Od czasu zamachów na Pentagon oraz nowojorskie wieże World Trade Center stało się oczywistością, że oceany, które niegdyś chroniły Stany Zjednoczone, nie spełniają już tej funkcji. Amerykanie żyją dziś w ciągłym zagrożeniu globalnym terroryzmem. Przewiduję rosnącą liczbę ataków terrorystycznych na Stany Zjednoczone, Europę, Japonię i Australię tak długo, jak długo istnieć będą gigantyczne różnice w standardach życia.

Trzecim skutkiem zderzenia się nierówności społecznych z globalizacją jest pragnienie dostatniego życia osób żyjących dotąd w spartańskich warunkach. Dla większości rozwijających się państw podwyższenie standardów to główny cel polityczny. Jednakże miliony obywateli tych krajów nie będzie czekało, zastanawiając się, czy rządowi uda się tego dokonać jeszcze za ich życia. W poszukiwaniu dobrobytu wybierają więc migrację do krajów zasobnych, z wizą bądź bez niej, zwłaszcza do Europy Zachodniej, USA i Australii, z takich miejsc jak Afryka, Azja oraz Ameryka Łacińska. Niemożliwym jest kontrolowanie nowych fal imigracji na świecie, czy to tej w poszukiwaniu możliwości ekonomicznych, schronienia przed przemocą, czy też azylu politycznego.

Nie każdemu jednak uda się zrealizować sen o „zachodnim” stylu życia. Wynika to z prostej matematyki. Średni wskaźnik konsumpcji na osobę oznacza ilość ropy oraz innych surowców, które przeciętny obywatel zużywa w ciągu roku. W bogatych państwach wskaźniki te są do 30 razy wyższe niż w krajach ubogich. Pomnóżmy populację każdego z państw przez średni wskaźnik konsumpcji na osobę dla danego surowca – powiedzmy ropy – i zsumuj

te liczby z całego świata. Wynik to aktualny globalny wskaźnik konsumpcji tegoż surowca. A teraz powtórzmy obliczenia, ale przy założeniu, ze wszystkie rozwijające się kraje osiągają wskaźnik konsumpcji do 30 razy większy niż obecnie. Rezultat to światowe wskaźniki konsumpcji 10-krotnie wyższe. Odpowiadałoby to globalnej populacji liczącej prawie 80 mld ludzi. Niektórzy optymiści utrzymują, ze Ziemia jest w stanie wyżywić 9,5 mld osób. Ale żaden z nich nie jest tak szalony, aby wymienić liczbę 80 mld.