Na początku marca tajlandzka policja dokonała nalotu na sklep z używanymi towarami w Saraburi, prowincji położonej na północny wschód od Bangkoku. Na miejscu funkcjonariusze zastali sześciu pracowników zajmujących się recyklingiem i sprzedażą jednorazowych maseczek ochronnych. Ich system polegał na praniu masek, następnie ich prasowaniu i pakowaniu do pudełek na sprzedaż.

 

Podczas przeszukania władze znalazły całe worki zużytych masek na twarz i oszacowały, że w sklepie przetwarzano ich dziesiątki tysięcy. Właściciel przyznał się do sprzedania około 200 000 “recyklingowanych” masek na Facebooku, po 3 bahty (ok. 36 groszy) za sztukę. Za upranie, uprasowanie i spakowanie jednej maski jego pracownicy dostawali 1 bahta (ok. 12 groszy), a dziennie przygotowywali ich około 300-400 sztuk. Wszystkie maski zostały skonfiskowane przez władze, które badają ich pochodzenie. 

 

Na początku lutego rząd Tajlandii ogłosił maski ochronne produktem kontrolowanym cenowo, jednak detaliści znaleźli sposoby na wykorzystanie ogromnego zapotrzebowania wśród społeczeństwa. W związku z tym 4 marca ogłoszono, że to władze będą w pełni odpowiedzialne za dystrybucję masek na terenie całego kraju. Organem, który ma się tym zająć zostało Centrum Zarządzania Maskami utworzone przy Ministerstwie Handlu.

 

Tajlandia nie jest jedyną ofiarą oportunistycznego zachowania w obliczu kryzysu zdrowia publicznego. W innych krajach takie towary, jak maski na twarz i środki odkażające osiągają szalone ceny, a Polska nie pozostaje w tyle – niektórzy próbują sprzedawać jednorazowe maseczki o wartości 50 gr za kilkadziesiąt złotych, a ceny środków odkażających dłonie są kilkukrotnie większe. 

 

Katarzyna Mazur