Rosyjska ruletka jest motywem często pojawiającym się w literaturze i kinie. Bywa przedstawiana w kontekście romantycznego, a nawet bohaterskiego zrywu. W praktyce z romantyzmem ma niewiele wspólnego, bo u genezy gry o życie leżą trzy czynniki: waśnie, nuda i upojenie alkoholem. Należy jednak podkreślić, że o ile stawianie życia na szali rzeczywiście było zwyczajem w carskim imperium, to nie ma żadnych dowodów, że rosyjska ruletka, wbrew temu, co sugeruje nazwa, jest wymysłem Rosjan.

Co to jest rosyjska ruletka?

Dzięki kulturze popularnej o rosyjskiej ruletce słyszał chyba każdy. Jednak nie wypada wyjaśniać genezy igraszek z fatum bez choćby krótkiego opisu zasad.

Sama nazwa sugeruje, że mówimy tu o grze hazardowej, w której atrybutami są koło i kulka. Skojarzenie jest bliskie prawdzie, ale w odmianie rosyjskiej, koło jest zastępowane bębenkiem rewolweru, a kulka – nabojem. Stawką nie są pieniądze ani żadne dobra materialne, a życie.  

Na czym polega rosyjska ruletka?

Zasady są proste. Uczestnicy korzystają z rewolweru, czyli z broni palnej, w której funkcję magazynku pełni obrotowy bęben. Ładują nabój do jednej komory. Pozostałe są puste. Następnie pierwszy uczestnik kręci bębenkiem. Nie wiedząc, w jakim położeniu znajduje się załadowana komora, przykłada broń do głowy i naciska język spustowy

Brzmi jak przepis na samobójstwo? Tak i nie, bo o ile w rosyjskiej ruletce stawką jest życie, to matematyczne prawdopodobieństwo śmierci wynosi 16,6 proc. (przy założeniu, że bęben broni mieści sześć naboi, a załadowana jest tylko jedna komora). Takie same szanse ma każdy kolejny uczestnik. Chyba że przyjęte są zasady, że pierwszy obrót bębnem jest jedynym w trakcie całej gry.

Jak zaczęła się gra w rosyjską ruletkę? Ryzykowne zabawy z bronią palną

Skąd wzięła się rosyjska ruletka? Gra o życie rzeczywiście narodziła się w Rosji? Cóż, można mieć poważne wątpliwości w tym temacie. Wbrew temu, co sugeruje nazwa, śmiertelna gra najprawdopodobniej jest zachodnim wymysłem.

Pojedynek na śmierć i życie jako sposób na rozwiązanie sporu

W literaturze nader często pojawia się motyw pojedynku jako specyficznej formy dyplomacji. Żądni satysfakcji bohaterowie właściwie każdej epoki walczą ze sobą na śmierć i życie w imię honoru, przekonań czy czci niewieściej. Fikcja fikcją, a życie życiem, ale przykłady, że oba te światy czasami się przenikają, można mnożyć niemal w nieskończoność. Tak zwane honorowe pojedynki nie były wyłącznie wytworem wybujałej wyobraźni autorów, a dowodem tego niech będzie fakt, że niektórzy sami zginęli tak samo, jak wykreowane przez nich postaci.

W tym miejscu należy wskazać choćby na Aleksandra Puszkina. W 1837 roku, w obronie honoru żony, stanął do pojedynku z Georgesem d’Anthès. Ciężko ranny, zmarł po dwóch dniach. W pojedynku zginął też Michaił Lermontow. W 1840 roku rosyjski prozaik i poeta pojedynkował się z synem francuskiego ambasadora, za co został skazany na zsyłkę na Kaukaz. Rok później kolejny raz stanął do tzw. honorowej walki, tym razem z Nikołajem Martynowem, majorem w stanie spoczynku. Z tej potyczki nie wyszedł zwycięsko.

Pojedynek po amerykańsku, czyli sposób obejścia prawa  

Zaraz, zaraz... skazany na zsyłkę za pojedynek? Otóż tak. Nie można bowiem nie wspomnieć, że w imperialnej Rosji ta metoda rozwiązywania konfliktów była oficjalnie zabroniona aż do 1894 roku. Na każdy zakaz przypada jednak przynajmniej kilka sposobów na jego obejście. 

Żeby uniknąć ewentualnych konsekwencji, zwaśnieni pojedynkowicze stawali do walki w stylu amerykańskim. Taki pojedynek polegał na losowaniu, która ze stron sporu strzeli sobie w głowę (lub popełni samobójstwo w inny sposób). Zwycięzca uchodził z życiem, a przegrany musiał postąpić „honorowo”. Wygrany jak i świadkowie mieli czyste ręce. W końcu nieszczęśnik, któremu los nie przyniósł „szczęśliwej karty”, sam doprowadzał do zakończenia swojego żywota. 

W amerykańskim pojedynku zginął generał-gubernator warszawski Aleksandr Gerstenzweig. W 1861 roku posprzeczał się z Karolem Lambertem, namiestnikiem Królestwa Polskiego, o politykę wobec Polaków. Po burzliwej rozmowie między przedstawicielami cara w Warszawie doszło do rękoczynów. Sprawa zyskała wymiar honorowy. Żeby wyłonić zwycięzcę i przegranego, w woreczku umieszczono kulki w dwóch kolorach. Ten, który wylosował białą, miał strzelić sobie w głowę. Los wskazał na Gerstenzweiga. 

Ryzyko sposobem na nudę

Niebezpieczne zabawy z bronią w carskiej Rosji nie miały wyłącznie wymiaru honorowego, ale także rozrywkowy. W tym miejscu warto nawiązać do zbioru felietonów Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego, zatytułowanego „Cień ponurego Wschodu”.

Opisując szarość życia we Władywostoku, polski podróżnik wspomniał o „Stowarzyszeniu Łancepupów” – zamkniętym, 50-osobowym klubie najbardziej beznadziejnych pijaków. Znudzeni życiem desperaci mieli zwyczaj organizowania tzw. gry w tygrysa. W ramach zabawy spośród uczestników wybierano „myśliwego” i „tygrysa”. Ta dwójka pozostawała na polu gry, jeden z nabitym rewolwerem w dłoni, drugi z dzwonkiem zawieszonym na szyi. Pozostali zebrani zajmowali miejsce na drabinach lub szafach. Po zgaszeniu wszystkich świateł, mający do dyspozycji wyłącznie zmysł słuchu „myśliwy” musiał namierzyć „tygrysa” i trafić go jednym strzałem.

Podobną grę niemal pięć dekad później opisał Witold Michałowski, w „Testamencie barona Ungerna”. Autor przywołał zwyczaj organizowania tzw. gry w kukułkę. Znudzeni i mocno upojeni alkoholem oficerowie mieli zbierać się w stodole i losować osobę do ustrzelenia. Ten, na którego wypadło, kukaniem miał naprowadzać pozostałych uczestników zabawy. Zgodnie z regulaminem, po wydaniu charakterystycznego dźwięku „kukułka” miała prawo odskoczyć w bok. 

Honor i zabawa a rosyjska ruletka

XIX-wieczni Rosjanie lubili ryzykowne zabawy z bronią. Jednak czy ten fakt oznacza, że to właśnie w granicach Imperium Rosyjskiego wymyślono rosyjską ruletkę? Cóż, nie ma na to żadnych konkretnych dowodów.

Jedyna z tamtego okresu wzmianka (rosyjskiego autora) o grze przypominającej nieco opisywaną znajduje się w powieści psychologicznej „Bohater naszych czasów”, napisanej przez przywołanego wcześniej Michaiła Lermontowa. W rozdziale „Fatalista” autor opisuje wyzwanie, które kapitan Wulicz rzuca przeznaczeniu. Carski oficer był przekonany, że nie ma wpływu na swój los, bo finalnie o wszystkim i tak decyduje fatum. Żeby to udowodnić, zdjął ze ściany  pistolet z zamkiem skałkowym. Podsypał proch na panewkę, nie wiedząc, czy kula jest załadowana. Nakazał jednemu z towarzyszących mu oficerów podrzucić kartę do gry. Gdy spadła na stół, nacisnął na spust. Nic się nie wydarzyło.

Rosjanie czy Brytyjczycy?

Ten sugestywny opis rzeczywiście pozwala przypuszczać, że gra w rosyjską ruletkę wywodzi się z carskiego imperium. Jest jednak jedno „ale”, w dodatku całkiem spore. Przed Lermontowem podobną zabawę opisał nie kto inny, jak sam George Byron. 

W styczniu 1821 roku angielski poeta i dramaturg wspomniał w swoich dziennikach („Ravenna Journal”) Edwarda Noela Longa, swojego przyjaciela z czasów studenckich. Mężczyzna miał zwierzyć się Byronowi, że pewnej nocy przystawił sobie do głowy pistolet, a wcześniej nie sprawdził, czy broń jest naładowana.

Nie jest żadną tajemnicą, że Lermontow był wielkim miłośnikiem i tłumaczem dzieł Byrona. Czy zatem należy brać pod uwagę, że rosyjski buntownik i zwolennik dandyzmu mógł szukać natchnienia w utworach angielskiego autora? Tak, to możliwe. Dr Albert Parry, amerykański historyk rosyjskiego pochodzenia, wyrażał przekonanie, że to właśnie ten fragment, a nie żadne rzeczywiste wydarzenie, był dla Michaiła Lermontowa inspiracją do stworzenia opisu zawartego w „Fataliście”.

W obliczu braku konkretnych dowodów nie można jednoznacznie stwierdzić, że rosyjską ruletkę wymyślili Rosjanie. Jednak nie można też ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że gra o życie jest wymysłem Anglików. Wbrew nazwie, wiele wskazuje na to, że ten co najmniej dziwny zwyczaj ma zachodnie, nie wschodnie korzenie. 

Kiedy zabawa bronią stała się rosyjską ruletką?

Zarówno George Byron, jak i Michaił Lermontow, w swoich utworach pisali o grze z wykorzystaniem pistoletu. Tymczasem istotą prawdziwej zabawy z przeznaczeniem jest kręcenie bębenkiem rewolweru, tak jak gracz w kasynie kręci kołem ruletki. Należy jednak podkreślić, że broń ręczna z bębnowym systemem ładowania upowszechniła się dopiero w połowie XIX stulecia. 

Faktem jest, że już wcześniej podejmowano próby stworzenia broni umożliwiającej prowadzenie ognia powtarzalnego. Jednak ze względu na dostępną wówczas technologię, pozostawała ona droga w produkcji, a przy tym także zawodna. Dopiero w XIX wieku nastąpił przełom w tej dziedzinie. W 1818 roku Elish Collier opatentował pierwszy nadający się do użycia rewolwer skałkowy. Jednak prawdziwą rewolucją był wynalazek Samuela Colta z 1835 roku. Gdy rewolwery weszły do powszechnego użytku, koło fortuny zaczęło się kręcić, jednym przynosząc chwałę, a innym – śmierć.

Geneza nazwy

Nazwa „rosyjska ruletka” została sformułowana dopiero w 1937 roku. Taki tytuł nosiło opowiadanie autorstwa Georgesa Surdeza, opublikowanego w magazynie „Collier's Weekly”. Utwór porusza wydarzenia z 1917 roku. W obliczu trwającej w Rosji rewolucji, zdruzgotani carscy oficerowie wykorzystywali tę ryzykowną grę jako formę odreagowania i udowodnienia odwagi.

Nie wiadomo, czy Surdez sam wymyślił tę nazwę, czy wcześniej gdzieś ją usłyszał. Jednak nie jest znane żadne wcześniejsze źródło, w którym pojawiło się to określenie. Jest natomiast pewne, że autor nie brał udziału w walkach na frontach I wojny światowej. Należy więc uznać za prawdopodobne, że opisywane w opowiadaniu sytuacje są po prostu wytworem literackiej wyobraźni.