Reklama

Spis treści:

  1. Katastrofa promu „Jan Heweliusz” – przebieg tragicznej nocy na Bałtyku
  2. Przyczyny i konsekwencje katastrofy
  3. Katastrofa Heweliusza a bezpieczeństwo żeglugi i dziedzictwo tragedii

Katastrofa promu Heweliusz, która wydarzyła się 14 stycznia 1993 roku, wstrząsnęła Polską i środowiskiem morskim. Rejs ze Świnoujścia do Ystad miał być rutynową przeprawą, lecz zakończył się dramatem z powodu fatalnych warunków pogodowych, błędów proceduralnych i zaniedbań technicznych. Mimo intensywnej akcji ratunkowej ocalało jedynie 9 osób z 64 obecnych na pokładzie. Oprócz ogromnej tragedii rodzin ofiar wydarzenie stało się początkiem licznych kontrowersji oraz dyskusji na temat bezpieczeństwa żeglugi i odpowiedzialności instytucji państwowych. Teraz o tej katastrofie znów mówi cała Polska, za sprawą nowego serialu Netflixa.

Katastrofa promu „Jan Heweliusz”– przebieg tragicznej nocy na Bałtyku

Opóźniony rejs i fatalna pogoda

Prom „Jan Heweliusz” regularnie kursował na trasie Świnoujście – Ystad, przewożąc pasażerów i towary przez Bałtyk. 13 stycznia 1993 roku jednostka rozpoczęła rejs z opóźnieniem, wynikającym z konieczności naprawy furty rufowej, która została uszkodzona podczas wcześniejszego sztormu. Decyzja o wypłynięciu mimo niekorzystnych prognoz pogodowych była jedną z wielu tragicznych okoliczności tej nocy. Według relacji świadków i materiałów ze śledztwa już od początku podróży warunki na morzu były bardzo trudne. Siła wiatru osiągała nawet 12 stopni w skali Beauforta, co oznaczało silny sztorm. Ostatecznie na pokładzie znalazły się 64 osoby: 29 członków załogi oraz 35 pasażerów różnych narodowości, w tym Polacy, Szwedzi, Norwegowie, Czesi i Austriacy.

Akcja ratunkowa i dramatyczne okoliczności zatonięcia

Około godziny 3:30 w prom uderzyły potężne fale, które spowodowały przechył jednostki. Kapitan Andrzej Ułasiewicz podjął próbę uratowania statku, jednak zaledwie pół godziny później sytuacja była już krytyczna – przechył promu stał się nieodwracalny. Sygnał SOS wysłano niemal natychmiast, co zapoczątkowało jedną z największych akcji ratowniczych w historii polskiej żeglugi. W działania zaangażowano niemieckie i duńskie służby ratownicze, statek ratowniczy „Huragan” oraz śmigłowce SAR. Niestety, ekstremalne warunki pogodowe i szybkie tonięcie promu sprawiły, że szanse na uratowanie załogi i pasażerów były minimalne. Przeżyło jedynie 9 osób, z których większość doznała poważnych obrażeń fizycznych i psychicznych. Pozostałych 55 osób uznano za ofiary katastrofy promu „Heweliusz”.

Dwóch uratowanych czlonków załogi w szpitalu
Dwóch uratowanych członków załogi w szpitalu w Stralsund w Niemczech / fot. CAF/EPA/PAP

Przyczyny i konsekwencje katastrofy

Błędy, zaniedbania oraz kwestie techniczne statku

Śledztwa prowadzone przez Izbę Morską oraz specjalistyczne komisje resortowe wykazały szereg poważnych zaniedbań, które przyczyniły się do tragedii. Jednym z kluczowych elementów okazało się nieprawidłowe zarządzanie bezpieczeństwem i stanem technicznym jednostki. Po pożarze w 1986 roku górny pokład promu został zalany betonem w celu jego wzmocnienia. Ten zabieg, choć miał poprawić wytrzymałość konstrukcji, w praktyce znacznie przesunął środek ciężkości statku, pogarszając jego stateczność (czyli zdolność do utrzymania równowagi na wodzie). Badania przeprowadzone przez Politechnikę Gdańską potwierdziły, że taka modyfikacja mogła znacząco wpłynąć na podatność promu na przechyły podczas sztormów.

prom Jan Heweliusz
W 1982 roku „Jan Heweliusz” przechylił się w porcie w Ystad. Uniknął zatonięcia, bo oparł się o nabrzeże / fot. PAP

Dodatkowo wskazano na błędy proceduralne po stronie kapitana i załogi, którzy podjęli decyzję o wyjściu w morze mimo niekorzystnych prognoz. Istotną rolę odegrały także zaniedbania armatora (Polskie Linie Oceaniczne) oraz niedostateczny nadzór Polskiego Rejestru Statków. Wiele z tych niedopatrzeń wynikało z presji ekonomicznej i zbyt rutynowego podejścia do przepisów bezpieczeństwa, co stało się niestety normą w polskiej żegludze promowej lat 90.

Śledztwo, kontrowersje i teorie spiskowe wokół tragedii

Po katastrofie „Heweliusza” natychmiast rozpoczęto oficjalne śledztwo, które miało ustalić winnych i przyczyny tragedii. Jednak od początku budziło ono wiele wątpliwości, zarówno wśród rodzin ofiar, jak i ekspertów morskich. Z raportów wynikało, że część dokumentacji dotyczącej stanu technicznego jednostki była niekompletna lub wręcz sfałszowana, co sugerowało próbę ukrycia faktycznego ryzyka związanego z eksploatacją promu.

Szczególnie kontrowersyjne okazały się także rozbieżności w liczbie ofiar i osób przebywających na pokładzie. W przestrzeni medialnej pojawiły się również teorie spiskowe dotyczące możliwego wpływu czynników politycznych i prób zatuszowania odpowiedzialności poszczególnych instytucji państwowych. Analizy przeprowadzone przez Instytut Bezpieczeństwa Morskiego w Szczecinie wykazały, że część decyzji podejmowanych przez służby i władze była obciążona konfliktem interesów.

Katastrofa „Heweliusza” a bezpieczeństwo żeglugi i dziedzictwo tragedii

Wpływ katastrofy na regulacje i świadomość branży

Tragedia promu „Heweliusz” stała się punktem zwrotnym dla całej polskiej żeglugi morskiej. W następstwie katastrofy zrewidowano przepisy dotyczące bezpieczeństwa morskiego, wprowadzono bardziej rygorystyczne kontrole techniczne i zwiększono nacisk na szkolenie załóg oraz przejrzystość dokumentacji pokładowej. Wpływ tragedii widoczny był także w podejściu do konstrukcji nowych jednostek promowych, gdzie szczególną uwagę zaczęto przykładać do stateczności i odporności na sztormowe warunki Bałtyku.

Pamięć o ofiarach

Katastrofa „Heweliusza” na zawsze zapisała się w historii polskiej żeglugi jako największa tragedia okresu powojennego. Co roku w rocznicę wydarzenia organizowane są uroczystości upamiętniające ofiary – zarówno w Świnoujściu, jak i w Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku. Wydarzenia z 14 stycznia 1993 roku przypominają nie tylko o ludzkich dramatach, ale także o konieczności ciągłego doskonalenia standardów bezpieczeństwa na morzu.

Źródła: Polski Rejestr Statków, Gospodarka Morska, Narodowe Muzeum Morskie, Polskie Radio

Nasza autorka

Magdalena Rudzka

Dziennikarka „National Geographic Traveler" i „Kaleidoscope". Przez wiele lat również fotoedytorka w agencjach fotograficznych i magazynach. W National-Geographic.pl pisze przede wszystkim o przyrodzie. Lubi podróże po nieoczywistych miejscach, mięso i wino.
Reklama
Reklama
Reklama