Fortuna, miłość i sztorm – niezwykłe losy najbardziej eleganckiego pirata wszech czasów
Historia pirackiego statku Whydah Gally i jego kapitana Czarnego Sama wciąż budzi emocje. Zaginione skarby, nieoczekiwane zwroty akcji i dramatyczny finał u wybrzeży Cape Cod w Massachusetts przyciągają uwagę poszukiwaczy od lat.

- Roff Smith
Spis treści:
- Elegancja na morzu i piracka fortuna
- Jak statek niewolniczy został pirackim okrętem
- Droga Czarnego Sama na szczyt pirackiego świata
- Krótka i burzliwa kariera pirata
- Ostatnia podróż i tajemnice wraku Whydah
Słynął z elegancji. Kapitan Samuel Bellamy gustował w drogich czarnych aksamitnych kamizelkach, bryczesach do kolan, jedwabnych pończochach i butach ze srebrnymi klamrami. Ten barwny pirat z hrabstwa Devon zwykle nosił w pasie co najmniej cztery kunsztowne pistolety pojedynkowe oraz szpadę. Wybierał tylko to, co najlepsze. Zamiast peruki wolał wstążkę, którą wiązał swoje kruczoczarne włosy – podobno właśnie przez to zyskał przydomek Czarny Sam.
Elegancja na morzu i piracka fortuna
W wieku zaledwie 28 lat, niespełna dwa lata po rozpoczęciu błyskawicznej kariery pirata, Bellamy i jego ludzie zgromadzili majątek, który dziś wart byłby 140 milionów dolarów. To uczyniło go jednym z najbogatszych piratów w dziejach.
Przez wiele miesięcy młody korsarz ze swoją flotą plądrował statki na Karaibach i u wschodnich wybrzeży kolonialnej Ameryki. Wiosną 1717 roku gwałtowny sztorm z sektora północno-wschodniego u wybrzeży Cape Cod roztrzaskał ich okręt flagowy, Whydah Gally, na piaszczystych ławicach. Bellamy utonął wraz ze wszystkimi poza dwoma z 146 ludzi załogi.
Jak statek niewolniczy został pirackim okrętem
Whydah zbudowano specjalnie na potrzeby transatlantyckiego handlu niewolnikami. Był to smukły, trzymasztowy galeon długości ok. 110 stóp (ok. 33,5 m) i pojemności 300 ton, który mógł żeglować z prędkością około 13 węzłów (ok. 24 km/h). Zwodowany w Londynie w 1716 roku przez Royal African Company, wykonał dwie pierwsze części planowanej trasy, gdy Bellamy po trzech dniach pościgu zdobył go w pobliżu Bahamów. Oddał zaledwie jeden strzał.
Tak zwany złoty wiek piractwa, między 1650 a 1730 rokiem, nierozerwalnie splótł się z rozwojem gospodarki plantacyjnej na Karaibach. Ogromne zyski z cukru, rumu i melasy, produkowanych na polach trzciny cukrowej przez zniewolonych ludzi, napędzały popyt na kolejnych zniewolonych, by zwiększać wydajność i maksymalizować zyski. Handel kwitł. Morza roiły się od statków handlowych z cennymi towarami. W karaibskich wodach kursowały hiszpańskie floty skarbów, wiozące luksusy oraz południowoamerykańskie złoto i srebro wydobywane przez rdzennych robotników w warunkach przymusu i często „motywowane” bodźcami.

Piraci szli tam, gdzie były pieniądze. Krążyli wokół tętniących życiem portów niewolniczych u wybrzeży Afryki Zachodniej oraz zamożnych kolonii Karaibów i Ameryki Północnej. Statki niewolnicze były częstym celem. Piraci zabierali z nich wszystko, co miało wartość, a do tego rekrutowali albo zmuszali część załóg i wcześniej zniewolonych mężczyzn do przyłączenia się.
Dla zniewolonych Afrykanów pod pokładem przechwycenie przez piratów bywało niebezpieczną szansą. Często uznawano ich za łup i sprzedawano w portach, gdzie nikt nie zadawał pytań. Zdarzało się jednak, że dołączali do pirackich załóg, gdzie życie – u niektórych kapitanów – było zaskakująco egalitarne, bardziej niż na lądzie.
Droga Czarnego Sama na szczyt pirackiego świata
Bellamy urodził się w 1689 roku w hrabstwie Devon. W młodości wcześnie poszedł na morze, a pod koniec nastoletnich lat wstąpił do Royal Navy i brał udział w wyprawach zagranicznych. W 1714 roku, po latach nieustannych wojen w Europie, nastał pokój, a marynarka zredukowała stany. Jak wielu zaprawionych w bojach żeglarzy, Bellamy został bez zajęcia.
Rok później popłynął do Massachusetts, by rozejrzeć się za szansami i odwiedzić krewnych na Cape Cod. Tam zakochał się w kobiecie, której imię w źródłach bywa podawane jako Goody Hallett lub Maria Hallett. Nowoangielskie podania mówią, że rodzina darzyła go sympatią, ale uważała, że ich córka zasługuje na kogoś lepszego niż bez grosza marynarz, choć przystojny i ujmujący.
Bellamy postanowił im udowodnić, że się mylą.
Los szybko dał mu złotą okazję. Latem 1715 roku huragan zniszczył hiszpańską flotę skarbów, a wraki i oszałamiające ilości złota, srebra oraz klejnotów rozrzucił wzdłuż wybrzeża Florydy. Gdy Bellamy usłyszał wieści, wszedł w spółkę z arystokratą z Nowej Anglii Palsgrave’em Williamsem, którego ojciec był prokuratorem generalnym Rhode Island. W 1716 roku obaj popłynęli na południe, licząc, że dorobią się na rabowaniu wraków.

Krótka i burzliwa kariera pirata
Wydobywanie skarbów z dna nie było jednak tak proste, jak sądzili. Hiszpanie uznali ich działania za zwykły rabunek, więc i tak widzieli w nich piratów. Bellamy i Williams postanowili więc w pełni wejść w piracki fach i zainteresowali się statkami, które wciąż pływały. Niebawem połączyli siły z doświadczonym kapitanem Benjaminem Hornigoldem, którego pierwszym oficerem był wówczas Edward Teach – późniejszy Czarnobrody.
Bellamy wszedł w piractwo z takim rozmachem, że Hornigold i jego zastępca wkrótce zostali przegłosowani i zdjęci z dowodzenia. Załoga wybrała na kapitana charyzmatycznego nowicjusza – Bellamy’ego.
Poprowadził ludzi w bezprecedensowy rajd po Karaibach. W niezwykle krótkim czasie obrabowali 53 statki. Jak wielu korsarzy epoki, dzielił łupy niemal po równo. Gdy kapitan jednego z przejętych statków odmówił dołączenia do ich załogi, Bellamy wzgardził jego tchórzostwem i w słynnej przemowie – przytoczonej w książce kapitana Charlesa Johnsona – wykładał swoją „zjedz bogacza” filozofię:
– Oczerniają nas, łotry, chociaż różnica jest tylko taka: oni rabują biednych pod przykrywką prawa, a my łupimy bogatych pod osłoną własnej odwagi. Czy nie lepiej dołączyć do nas, niż pokornie szukać roboty u tych nikczemników?

Ostatnia podróż i tajemnice wraku Whydah
Niebawem po zdobyciu Whydah opuścił Karaiby i popłynął w górę wschodniego wybrzeża kolonii amerykańskich. Wracał do Massachusetts, by zobaczyć się z panną Hallett, oczarować ją i jej sceptyczną rodzinę majątkiem oraz wdziękiem. Może nawet ustatkować się.
Pod koniec kwietnia 1717 roku Bellamy znajdował się u wybrzeży Cape Cod. Rankiem 26 dnia miesiąca obrabował dwa statki w krótkich odstępach czasu. Choć dzień zaczął się piękną pogodą, po południu spłynęła gęsta mgła. Do zmroku północno-wschodni sztorm szalał już w takielunku Whydah, a ogromna martwa fala miotała okrętem jak korkiem.
W którejś z nocnych godzin Whydah uderzyła o piaszczysty brzeg i rozpadła się. Zginął Bellamy i niemal cała załoga. Wieść o pirackim statku, który tej nocy poszedł na dno, szybko rozeszła się po pobliskim Wellfleet w Massachusetts.
W 1984 roku wrak Whydah zlokalizował odkrywca Barry Clifford wraz z zespołem. Leżał u wybrzeży Wellfleet, pod ponad 9 metrami piasku. Od tego czasu wydobyto około 200 tysięcy artefaktów: monety, klejnoty, blisko 400 wyrobów ze złota ludu Akan z terenów dzisiejszej Ghany i Wybrzeża Kości Słoniowej. W 2021 roku nurkowie wydobyli sześć szkieletów uwięzionych w mineralnych konkrecjach przy wraku. Najnowsze znaleziska to mała armata i około 200 bransolet manilla z mosiądzu – taką „walutę” stosowano na wybrzeżu Afryki Zachodniej.
Źródło: National Geographic

