Reklama

Spis treści:

  1. Tzolkin, czyli święty kalendarz rytualny
  2. Haab, czyli kalendarz słoneczny
  3. Kalendarz okrągły, czyli złożony system symboli i cykli
  4. Długa rachuba, czyli sposób pomiaru głębokiego czasu
  5. Data końca świata w kalendarzu Majów, czyli strach miał wielkie oczy

Już na wstępie wypada zaznaczyć, że Majowie postrzegali czas zupełnie inaczej niż zachodnia cywilizacja. My postrzegamy go w sposób linearny, czysto matematyczny, podczas gdy cywilizacja majańska nadawała mu duchowe i kulturowe znaczenie. Dla nich czas był narzędziem duchowym, pozwalającym obcować z boskością i pojmować kosmiczny porządek, a sam kalendarz stanowił coś w rodzaju mapy boskiej woli.

Nie oznacza to jednak, że nie był oparty na solidnych podstawach. Przeciwnie, Majowie wykazali się głębokim zrozumieniem matematyki, w tym koncepcji zera i systemu liczbowego opartego na dwudziestce. W ten sposób stworzyli nie tylko złożony, ale i precyzyjny system pomiaru czasu.

Tzolkin, czyli święty kalendarz rytualny

Kalendarz Majów stanowi coś w rodzaju syntezy odrębnych cykli, z których każdy pełni unikatową funkcję. U podstaw tego systemu leży tzw. tzolkin (rok rytualny) – 260-dniowy cykl. Powstaje w wyniku permutacji 20 nazw dni z 13 liczbami. Każdy dzień w tym cyklu ma unikatową kombinację: „1 Imix”, „2 Ik” itd., aż do „13 Ahau”. Na końcu, liczby powracają do 1, a nazwy dni są kontynuowane. Cały cykl kończy się, kiedy liczba i nazwa dnia powracają do „1 Imix”, czyli do punktu wyjściowego.

Tzolkin pełnił przede wszystkim funkcję rytualną. Majowie używali go do tworzenia wróżb, wyznaczania dni sprzyjających ceremoniom, zawieraniu małżeństw i innym ważnym wydarzeniom. W tym miejscu należy podkreślić, że 260-dniowy cykl odgrywał kluczową rolę w nadawaniu imion dzieciom. Data urodzenia w tzolkin określała bowiem jego cechy i przeznaczenie.

Wynika z tego, że ten kalendarz nie był wyłącznie narzędziem do mierzenia czasu. Cywilizacja Majów traktowała tzolkin jako narzędzie duchowe, pozwalające zrozumieć przeznaczenie jednostki i ogółu i pomagające w dostosowaniu działań do rytmu kosmosu. Zapewniał poczucie porządku i przewidywalności w świecie, którym władały potężne siły.

Haab, czyli kalendarz słoneczny

Obok rytualnego, funkcjonował kalendarz słoneczny, znany jako haab. Ten system składał się z 365 dni i z dużą dokładnością odzwierciedlał długość rocznego obiegu Ziemi wokół Słońca. Majowie podzielili haab ma 18 winal (miesięcy). Każdy liczył 20 dni, a po nich następował krótki, odrębny okres 5 dni – uayeb (dni bezimienne).

Kalendarz Majów
Kalendarz Majów fot. Getty Images

Ten kalendarz miał zastosowanie czysto praktyczne. Majowie używali go przede wszystkim w rolnictwie. Jego cykle wyznaczały czas zasiewu, plonów i innych sezonowych działań, które warunkowały przetrwanie cywilizacji. Odgrywał też kluczową rolę w organizacji funkcji społecznych. Uayeb na końcu kalendarza był interpretowany jako czas pechowy i niebezpieczny. W okresie przejściowym, jeszcze przed rozpoczęciem nowego roku, wykonywano rytuały, których celem było odegnanie złych sił.

Haab stanowi dobitny dowód na to, że Majowie doskonale pojmowali mechanikę niebieską i potrafili zastosować ją do swoich potrzeb. Cywilizacja, która kształtowała się wiele wieków temu, potrafiła przekształcać obserwacje astronomiczne w funkcjonalny system, wspierający ich codzienne życie.

Kalendarz okrągły, czyli złożony system symboli i cykli

W kalendarzu Majów, 260-dniowy tzolkin i 365-dniowy haab zazębiały się i działały równocześnie. Określona kombinacja daty obu mogła powtórzyć się tylko raz na 18980 dni, czyli co 52 lata haab lub 73 cykle tzolkin. Ten okres jest nazywany kalendarzem okrągłym.

W kulturze Majów 52-letni system symbolizował życie ludzkie lub „stulecie”. Widziano w nim okres odnowy i wyznacznik dla pokoleń. Ukończenie kalendarza okrągłego było wydarzeniem niezwykle podniosłym, bowiem oznaczało zakończenie pełnego cyklu doświadczeń.

Długa rachuba, czyli sposób pomiaru głębokiego czasu

Oprócz cyklicznych metod pomiaru czasu, do których używano kalendarzy tzolkin i haab, Majowie posiadali także narzędzie linearne, chronologiczne. Było ono używane do datowania wydarzeń historycznych i długich cykli kosmicznych. Mowa o tzw. długiej rachubie.

Kalendarz ten opierał się na jednostkach w systemie dwudziestkowym, z wyjątkiem tun (która miała 18 winali). Jednostki, o których mowa, to:

  • kin – odpowiednik jednego dnia,
  • winal – odpowiednik dwudziestu kin
  • tun – odpowiednik osiemnastu winali,
  • katun – odpowiednik dwudziestu tun,
  • baktun – odpowiednik 20 katun.

Monumentalna długa rachuba była używana do zapisu ważnych wydarzeń historycznych na pomnikach i stelach. Pozwalała śledzić zjawiska astronomiczne, ramować cykle stworzenia i zniszczenia i umieszczać wydarzenia w narracji opartej o rozległą kosmologię. Wynika z tego, że cywilizacja Majów pojmowała czas w skali wykraczającej poza życie jednostki i potrafiła łączyć teraźniejszość z przeszłością i przyszłością. To z kolei wskazuje na poczucie ciągłości i wiarę, że ludzkie istnienie jest tylko częścią większego planu.

Data końca świata w kalendarzu Majów, czyli strach miał wielkie oczy

Mówiąc o długiej rachubie, nie sposób nie wspomnieć o słynnej dacie 21 grudnia 2012 roku. W powszechnym przekonaniu oznaczała ona koniec świata. Apokalipsa nie nastąpiła, a Ziemia trwa nadal. Czy to oznacza, że Majowie pomylili się w swoich obliczeniach? Otóż nie. Pomyłka leżała po naszej stronie.

Dla Majów, data ta oznaczała zakończenie trzynastego cyklu baktun (13.0.0.0.0.), co stanowiło kamień milowy w długiej rachubie. Dzień ten symbolizował koniec jednego wielkiego cyklu stworzenia i początek nowego. Był początkiem okresu odnowy i przemian.

To nieporozumienie niezwykle obrazowo uwidacznia różnice w zachodnim i majańskim pojmowaniu czasu. Dla Majów, którzy czas interpretowali jako coś cyklicznego i w zakończeniu czegoś widzieli początek nowego, dzień ten był po prostu zakończeniem pewnego cyklu. Tymczasem współcześni, którzy czas postrzegają linearnie, w zakończeniu doszukiwali się definitywnego końca.

Nasz autor

Artur Białek

Dziennikarz i redaktor. Wcześniej związany z redakcjami regionalnymi, technologicznymi i motoryzacyjnymi. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o historii, kosmosie i przyrodzie, ale nie boi się żadnego tematu. Uwielbia podróżować, zwłaszcza rowerem na dystansach ultra. Zamiast wygodnego łóżka w hotelu, wybiera tarp i hamak. Prywatnie miłośnik literatury.
Reklama
Reklama
Reklama