Od dzików patrolujących ulice Hajfy, przez jelenie zwiedzające przedmieścia Londynu, kozice w walijskim czy niedźwiedzie w hiszpańskiej prowincji Asturia - zwierzęta odpoczywają od ludzi pochowanych przed wirusem. Nie inaczej jest w Tajlandii.

Walczący z pandemią kraj zamknął granice i nie wpuszcza turystów. Miejscowi chronią się w domach, pozwalając naukowcom obserwować jak Matka Natura nabiera powietrza w płuca.

- Choć liczymy je od listopada zeszłego roku, 11 gniazd znalezionych w ostatnich 5 miesiącach to największa ich liczba od 20 lat, powiedział agencji Reuters Kongkiat Kittiwatanawong, dyrektor centrum biologii morza w Phuket. 

- To bardzo dobry znak, bo wiele z obszarów lęgowych tych zwierząt człowiek zdołał już dawno zniszczyć. Takich gniazd nie widzieliśmy od 5 lat. Jeżeli porównać tę sytuację z poprzednimi latami, nie odnajdywaliśmy nawet tak dużej ilości wyklutych żółwików. Maluchy często zabija sprzęt do połowu ryb i ludzie łażący po plażach – tłumaczy Kittiwatanawong.

Żółwie Dermochelys coriacea są uważane w Tajlandii za gatunek zagrożony. Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) określa je jako ”gatunek narażony na wyginięcie”. Samice składają jajka w osłoniętych, spokojnych zakątkach plaż, których z powodu wszechobecności turystów ostatnio było jak na lekarstwo. Koronawirus zmienił tę sytuację.

Nie tylko w okolicy Phuket żółwiom lepiej się wiedzie. Pod koniec marca, po obserwacji gniazd przez 2 miesiące, pracownicy parku narodowego w prowincji Phanga Nga znaleźli na wybrzeżu Morza Andamańskiego 84 młode żółwie.

- To może mieć długofalowy pozytywny wpływ na ochronę morskiej przyrody w regionie. Mówimy nie tylko o morskich żółwiach, ale i innych gatunkach jak delfiny czy krowy morskie (diugoń przybrzeżny – red.). Oficjalne badania pokazują, że wszystkich ich przybyło ostatnio. Nawet krabom pustelnikom lepiej się wiedzie – tłumaczy w rozmowie z CNN Kanokwan​ Homcha-ai z zarządu fundacji Mai​ Khao Marine Turtle​ Foundation.

Morskie żółwie lepiej prosperują także w innych opuszczonych przez turystów miejscach, jak choćby wybrzeża Florydy. Według Davida Godfrey’a z organizacji ochrony przyrody Sea Turtle Conservancy w Gainesville, na plażach jest mniej plastiku, ludzi i pojazdów. Do tego małe żółwie nie są tak zdezorientowane, jak to ma zwykle miejsce, gdy w nocy wszędzie palą się sztuczne światła.

- Jest duża szansa, że w tym roku wpływ człowieka na gniazdowanie żółwia morskiego będzie dużo mniejsze. To jakaś pociecha w czasach globalnej pandemii – zauważył Godfrey. Zwierzęta inkubują w jajkach 60 dni. W przypadku wschodnich wybrzeży USA najwięcej tych zwierząt wykluwa się w październiku. Wtedy będzie można ocenić faktyczny wpływ braku ludzi na rozmnażanie się żółwi.

Jan Sochaczewski