Zrobił to bez asekuracji, choć pod stopami miał ponad 200 metrów powietrza oraz rzekę Chicago, po której przeciwnych brzegach stoją oba drapacze chmur. Spacer trwał około sześciu minut, a śmiałka dopingowały głosy 60 tys. osób oglądających na żywo cały spektakl. Ten jednak nie zakończył się na jednym przejściu. Wallenda wrócił mostem do punktu wyjścia i stamtąd przeszedł do innego drapacza chmur po linie długości niecałych 30 metrów. Niewiele? Ale tym razem zrobił to z zawiązanymi oczami!

Liny były pomalowane na biało, a cała sylwetka akrobaty podświetlona, tak żeby gapie mogli śledzić każdy jego ruch, podobnie jak widzowie zgromadzeni przed telewizorami. Discovery Channel emitował bowiem wydarzenie na cały świat, tyle że z dziesięciosekundowym opóźnieniem.

Nik Wallenda pochodzi z akrobatycznej rodziny Flying Wallendas (Latający Wallenda). Ma już na swoim koncie podobne wyczyny – przeszedł nad Wielkim Kanionem Kolorado oraz nad wodospadem Niagara. I na tym nie zamierza poprzestać. Marzy mu się przejście po linie w Nowym Jorku oraz nad wąwozem Tallulah w stanie Georgia, nad którym spacerował kiedyś jego... pradziadek.