Czy to naprawdę Arka Noego? Przełomowe badania na Górze Ararat
Arka Noego od dziesięcioleci rozpala wyobraźnię badaczy i pasjonatów Biblii. Mimo licznych „odkryć” naukowcy zgodnie twierdzą, że nie istnieją wiarygodne dowody na istnienie tej legendarnej konstrukcji.

- Erin Blakemore
Spis treści:
- Czy Arka Noego mogła przetrwać na zboczach góry Ararat?
- Dlaczego naukowcy odrzucają odkrycia związane z Arką Noego?
- Czy potop biblijny był faktem historycznym?
- Dlaczego nie da się ustalić miejsca, gdzie spoczęła Arka Noego?
- Jak pseudoarcheologia miesza naukę z wiarą?
- Naukowcy kontra oczekiwania opinii publicznej
Przez ponad sto lat ludzie próbowali ustalić dokładne położenie Arki Noego. Archeolodzy twierdzą, że to daremny wysiłek. Arka Noego to jedna z najbardziej znanych i fascynujących historii ze Starego Testamentu. Po stworzeniu ludzi Bóg tak bardzo się nimi rozczarował, że zesłał na Ziemię wszechogarniający potop, by ich zgładzić. W tej opowieści jest jeden godny uwagi wyjątek: biblijny patriarcha i jego rodzina. Towarzyszyły im pary każdego zwierzęcia na Ziemi, a wszyscy przetrwali potop na ogromnym drewnianym statku.
Czy Arka Noego mogła przetrwać na zboczach góry Ararat?
Dla osób, które traktują religijny tekst jako historyczny zapis prawdziwych wydarzeń, poszukiwanie archeologicznych dowodów na istnienie Arki jest równie fascynujące. Zainspirowało to wielu wierzących do przeszukiwania zboczy góry Ararat i innych miejsc we wschodniej Turcji w poszukiwaniu śladów drewnianej konstrukcji wśród formacji skalnych.
W 1876 roku brytyjski adwokat i polityk James Bryce wspiął się na górę, gdzie według Biblii Arka miała osiąść. Twierdził, że znalazł kawałek drewna, który „spełnia wszystkie wymagania” i uznał go za część Arki.
Współczesne „odkrycia” ogłaszające, że „Arka Noego została znaleziona”, zdarzają się regularnie. Ostatnio grupa Noah’s Ark Scans, prowadzona przez Andrew Jonesa, twierdzi, że próbki gleby z Durupınar w Turcji zawierają materię organiczną różniącą się od otoczenia. Wielu innych badaczy uważa jednak, że miejsce przypominające kształtem łódź to naturalna formacja geologiczna.
Dlaczego naukowcy odrzucają „odkrycia” związane z Arką Noego?
Takie poszukiwania budzą irytację i lekceważenie wśród akademickich archeologów i biblistów.
– Żaden poważny archeolog tego nie robi – mówi Jodi Magness, archeolożka z Uniwersytetu Karoliny Północnej. – Archeologia to nie poszukiwanie skarbów. To nauka, która stawia pytania badawcze, na które próbujemy odpowiedzieć przez wykopaliska.
Czy potop biblijny był faktem historycznym?
Opowieści o niszczycielskich powodziach i ludziach, którzy je przetrwali, istniały na długo przed tym, jak powstała Biblia, której najstarsze części powstały w VIII w. p.n.e. Legendy o potopie niszczącym cywilizację z polecenia bóstwa pojawiają się w wielu mezopotamskich tekstach – od eposu o Gilgameszu z początku II tysiąclecia p.n.e. po niedawno odczytane babilońskie tabliczki klinowe z ok. 1750 r. p.n.e., opisujące budowę arki. Czy te mity mogą mieć podstawy w faktach?
– Istnieją geologiczne dowody na duży potop w rejonie Morza Czarnego sprzed ok. 7500 lat – mówi Eric Cline, archeolog z Uniwersytetu George’a Washingtona. Ale naukowcy nie zgadzają się co do skali tego wydarzenia, podobnie jak historycy epoki nie są zgodni, czy pisma o potopie opierały się na faktach. Prawdopodobne jest, że powodzie występowały w różnych miejscach i czasie – i naturalnie trafiły do przekazów ustnych i pisanych, takich jak biblijny opis potopu.
Dlaczego nie da się ustalić miejsca, gdzie spoczęła Arka Noego?
Uczeni różnią się co do dokładnej lokalizacji Arki według Biblii. W Księdze Rodzaju czytamy, że arka osiądzie „na górach Ararat”, w starożytnym królestwie Urartu – czyli na terenie dzisiejszej Armenii oraz wschodniej Turcji i Iranu – a nie na jednej konkretnej górze noszącej dziś tę nazwę.

– Nie ma możliwości, by ustalić, gdzie dokładnie w starożytnym Bliskim Wschodzie to miało miejsce – mówi Magness. Zarówno Cline, jak i Magness dodają, że nawet jeśli odnaleziono by jakieś artefakty z Arki, nie dałoby się ich jednoznacznie powiązać z historycznymi wydarzeniami. – Nie mamy sposobu na umiejscowienie Noego i potopu w czasie i przestrzeni – mówi Magness. – Jedyną możliwością byłby autentyczny starożytny napis. Nawet wtedy mógłby odnosić się do innego Noego lub innego potopu.
Jak pseudoarcheologia miesza naukę z wiarą?
To jednak nie powstrzymuje rozwoju pseudoarcheologii, która przyjmuje Biblię jako dosłowną prawdę. Takie poszukiwania są często powiązane z „kreacjonizmem młodej Ziemi” – przekonaniem, że mimo dowodów naukowych Ziemia ma tylko kilka tysięcy lat. Takie grupy wykorzystują świeckie dowody archeologiczne, by poprzeć swoje dosłowne interpretacje Biblii – i jednocześnie odrzucają lub próbują obalić dowody przeciwne.
Answers in Genesis, organizacja apologetyczna prowadząca park tematyczny o Arce Noego w Kentucky, przyznaje, że mity o potopie są powszechne poza Biblią i nawet dopuszcza, że Arka mogła się nie zachować. – Nie oczekujemy, że Arka przetrwała i będzie dostępna do znalezienia po 4350 latach – mówi Andrew A. Snelling, geolog i dyrektor badań tej organizacji.
Snelling różni się jednak od archeologów, jeśli chodzi o przyczynę braku pozostałości Arki. – Skoro nie było dojrzałych drzew, by Noe i jego rodzina mogli zbudować schronienie po wyjściu z Arki, istnieje wszelki powód, by sądzić, że rozebrali ją i wykorzystali drewno – twierdzi. Organizacja nie wyklucza możliwości odnalezienia Arki w przyszłości, ale Snelling ubolewa nad „wątpliwymi twierdzeniami” niektórych poszukiwaczy, które „osłabiają potencjalny wpływ prawdziwego odkrycia”.
Dla Magness poszukiwania Arki nie tylko wprowadzają opinię publiczną w błąd, ale także zmniejszają entuzjazm wobec autentycznych odkryć archeologicznych – nawet takich, które potwierdzają fragmenty Biblii, np. istnienie Domu Dawida. – Wiemy wiele o świecie biblijnym i to jest bardzo interesujące – mówi badaczka.
Naukowcy kontra oczekiwania opinii publicznej
Część problemu – mówi Cline – to nierealistyczne oczekiwania społeczeństwa wobec archeologii. Media wolą pokazywać dreszczyk emocji niż powolne gromadzenie wiedzy naukowej. – Nie jesteśmy jak Indiana Jones – mówi. – To procedura naukowa. Żmudna. Ale to, co nas ekscytuje, niekoniecznie interesuje innych. Cline przyznaje, że kiedyś próbował obalać biblijne „dowody”, które co roku elektryzują opinię publiczną. W końcu przestał.
Dziś skupia się na swoich wykopaliskach i przekładaniu wyników badań na język zrozumiały dla tych, którzy akceptują proces naukowy. – Ludzie i tak będą wierzyć w to, w co chcą wierzyć – wzdycha. To się raczej szybko nie zmieni.
Źródło: National Geographic

