Reklama

Ta informacja może być sporym zaskoczeniem. Za „ojczyznę” mumifikacji w powszechnym przekonaniu uważa się cywilizację egipską. Tam pierwsze mumie składano do grobów już ponad 5 tys. lat temu.

Okazuje się jednak, że znajomość mumifikacji nad Nilem pojawiła się zdecydowanie później niż w Azji. Dowody na to zebrał zespół pod kierunkiem dr Hsiao-chun Hung, badaczki z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego. Wnioski opublikowano na łamach czasopisma „PNAS”.

Najstarsze mumie były… wędzone

Najstarsze na świecie, azjatyckie mumie przygotowywano w bardzo specyficzny sposób. Zajmowały się tym pradziejowe społeczności łowców-zbieraczy w Chinach i Azji Południowo-Wschodniej. Najpierw ściśle obwiązywano i ściskano ciała zmarłych. Następnie były zawieszane nad ogniem na dłuższy czas. – Ten rodzaj suszenia dymem jest jak dotąd najstarszą znaną metodą celowego konserwowania zwłok, jaką odnotowano na całym świecie – powiedział współautor publikacji, prof. Peter Bellwood.

To kiedyś była mumia. Ale pomimo specjalistycznych zabiegów skóra nie zachowała się do dziś
To kiedyś była mumia. Ale pomimo specjalistycznych zabiegów skóra nie zachowała się do dziś /Fot. Australijski Uniwersytet Narodowy

Zwrócił uwagę na to, że technika ta różni się od metod stosowanych w klimacie suchym, a więc w Egipcie czy w Andach, gdzie ciała mogły wysychać w sposób naturalny, chociaż zaawansowana mumifikacja w Egipcie wymagała też m.in. wyjmowania organów. Nie byłoby to możliwe w Azji Południowo-Wschodniej, biorąc pod uwagę wilgotny klimat monsunowy.

Dziś szkielety, kiedyś mumie

Mumie sprzed ponad 10 tys. lat nie zachowały się do naszych czasów w takim stanie, jak zwłoki egipskich faraonów. Dziś badacze odkrywają jedynie szkielety. Ale z badań laboratoryjnych 54 szczątków z 11 stanowisk archeologicznych wynika, że były poddane nietypowemu działaniu. Na to, że zastosowano rodzaj „wędzenia” wskazują następujące dowody:

  • nienaturalnie ściśnięcie ciał i ich skurczona pozycja;
  • brak pustych przestrzeni między kończynami a tułowiem, co sugeruje, że w momencie pochówku wokół szkieletów nie pozostały żadne tkanki miękkie poza wysuszoną skórą;
  • ślady ognia i dymu na kościach, co wskazuje na kontrolowane działanie ciepła, a nie całkowitą kremację.
  • badania dyfrakcji rentgenowskiej (XRD) oraz spektroskopii w podczerwieni z transformacją Fouriera (FTIR) potwierdziły, że kości były poddane działaniu ciepła, często o niskiej intensywności;
  • ślady cięć na kościach – to pozostałości po interwencjach mających na celu ułatwienie zginania ciała lub drenaż płynów podczas „wędzenia”.

Naukowcy wskazują również na analogie etnograficzne. Dr Hsiao-chun Hung, powiedziała, że podobne metody mumifikacji poprzez suszenie dymem odnotowano wśród społeczności tradycyjnych w Australii i na wyżynach Nowej Gwinei.

Mumifikacja z szacunku dla zmarłych

Próby zachowania ciał zmarłych są globalną praktyką znaną od dawna. – Wszystkie społeczeństwa ludzkie, zarówno starożytne, jak i współczesne, szanowały swoich ukochanych przodków. Naturalnym więc jest pragnienie, aby po śmierci zachować tych przodków w jakiejś formie, poprzez stworzenie grobowca lub mumifikację zwłok – wolnych, przynajmniej przez pewien czas, od rozkładu i zepsucia – mówi dr Hsiao-chun Hung.

Wygląda na to, że tradycja mumifikacji za pomocą dymu mogła być znana społecznościom łowców-zbieraczy na rozległym obszarze od północno-wschodniej Azji i Japonii po zachodnią Oceanię i Australię już paręnaście tysięcy lat temu. Jednak takie zabiegi nie były aż tak skuteczne jak te stosowane nad Nilem.

Źródło: PNAS

Nasz autor

Szymon Zdziebłowski

Dziennikarz naukowy i podróżniczy, z wykształcenia archeolog śródziemnomorski. Przez wiele lat był związany z Serwisem Nauka w Polsce PAP. Opublikował m.in. dwa przewodniki turystyczne po Egipcie, a ostatnio – popularnonaukową książkę „Wielka Piramida. Tajemnice cudu starożytności” o największej egipskiej piramidzie. Miłośnik niewielkich, lokalnych muzeów. Uwielbia długie trasy rowerowe, szczególnie te prowadzące wzdłuż rzek. Lubi poznawać nieznane zakamarki Niemiec, zarówno na dwóch kółkach, jak i w czasie górskiego trekkingu.
Reklama
Reklama
Reklama