederację radomską, wymierzoną przeciwko królowi. Szlachta wierzyła, że poseł carycy obali króla. On natomiast sprytnym ruchem zmusił Poniatowskiego do uległości wobec Katarzyny II. W 1767 roku rozpoczął się sejm repninowski, zawiązany w celu rewizji reform podjętych podczas sejmu konwokacyjnego w 1764 roku.

Sprawa równouprawnienia innowierców nadal pozostawała nierozwiązana. Żeby wymusić na posłach posłuszeństwo, 14 października Repnin nakazał porwać przywódców konfederacji radomskiej, by mieć pewność, że jego wola zostanie wypełniona.

Rzeczpospolita pod butem carycy

24 lutego 1768 roku Rzeczpospolita zawarła z Rosją traktat wieczystej przyjaźni, który de facto czynił ją protektoratem rosyjskim. Na mocy postanowień umowy, Katarzyna II gwarantowała nienaruszalność granic i wewnętrznego ustroju państwa.

Caryca Katarzyna II Wielka była władczynią absolutną. Osadziła na polskim tronie swojego kochanka
Caryca Katarzyna II Wielka była władczynią absolutną. Osadziła na polskim tronie swojego kochanka ryc. Fyodor Rokotov (1735–1808), Wikimedia Commons, public domain

Dwa dni później uchwalone zostały prawa kardynalne. Tym samym równouprawnienie innowierców stało się nienaruszalnym prawem Rzeczypospolitej. Prawa te i traktat dały carycy prawo do nieograniczonego ingerowania w sprawy polskie i litewskie.

W przededniu tych wydarzeń Warszawę opuściła grupa posłów, którzy niebawem mieli zawiązać spisek wymierzony przeciwko carskiej Rosji i królowi, w obronie wolności i wiary katolickiej.

Zawiązanie spisku

29 lutego 1768 roku w Barze związana została konfederacja generalna. Przywódcami zrywu byli Michał Hieronim Krasiński, Kazimierz Pułaski, Joachim Potocki i Wacław Rzewuski. Adam Stanisław Krasiński został marszałkiem generalnym koronnym, a Józef Pułaski – marszałkiem związku wojskowego. Księdza Marka Jandołowicza mianowano przywódcą religijnym. Szczęsny Czacki i Michał Wielhorski zostali ideologami politycznymi.

Pod aktem związkowym pojawiło się 298 podpisów, ale konfederaci mieli nadzieję na szybki wzrost liczebności armii składającej się z żołnierzy chorągwi komputowych, magnackich milicji ordynackich, sołtysowych i nadwornych. Szlachta miała za zadanie utworzyć w województwach rodzaj pospolitego ruszenia i powołać do oddziałów jednego pieszego na dziesięciu poddanych chłopów i jednego jeźdźca na 10 posiadanych włók i poddanych chałup chłopskich. Mieszczanie mieli dostarczyć broń, amunicję i artylerię. Żydzi zobowiązali się do wystawienia ochotników. Starostowie mieli wystawić jednego pieszego z łanu albo jednego konnego z trzech łanów.

Reakcja króla

Gdy wieść o konfederacji dotarła do Warszawy, Poniatowski postanowił wysłać mediatora, ale zabezpieczył się też zbrojnie. Repnin starał się go przekonać, że będzie lepiej, jeżeli wojska carskie, stacjonujące w Rzeczypospolitej w liczbie 20 tys. zbrojnych, stłumią bunt, zanim monarcha zostanie obalony.

Poseł carycy nie zamierzał czekać na wyniki mediacji. Zanim Jędrzej Mokronowski wyruszył do konfederatów, rozkazał generałowi Piotrowi Kreczetnikowowi przypuścić uderzenie.

Początek walk

Mimo że mniej liczne, oddziały carskie dysponowały lepszym uzbrojeniem. Rosjanie wspierani przez wierne królowi wojska koronne zdobyli Bar, a spiskowcy musieli przenieść walki na Ukrainę.

Konfederaci liczyli na pomoc Turcji, jednak wkrótce doszło tam do buntu kozaków i chłopów pańszczyźnianych. Nastąpiła istna rzeź ludności polskiej i żydowskiej. Niektóre źródła wskazują, że mogło wówczas zginąć nawet 20 tys. osób. Bunt został okrutnie stłumiony, a jego przywódcy, Maksym Żeleźniak i Iwan Gonta, zostali straceni.

Po pomoc do innych państw

Niebawem walki objęły cały większość terytorium kraju. Konfederaci dysponowali mniej licznymi, słabiej uzbrojonymi i gorzej zorganizowanymi siłami. Nie mieli innego wyjścia, jak poszukać sojuszników. Polska szlachta zyskała finansowe i militarne wsparcie Francji. Austria wydała zgodę na tworzenie baz na swoim terytorium, a Turcja wypowiedziała Rosji wojnę. Katarzyna II była jednak zdeterminowana, by pozostać protektorką Rzeczypospolitej.

Błędna decyzja

Stanisław August Poniatowski
Stanisław August Poniatowski, portret autorstwa Marcello Bacciarellego, fot. Wikimedia commons/Domena publiczna

13 października 1770 roku spiskowcy uchwalili akt detronizacji Stanisława Augusta Poniatowskiego. 3 listopada siły konfederatów uprowadziły w Warszawie monarchę z zamiarem przewiezienia go na Jasną Górę. Do tego jednak nie doszło. Jan Kuźma uwolnił króla, a gdy ten wrócił do swojego zamku, ogłosił się męczennikiem. Rosja zadbała, by wieść o tym błyskawicznie rozniosła się po Europie. W rezultacie konfederaci stracili całe poparcie dla swojej sprawy i wszystkich sojuszników.

Upadek zrywu

Konfederaci walczyli przez ponad cztery lata, aż w końcu ich zryw został stłumiony. 18 sierpnia 1772 roku poddała się Częstochowa, jeden z kluczowych punktów obrony konfederatów. Walki trwały nadal, ale upadek zrywu był już tylko kwestią czasu. W tym czasie w walkach po stronie szlachty wzięło udział około 100 tys. ludzi, Polaków i Litwinów. Doszło do ponad 500 bitew.

Wśród najbardziej dramatycznych starć warto wymienić bitwę pod Białymstokiem (1769), w obronie Okopów Świętej Trójcy (1769), pod Dobrą (1770), Widawą (1771), Stołowiczami (1771), obronę Lanckorony (1771) i walki o krakowski Wawel (1772). Jako bohaterowie zapisali się przede wszystkim Kazimierz Pułaski, Józef Sawa Caliński i Józef Zaremba.

Jaki los spotkał uczestników zrywu? Część przywódców pozostała na emigracji. Ponad 14 tys. konfederatów ukarano zsyłką na Sybir. Resztę przymusowo wcielono do armii carskiej.

Konfederacja barska a I rozbiór Polski

Caryca stłumiła bunt, ale nie przyszło jej to łatwo. Gdy wydawało się, że powstanie chyli się ku upadkowi, wybuchało w innej części kraju. Katarzyna II zrozumiała, że sama nie podporządkuje sobie całej Rzeczypospolitej. Nie musiała jednak obawiać się utraty wpływów, bo na stole leżał już gotowy plan podziału ziem polskich między Rosję, Prusy i Austrię.

5 sierpnia 1772 roku trzy mocarstwa podpisały w Petersburgu traktat rozbiorowy. Propaganda utrzymywała, że byłą to reakcja na szerzącą się w kraju anarchię. W rezultacie wina za pozbawienie Rzeczypospolitej suwerenności miała spaść na konfederatów.

Była to oczywista manipulacja. Decyzję o rozbiorze polskich ziem podjęto już w 1771 roku, a pierwszy traktat rosyjsko-pruski podpisano 17 lutego 1772 roku. Trwający bunt magnaterii był tylko wygodnym pretekstem do wcielenia tych planów w życie.

Nasz autor

Artur Białek

Dziennikarz i redaktor. Wcześniej związany z redakcjami regionalnymi, technologicznymi i motoryzacyjnymi. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o historii, kosmosie i przyrodzie, ale nie boi się żadnego tematu. Uwielbia podróżować, zwłaszcza rowerem na dystansach ultra. Zamiast wygodnego łóżka w hotelu, wybiera tarp i hamak. Prywatnie miłośnik literatury.
Reklama
Reklama
Reklama