Około 500 roku klimat – konkretnie długotrwałe susze – sprawił, że ponownie większe grupy ludzi zdecydowały się porzucić swoje siedziby. Tym razem chodziło o Słowian, którzy ze wschodu zaczęli napływać do Polski.

Ekspansja Słowian

Z ustaleń archeologów wynika, że najpierw dotarli nad górną Wisłę, zastając praktycznie ziemie niczyje. W Małopolsce i na Śląsku z rzadka mogli spotkać ludzi. Przesuwając się na północ i zachód, napotykali autochtonów w większej liczbie. Wandalowie – tak dla uproszczenia można nazwać miejscowych – ciągle mieszkali w Wielkopolsce i na Kujawach.

Różnicę między pustkami zasiedlanymi przez Słowian i terenami, gdzie już napotykali miejscowych, świetnie widać po tzw. hydronimii. Na południu Polski nazwy rzek są głównie pochodzenia słowiańskiego. Przybysze nie mieli od kogo się dowiedzieć, jak się nazywają.

Rekonstruktorzy w czasie IX Karpackiego Festiwalu Archeologicznego „Dwa Oblicza” w Trzcinicy / Fot. Dawid  Zieba/Shutterstock

Z kolei na pozostałym obszarze nazwy są niemal wyłącznie pochodzenia staroeuropejskiego. Innymi słowy, Słowianie usłyszeli je z ust miejscowych. Trudno powiedzieć, jak wyglądało spotkanie słowiańskich imigrantów z wandalskimi autochtonami. Pierwsze interakcje raczej nie były serdeczne.

Poczciwy jak Słowianin?

Na kartach podręczników Słowianie jawią się jako takie poczciwiny, zajęte budowaniem półziemianek, hodowlą i uprawą roli. Jednak wiadomo, co wyrabiali w VI wieku w trakcie najazdów na Cesarstwo Bizantyńskie. W plądrowanych miejscowościach zabijali mężczyzn, a kobiety i dzieci brali do niewoli. Ale jak zabijali! Wbijali nieszczęśników na pal albo przywiązywali do czterech grubych kołków i tłukli pałkami po ciemieniu. Zdarzało się, że palili ludzi w chatach razem z bydłem i owcami, których nie mogli zabrać.

Można sobie wyobrazić losy Wandala, zamieszkującego Kujawy czy Wielkopolskę, wziętego do niewoli przez Słowian. Przede wszystkim ma okazję bliżej przyjrzeć się ludowi, który od niedawna urządzał się na ziemiach południowej Polski. „Wszyscy są bowiem wysocy i nadzwyczaj silni. Ich skóra i włosy nie są ani całkiem białe czy płowe, ani przechodzące w całkiem ciemny kolor, lecz wszyscy są rudawi” – twierdził cytowany Prokopiusz [historyk bizantyjski, ur. między 490 a 507, zm. po 562 – przyp. red.].

Życie wśród Słowian to dobry wybór?

Słowianie budowali swoje nędzne chaty w sąsiedztwie lasów, bagien i moczarów. Byli jakby stworzeni dla środowiska rzecznego. Świetnie pływali, a w chwili zagrożenia podobno potrafili spędzić pod wodą kilka godzin, oddychając przez specjalnie wydrążone trzciny. Pod względem organizowania przepraw nie mieli równego sobie ludu.

Niewola nie była u nich dożywotnia. Po upływie wyznaczonego czasu jeniec mógł wrócić do domu albo zostać jako wolny człowiek. Pytanie, czy życie wśród Słowian to dobry wybór. Wszystkie sprawy załatwiali na zgromadzeniach i radzili sobie bez monarchy. Zresztą trudno wyobrazić sobie władcę, który zdołałby ich okiełznać. Słowianie byli bowiem kłótliwi, nikt nie chciał słuchać drugiego. Poszczególne grupy – już mniejsza, czy nazwiemy je klanami, plemionami czy inaczej – napadały się nawzajem. Krótko mówiąc, balansowali na skraju anarchii.

Mimo to zajmowali kolejne tereny. Śladem ich marszu na północ mogą być nazwy miejscowe „Wenecja”, które zapewne w niektórych przypadkach ukuli wandalscy autochtoni. Ludy germańskie bowiem zwykły określać Słowian mianem Wenetów. Przykładowo, wielkopolskie miasto Kobylin zwano pierwotnie Wenecją, a sto sześćdziesiąt kilometrów dalej, w powiecie żnińskim, znajduje się miejscowość Wenecja, położona nad Jeziorem Weneckim.

Zagadka ekspansji Słowian

Między 550 a 590 rokiem Słowianie zameldowali się nad Bałtykiem, gdzieś na zachód od ujścia Wisły, ale trudno zgadywać, na której części wybrzeża. Jednak ekspansja Słowian nie polegała tylko na tym, że zajmowali puste tereny lub przepędzali dotychczasowych mieszkańców.

Autochtoni, należący do innych ludów czy mówiący innymi językami, stawali się Słowianami. Paradoksalnie brak silnej władzy królewskiej czy pewna skłonność do anarchii stawała się atutem. Słowiański egalitaryzm bowiem, a także model życia stanowił magnes dla innych, bardziej zhierarchizowanych nacji. Tak więc z jednej strony Słowianie zjawili się na polskich ziemiach na przełomie V i VI wieku, z drugiej zaś przodkowie dzisiejszych Słowian żyli tu od zawsze.

Jest to fragment książki Michaela Morysa-Twarowskiego pt. „Barbarica. Tysiąc lat zapomnianej historii ziem polskich”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont (2023).