Niewolnictwo zostało zdelegalizowane, jest zakazane prawem, ale nie zniknęło. Przestało tylko być jawne i łatwo dostrzegalne. Jak sądzisz? Czy kiedykolwiek spotkałeś niewolnika?

Współczesne niewolnictwo – świadectwa ludzi

Maria z Ukrainy, 28 lat: „Mieszkałam w małej wsi. Mam mamę i babcię, dwie siostry, jedna ma niepełnosprawne dziecko. Tylko ja mogłam im pomóc, ponieważ nie założyłam jeszcze rodziny. Do Warszawy przyjechałam cztery lata temu. Wszystkie pieniądze, które posiadałam, włożyłam w swój wyjazd do Polski. (…) Obiecano nam, że pensja będzie wynosić 700 dolarów, pracować będziemy jako pomocnice kucharza. Okazało się, że te wszystkie obietnice były oszustwem. (…) Pracowałyśmy jako kucharki w restauracji. Było bardzo trudno, nie znałyśmy języka. Praca była bardzo ciężka, trzeba było rozładowywać duże dostawy, przyjmować towar, gotować. Nie było nawet czasu zjeść.

Pieniędzy nie miałyśmy, jedzenie kupowałyśmy z napiwków. Po przepracowaniu jednego miesiąca dostałam nieco ponad 300 zł. (…) Najważniejsze było dla mnie wtedy przeżyć. Zmęczona byłam tak, że nawet nie miałam siły myśleć o dokumentach albo o zmianie pracy, mieszkania. (…) Pracowałam nieraz 13 dni pod rząd i miałam jeden dzień wolny, żeby się wyspać i uprać sobie ubrania. (…) Z powodu tak ciężkiej pracy w ciągu 2,5 roku byłam dwa razy w szpitalu. Czasami nie mogłam wstać z łóżka, nie miałam siły”.

Konstantin z Rumunii, mężczyzna z niepełnosprawnością, zmuszany do żebrania w wielu krajach Europy, także w Polsce: „W 2008 r. do wsi w Rumunii, w której mieszkałem, przyjechali Cyganie. Szukali chętnych do pracy. Umowa była taka, że oni mi załatwią transport do Grecji. Ja pożebrzę dla nich przez dwa, dwa i pół miesiąca, oswoję się, zaaklimatyzuję, a potem znajdę inną pracę. Zgodziłem się, bo nie byłem na tyle samodzielny, by taki wyjazd do obcego kraju zorganizować. Żebraliśmy, ile się dało. Czasami całe dnie. Tak długo, aż po nas przyszli. Po kilku dniach stwierdzili jednak, że za mało zarabiam i przed pracą powinienem wypić. Tak więc zaczęli mi kupować alkohol. Od razu zaczęło mi iść lepiej, moje dochody skoczyły nawet do 120 euro dziennie. Po wypiciu byłem bardziej odważny i wtedy do moich klientów podchodziłem bardziej natarczywie. (…)

Po dwóch miesiącach powiedzieli mi, że nie mogę odejść. Jak zareagowałem? Chciałem się od nich uwolnić. Jak spotykałem kogoś, kto mówił po rumuńsku, to prosiłem go o pomoc. Ale nigdzie nie znalazłem wsparcia. Oni cały czas mieli mój dowód osobisty, więc musiałem do nich wracać. Bili mnie. (…) Byłem ich skarbem, maszynką do zarabiania pieniędzy. Oni kupowali za nie samochody, domy. Nigdy nie dostałem od nich ani grosza, a wszystko, co zarabiałem, oddawałem”.

Na świecie żyje 40,3 mln niewolników – wynika z Global Slavery Index (dane za 2016 r.), opublikowanego przez Walk Free Foundation, organizację zwalczającą różne formy współczesnego niewolnictwa. W Polsce – według tych samych wyliczeń – 128 tys.

– Trudno o precyzyjne dane, opieramy się na szacunkach. Ale Polska nadal jest krajem na dorobku i Polacy w dalszym ciągu padają ofiarą handlarzy ludźmi – mówi Joanna Garnier, wiceprezeska Fundacji przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu La Strada. – Również prawdopodobieństwo, że na ulicy spotkamy osobę, która jest zniewolona, jest dość spore. Z pracą przymusową i handlem ludźmi mamy do czynienia w wielu sektorach gospodarki, w wielu mniejszych i większych biznesach.

Niewolnicy to żywe maszynki do zarabiania pieniędzy

Niewolnictwo przynosi ogromne zyski. Na broni czy narkotykach zarabia się tylko raz, sprzedając je. Człowieka można wykorzystywać przez wiele lat, stale czerpiąc z tego korzyści finansowe. Na świecie zysk z pracy przymusowej sięga 150,2 mld dol. rocznie.

Zdaniem Walk Free Foundation krajem z najwyższym odsetkiem niewolników na świecie jest Korea Północna. Część z nich jest zmuszana do pracy w ojczyźnie, głównie w obozach pracy. Większość jednak rząd w Pjongjangu wysyła za granicę, najwięcej prawdopodobnie do Rosji, ale nie tylko. W 2017 r. duńscy dziennikarze ujawnili, że Koreańczycy byli zatrudniani między innymi w polskich stoczniach.

W 2006 r. dziennikarze „Gazety Wyborczej” pisali o dziewięciu Koreańczykach pracujących niewolniczo w Stoczni Gdańskiej. Zarabiali o połowę mniej niż Polacy, ale i tak nie dostawali tych pieniędzy. Na ich konto w Korei trafiało 60 zł miesięcznie, resztę z 2,5 tys. zł zabierał rząd.

Na pracy przymusowej korzystają jednak nie tylko autorytarnie rządzone państwa, ale również firmy, także te znane. W lipcu 2021 roku Stany Zjednoczone zakazały importu towarów z Sinkiangu, regionu leżącego w zachodnich Chinach. Uznały, że są one w dużej mierze produkowane z udziałem siły niewolniczej. Od lat na reedukację do obozów pracy przymusowej Chińczycy wysyłają tam Ujgurów i innych przedstawicieli mniejszości muzułmańskiej. Według Strategic Policy Institute z taniej siły roboczej korzystały m.in. Apple, Adidas i Nike (nie bezpośrednio, ale przez podwykonawców).

Nawet 100 tys. niewolników pracuje w gospodarstwach rolnych we Włoszech. Ponad dekadę temu media donosiły o zatrudnianych tam niewolniczo Polakach (na przykład na plantacjach pomidorów). Teraz częściej czyta się o innych mieszkańcach Europy Wschodniej, Afryki Północnej i Subsaharyjskiej. Organizacja Medici con l’Africa Cuamm z Padwy alarmowała, że na włoskich polach trup ściele się jak na polu bitwy. W ciągu sześciu lat tylko z przepracowania zmarło tam 1,5 tys. osób.

mapa niewolnictwafot. Shutterstock

Szwalnie w Argentynie i Brazylii, Chinach i Wietnamie. Fabryki bawełny w Uzbekistanie i Kazachstanie. Rybołówstwo w Tajlandii, Hiszpanii czy Japonii. Plantacje kakao w Ghanie i na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Kopalnie diamentów w Angoli. Plantacje ryżu w Indiach i Birmie. Kopalnie złota w Kongu i Peru. Tkalnie dywanów w Pakistanie. Fabryki AGD w Chinach i Malezji. Ta lista jest niepełna, a we wszystkich tych miejscach istnieje ryzyko pracy niewolniczej.

Jak się zostaje niewolnikiem

„Każdego dnia w 2016 r. ponad 40 mln ludzi – z czego 70 proc. stanowią kobiety i dziewczynki – było przemocą zmuszanych do pracy lub żyło w małżeństwie z przymusu” – tak swoje dane tłumaczą autorzy Global Slavery Index. Małżeństwo wbrew własnej woli, handel ludźmi i praca przymusowa to główne formy współczesnego zniewolenia na świecie. Polki i Polacy najczęściej bywają werbowani i wykorzystywani do pracy przymusowej, żebrania, kradzieży lub wyłudzania świadczeń oraz kredytów za granicą. Dodatkowo kobiety zmuszane są do prostytucji i innych usług seksualnych, i w kraju, i za granicą. Dzieje się to jednak rzadziej niż jeszcze kilka lat temu.

Kto najczęściej pada ofiarą zniewolenia? Zdaniem Joanny Garnier z La Strady, trudno o modelowy profil ofiary handlu ludźmi. „Sprawca szuka kogoś, kto będzie podatny. Bazuje na marzeniach ofiar i na ich wielkim pragnieniu zmiany życia. Ale też na deficytach, choćby braku znajomości języka czy braku wiedzy o realiach życia i przepisach prawnych w nowym kraju” – mówi Garnier.

Jak podkreślają autorzy raportu „Handel ludźmi w Polsce” MSWiA, jesteśmy „jednocześnie krajem pochodzenia, krajem tranzytowym oraz krajem docelowym dla ofiar handlu ludźmi”. Przebywające na terenie Polski ofiary to najczęściej obywatele Rumunii, Bułgarii oraz Ukrainy. A także państw azjatyckich, m.in. Wietnamu, Filipin, Sri Lanki.

Coraz więcej dzieci staje się niewolnikami

Wśród niewolników na świecie są również dzieci. Młodsze niż trzynastoletnie pracują choćby na plantacjach kawy w Gwatemali – ich dzienny zarobek jest niewiele wyższy niż cena kubka latte. Tak było na wszystkich 12 plantacjach, które w ramach dziennikarskiego śledztwa odwiedzili wysłannicy brytyjskiej telewizji Channel 4. W kawę zaopatrywały się tam Nespresso i Starbucks.

To tylko jeden przykład, ale z danych Biura Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC) wiadomo, że liczba dzieci wśród ofiar handlu ludźmi w ostatnich 15 latach się potroiła. W Polsce co prawda dzieci nie są przymuszane do pracy, ale istnieje problem małych cudzoziemców pozostających bez opieki. Nikt nie wie, ilu ich jest. Tymczasem „opiekę” nad nimi przejmują handlarze ludźmi.

Sytuację dodatkowo pogorszyła pandemia. „Miliony kobiet, dzieci i mężczyzn na całym świecie nie ma pracy, szkoły i wsparcia społecznego w trwającym kryzysie COVID-19, co naraża je na większe ryzyko handlu ludźmi” – powiedział Ghada Waly z UNODC. A jak na sytuację wpływa to, co dzieje się przy naszej wschodniej granicy?

Przemyt ludzi to umożliwianie im przekroczenia granicy, a handel nimi to przewożenie ich w celu wykorzystania. Te dwie rzeczywistości mogą się jednak zbiec. Bo osoba, która została gdzieś nielegalnie przewieziona, jest bezradna. Ze szponów przemytnika może przejść w szpony handlarza” – mówi Joanna Garnier.  Zwłaszcza że nie budujemy polityki imigracyjnej i nie uczymy się wspólnego życia, w którym obok siebie, z uważnością i szacunkiem, mieszkaliby i pracowali ludzie z różnych kultur i społeczności etnicznych.

Prof. Kavin Bales, współautor Global Slavery Index, zachowuje mimo wszystko optymistyczną perspektywę: „Czas odłożyć na bok poglądy, że niewolnictwo jest ogromną, niezrozumiałą i niepowstrzymywalną zbrodnią. Nadszedł czas, aby wyobrazić sobie, a następnie zacząć budować początek końca niewolnictwa”. Joanna Garnier radzi, żeby przyjrzeć się choćby sprzedawcy kebabów: jest za ladą wieczorem. Czy był w tym samym miejscu także rano? Wygląda na zmęczonego? Smutnego? Może warto zamienić z nim kilka słów.

Maria i Konstantin są dziś wolnymi ludźmi. Ich świadectwa pochodzą z Trafikoteki, relacji opublikowanych na YouTube przez Ogólnopolską Sieć Organizacji Pozarządowych przeciwko Handlowi Ludźmi, i tam można ich wysłuchać w całości.