Pragnienia dowiedzenia się, czym jest gwieździste niebo nad naszymi głowami, towarzyszyło ludzkości od zarania dziejów. Jednak oświeceniowy rozwój nauk przyrodniczych pokazał, że badanie kosmosu nie będzie takie proste, jak sądzili pierwsi autorzy powieści science-fiction. Po pierwsze, trzeba będzie przezwyciężyć potężną siłę. Bo główną przeszkodą w podboju kosmosu jest grawitacja. A jedynym sposobem, by ją pokonać jest ogromna prędkość.

Podbój kosmosu – Konstantin Ciołkowski

Właśnie z tym problemem postanowił rozprawić się Konstantin Ciołkowski, niesłyszący syn polskiego zesłańca, samouk i niewątpliwy geniusz. Miał do dyspozycji tylko bardzo nieskomplikowane narzędzia oraz swoją wiedzę matematyczno-fizyczną. A jednak wysunięte przez Ciołkowskiego idee stanowią podstawę działania wszystkich, historycznych i współczesnych, silników rakietowych, rakiet i statków kosmicznych. Swoje badania i przemyślenia ogłosił w 1903 roku, czyli zanim pierwszy samolot wzbił się w powietrze. Opisał teorię lotu rakiety z uwzględnieniem zmiany jej masy w wyniku spalania paliwa. Sformułował wzór opisujący zależność między prędkością rakiety a jej masą i prędkością gazów wylotowych. Opracował także teorię ruchu rakiet wielostopniowych.

To właśnie matematyczna precyzja Ciołkowskiego pozwoliła kolejnym naukowcom opracować pierwsze rakiety zdolne przekroczyć umowną granicę kosmosu, czyli wzlecieć na wysokość 100 kilometrów nad Ziemię. A dokonano tego już w 1944 roku, nieco ponad 40 lat po publikacji pierwszej teorii ruchu rakiet. Pewnie nie doszłoby do tego tak szybko, gdyby nie wybuch II wojny światowej i niemieckie prace nad wunderwaffe. Była to „cudowna broń”, która miała przynieść nazistom zwycięstwo ostateczne.

Podbój kosmosu – Werner von Braun i nazistowskie rakiety V-2

Tę broń miał skonstruować Werhner von Braun, pochodzący z zamożnej niemieckiej rodziny naukowiec, którego zafascynowały prace Ciołkowskiego. Po pierwszej wojnie światowej Niemcy nie mogły się zbroić. Jednak prawo nie zabraniało prac nad rakietami. Było tak, bo w latach 20. i 30. XX wieku nie przypuszczano, by fantasmagorie o wysyłaniu rakiet w kosmos mogły nabrać jakiegokolwiek realnego kształtu. Dlatego III Rzesza rozwijała program rakietowy bez przeszkód. Korzystał na tym von Braun, który nareszcie miał wolną rękę i fundusze na to, by konstruować rakiety.

Rakiety V-2 nie miały jednak służyć podbojowi kosmosu. Były bronią, pociskiem balistycznym. Prawie trzy tysiące takich rakiet spadło na Londyn. Kolejne półtora tysiąca na Antwerpię. Dopiero zakończenie drugiej wojny światowej sprawiło, że w V-2 zobaczono inne możliwości niż te niszczycielskie.

Alianci świetnie wiedzieli, co dzieje się w kierowanym przez von Brauna ośrodku. A także jaką przewagę w szemrzącej już zimnej wojnie mogą dać konstruowane przez niego rakiety. Dlatego Amerykanie zorganizowali akcję „Spinacz”, która miała na celu przejęcie nazistowskich naukowców i danych z laboratorium. Sam von Braun, obawiając się Sowietów, znalazł szeregowego amerykańskiego żołnierza i z własnej woli oddał się do niewoli, by tylko nie trafić do ZSRR. Amerykanie przejęli aż 104 nazistowskich naukowców, którzy – po naturalizowaniu na Amerykanów i wymazaniu wojennej przeszłości – stworzyli amerykański program podboju kosmosu.

Podbój kosmosu – Siergiej Korolow i początki programu kosmicznego ZSRR

Sowieci zagrabili resztę, wraz z notatkami von Brauna. Wywiezieni przez nich naukowcy nie mieli tyle szczęścia. Zostali zamknięci w odizolowanym i strzeżonym miasteczku. Pieczę nad nimi powierzono wojskowym i Siergiejowi Korolowowi, urodzonemu na terenie Ukrainy inżynierowi, ofierze wielkiej czystki. Korolow spędził sześć lat w syberyjskim łagrze. Władza przypomniała sobie o nim w 1944. Wówczas postawiono go na czele grupy, która stworzyła radziecki program kosmiczny. Zarówno Amerykanie, jak i Sowieci, poza naukowcami przejęli pewną liczbę rakiet V-2. To dzięki nim wykonywano pierwsze testy na żywych organizmach, w tym na muszkach owocówkach i żółwiach.

Podbój kosmosu – Sputnik i triumfy Rosjan

Wyścig kosmiczny nabrał ogromnego przyspieszenia po roku 1957. Wówczas to ZSRR wysłało na orbitę pierwszego sztucznego satelitę Ziemi. A chociaż Sputnik 1 był tylko kulą z prostym radiem w środku, sprawił, że świat zamarł. W USA zapanowała panika podsycana przez media. Uważano, że Sputnik przenosi broń nuklearną i podgląda Amerykanów z kosmosu. Ten lęk napędził wyścig. Amerykanie wystrzelili własnego satelitę. Niestety, bez powodzenia. Sowieci wystrzelili Sputnika 2, Amerykanie próbowali dopracować własną rakietę nośną Vanguard. Następnie powstał Jupiter 3, który był kosmiczną wersją rakiety balistycznej Redstone.

W kosmos poleciały też pierwsze większe żywe organizmy. Sowieci wysłali na orbitę psa Łajkę i masę innych bezpańskich zwierząt. Amerykanie od 1948 roku rozwijali program „Albert”, który zakładał wysyłanie w kosmos małp, rezusów i innych niewielkich naczelnych. Większość zwierząt zmarła w trakcie lotu lub twardego lądowania.

Podbój kosmosu – pionierski lot Gagarina

Wreszcie nadszedł rok 1961. Na pokład statku Wostok-1 wszedł młody pilot Jurij Gagarin. Jego krótki, trwający zaledwie godzinę i 48 minut lot orbitalny był absolutnym przełomem. Udowodnił, że możemy pokonać grawitację, a przy odpowiednich zabezpieczeniach człowiek jest w stanie przetrwać w kosmosie. Przełomu tego dokonał Siergiej Korolow. Człowiek uciskany, bity w gułagu tak bardzo, aż stracił wszystkie zęby i miał zadrutowaną szczękę. Niewątpliwy geniusz, który nie mógł nawet podpisywać się własnym imieniem i nazwiskiem pod swoimi dziełami.

To on zaprojektował Semiorkę, czyli międzykontynentalną rakietę balistyczną R-7. To Semiorka legła u podstaw takich konstrukcji, jak rakiety Wostok czy rodzina najbardziej zasłużonych rakiet w historii – Sojuz. On stał na straży radzieckiego programu kosmicznego i to on wyprzedzał Amerykanów. I to mimo faktu, że oni mieli von Brauna oraz niemal nieograniczone zasoby.

Korolow zmarł w 1966 roku. Do dziś trwają dyskusje, czy gdyby nie to smutne wydarzenie, to nie Sowieci jako pierwsi stanęliby na Księżycu. Pewne jest, że jego odejście spowodowało, że na technologicznym niebie zabłysła gwiazda von Brauna. To on, w aureoli twórcy najpotężniejszych rakiet świata, czyli wykorzystywanych w programie księżycowym Apollo Saturnów V, do dziś cieszy się sławą największego z konstruktorów. I to nawet po tym, jak na jaw wyszły jego wojenne poczynania. Von Braun miał się za naukowca, a po naturalizacji na Amerykanina lubił pozować na pacyfistę. Jednak w czasie wojny nie stronił od znęcania się nad jeńcami, którzy budowali jego cudowną, kosmiczną broń.