Demokracje epoki kamienia. Jak rządzili łowcy i zbieracze?
Świadectwa archeologiczne i antropologiczne wskazują, że demokracja była najbardziej charakterystycznym systemem politycznym wśród archaicznych łowców-zbieraczy. Demokracja starożytnych miast-państw przeważnie była mniej inkluzywna niż demokracja archaicznych społeczności.

- Yuval Noah Harari
Spis treści:
- Gdy głosowano… nogami
- Wraz z czasem – coraz mniej demokracji
- Ateńska demokracja nie taka demokratyczna
- W stronę rzymskiej demokracji bez realnego wpływu
Gromady ludzkie epoki kamienia rzecz jasna nie wytworzyły takich formalnych instytucji, jak wybory, sądy i media. Jednak ich sieci informacyjne na ogół miały charakter rozproszony i stwarzały szerokie możliwości samokorekty. W kilkudziesięcioosobowych gromadach łatwo dawało się wymieniać informacje między wszystkimi członkami grupy. Kiedy gromada rozstrzygała, gdzie rozbić obóz, dokąd wyruszyć na polowanie albo jak zażegnać konflikt z inną gromadą, każdy mógł wziąć udział w rozmowie i wdawać się w spory.
Gromady takie przeważnie wchodziły w skład większego plemienia, liczącego setki czy nawet tysiące ludzi. Kiedy jednak trzeba było podejmować ważkie decyzje wpływające na całe plemię, na przykład o przystąpieniu do wojny, plemiona były zwykle na tyle niewielkie liczebnie, że spora część ich członków mogła zbierać się w jednym miejscu i debatować.
Gdy głosowano… nogami
Chociaż w gromadach i plemionach występowali niekiedy dominujący przywódcy, ich władza przeważnie była ograniczona. Jednostki takie nie miały do dyspozycji stałej armii, policji ani aparatu biurokracji, toteż nie mogły po prostu narzucać siłą swojej woli. Przywódcom trudno też było kontrolować podstawy ekonomiczne bytu ludzi.
W dzisiejszych czasach tacy dyktatorzy, jak Władimir Putin i Saddam Husajn nierzadko budowali swoją władzę polityczną na monopolizacji takich aktywów gospodarczych, jak szyby naftowe. W epoce starożytnej chińscy cesarze, greccy tyrani i egipscy faraonowie zdominowali społeczeństwa, przejmując kontrolę nad spichlerzami, kopalniami srebra i kanałami irygacyjnymi.
Dla odmiany w gospodarce łowiecko-zbierackiej taka scentralizowana władza gospodarcza była możliwa tylko w określonych okolicznościach. Na przykład na północno-zachodnim wybrzeżu Ameryki Północnej podstawą niektórych gospodarek łowiecko-zbierackich były połowy i ochrona populacji łososia. Ponieważ sezon połowu tej ryby był ograniczony do konkretnych potoków i rzek i trwał kilka tygodni, potężny wódz był w stanie monopolizować ten zasób.
Niemniej jednak takie sytuacje stanowiły wyjątek od reguły. Większość gospodarek łowiecko-zbierackich była znacznie bardziej zróżnicowana. Jeden przywódca, nawet mający wsparcie grupy sojuszników, nie byłby w stanie ogrodzić sawanny i zabronić ludziom zbierania roślin i polowania na zwierzynę. W ostateczności łowcy-zbieracze mogli więc głosować nogami. Posiadali niewiele dóbr osobistych, a ich najważniejszym aktywem były umiejętności praktyczne i bliskie więzi z innymi ludźmi. Kiedy wódz wykazywał zapędy dyktatorskie, ludzie mogli po prostu od niego odejść.
Nawet gdy zdarzało się, że nad łowcami-zbieraczami przejmowała kontrolę władcza jednostka, jak w wypadku ludów łowiących łososie w północno-zachodniej Ameryce, to przynajmniej ten wódz był blisko swoich współplemieńców. Nie mieszkał w jakiejś odległej twierdzy otoczonej niezrozumiałą biurokracją i kordonem uzbrojonych strażników. Jeśli ktoś chciał złożyć skargę lub zgłosić jakąś sugestię, zwykle miał fizyczny dostęp do wodza.

Przywódca nie był w stanie kontrolować opinii publicznej ani się od niej odgrodzić. Innymi słowy, wódz nie mógł sprawić, aby wszystkie informacje przepływały przez centrum albo aby ludzie nie rozmawiali ze sobą, nie krytykowali go ani nie organizowali się przeciwko niemu. W ciągu tysiącleci następujących po rewolucji rolniczej, a zwłaszcza po tym, jak wynalezienie pisma umożliwiło budowanie wielkich organizmów biurokratycznych, coraz łatwiej było centralizować przepływ informacji, a coraz trudniej podtrzymywać demokratyczną dyskusję.
Wraz z czasem – coraz mniej demokracji
W niedużych miastach-państwach, na przykład w starożytnej Mezopotamii i Grecji, tacy autokraci jak Lugalzagesi z Ummy czy Pizystrat z Aten posłużyli się biurokratami, archiwami i stałą armią do zmonopolizowania kluczowych zasobów gospodarczych oraz informacji o prawach własności, podatkach, dyplomacji i polityce. Jednocześnie ich poddanym coraz trudniej było utrzymywać ze sobą bezpośredni kontakt. Nie istniały środki masowego przekazu, takie jak gazety czy radio. Zwołanie dziesiątków tysięcy obywateli na główny plac miasta w celu przeprowadzenia wspólnej dyskusji stanowiło nie lada wyzwanie.
Historia zarówno wczesnego Sumeru, jak i Grecji klasycznej jednoznacznie wskazuje, że w tych małych miastach-państwach demokracja wciąż była jedną z możliwości. Okazuje się wszakże, że demokracja starożytnych miast-państw przeważnie była mniej inkluzywna niż demokracja archaicznych gromad łowców-zbieraczy.
Ateńska demokracja nie taka demokratyczna
Prawdopodobnie najgłośniejszym przykładem starożytnego demokratycznego miasta-państwa są Ateny z V i IV wieku p.n.e. Wszyscy dorośli obywatele płci męskiej mogli brać udział w zgromadzeniu obywateli, głosować w sprawach porządku publicznego i być wybierani na urzędy publiczne. Natomiast dla kobiet, niewolników i mieszkających w mieście cudzoziemców przywileje te były niedostępne.
Jedynie około 25–30% dorosłej populacji Aten cieszyło się pełnią praw politycznych. W miarę jak organizacje polityczne stawały się coraz większe, a państwa-miasta ustępowały miejsca rozleglejszym królestwom i imperiom, zniknęła nawet częściowa demokracja w stylu ateńskim.
Wszystkie słynne przykłady starożytnych demokracji to państwa-miasta, takie jak Ateny i Rzym. Dla odmiany, nie znamy żadnego pokaźnego rozmiarami królestwa ani imperium, które opierałoby się na zasadach demokracji. Na przykład kiedy w V wieku p.n.e. Ateny rozrastały się i z państwa-miasta zmieniały się w imperium, nie przyznawały obywatelstwa ani praw politycznych mieszkańcom podbijanych terenów. Miasto-państwo Ateny było bytem politycznym o ograniczonej demokracji, natomiast znacznie większe imperium ateńskie było rządzone autokratycznie z centrum.

Wszystkie ważne decyzje dotyczące podatków, sojuszy dyplomatycznych i wypraw wojennych zapadały w Atenach. Podległe terytoria, takie jak wyspy Naksos i Thasos, musiały przestrzegać zarządzeń ateńskiego zgromadzenia ludowego i wybranych urzędników. Ich mieszkańcy nie mieli prawa głosować na tym zgromadzeniu ani ubiegać się o ateńskie urzędy.
W stronę rzymskiej demokracji bez realnego wpływu
Kiedy Republika Rzymska budowała swoje imperium, wpierw podbijając Półwysep Apeniński, a ostatecznie cały basen Morza Śródziemnego, Rzymianie przyjęli nieco inny sposób działania. Rzym stopniowo udzielał obywatelstwa podbitym ludom. Najpierw obywatelstwo uzyskali mieszkańcy Lacjum, następnie mieszkańcy innych regionów Italii, a w końcu nawet ludność z odległych prowincji, takich jak Galia i Syria. Lecz równolegle z upowszechnianiem się obywatelstwa rzymskiego ograniczeniu uległy prawa polityczne obywateli.
Starożytni Rzymianie doskonale rozumieli, na czym polega demokracja i z początku byli żarliwie oddani demokratycznym ideałom. Po wygnaniu ostatniego króla Rzymu w 509 roku p.n.e. u Rzymian wytworzyła się głęboka niechęć do monarchii i obawa przed przyznaniem nieograniczonej władzy jakiejkolwiek jednostce bądź instytucji. W rezultacie najwyższą władzę wykonawczą sprawowało dwóch konsulów, którzy wzajemnie się równoważyli. Konsulowie byli wybierani przez obywateli w wolnych wyborach, sprawowali swój urząd przez jeden rok i byli dodatkowo ograniczani przez uprawnienia zgromadzenia ludowego, Senatu i innych wybieranych urzędników, takich jak trybuni ludowi.
W miarę jednak jak Rzym rozszerzał prawa obywatelskie na Latynów, potem na wszystkich Italików, a w końcu na Galów i Syryjczyków, władza zgromadzenia ludowego, trybunów, senatu, a nawet dwóch konsulów stopniowo malała, aż pod koniec I wieku p.n.e. nastały autokratyczne rządy cezarów. August, podobnie jak dzisiejsi politycy twardej ręki w rodzaju Putina, nie koronował się na króla i udawał, że Rzym nadal jest republiką. Senat i zgromadzenie ludowe wciąż się zbierały, a obywatele co roku wciąż wybierali konsulów i trybunów. Lecz instytucje te zostały pozbawione realnej władzy.
To jest przedruk z książki autorstwa Yuvala Noah Harariego „Nexus. Krótka historia informacji”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego w przekładzie Justyna Huni. Tytuł, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji.
