Tu dobre wieści się kończąc, bo choć liczby nowych infekcji wskazują na trend spadkowy, to od połowy czerwca szybko przybywa zarażonych SARS-CoV-2 w młodym wieku (20-parkolatków).

- Nie możemy ignorować takiego znaku ostrzegawczego. Choć liczby nowych zarażonych spadają, to trend wśród młodych ludzi niepokoi – stwierdził na konferencji prasowej burmistrz Nowego Jorku, Bill de Blasio.

Wspomniana wyżej data zbiegła się w czasie z powrotem wielu Amerykanów do pracy i swobodnego spędzania wolnego czasu na mieście. Restauracje i bary zaczęły przyjmować klientów, gospodarka całego kraju zaczęła się odmrażać. W dużych miastach nie pomogły też masowe protesty przeciwko brutalności policji. Niestety widać już skutki tego poluzowania rygorów epidemiologicznych.

O ile w pierwszym tygodniu czerwca liczba zainfekowanych na 100 tys. ludzi w grupie wiekowej 20-29 lat wynosiła 26,63 to pod koniec ubiegłego miesiąca wzrosła do 34,64 proc. W przypadku 30-latków też nastąpił wzrost, ale dużo mniejszy (z 29,99 do 30,64).

- Rozumiem, że wielu młodych ludzi miało już dość tkwienia w domu, pozbawienia ich kontaktu z bliskimi. Rozumiem, że chcą to go odzyskać i nadrobić stracony czas. I choć prawem młodości jest poczucie niezniszczalności, to jednak wszyscy jesteśmy zagrożeni tą chorobą. I niestety możemy nią zarazić bliskie nam osoby – ostrzegał de Blasio.

Nowojorskie władze zapowiedziały już kampanię społeczną mającą przypomnieć młodym dorosłym o konieczności rozsądnego zachowania się wobec pandemii. Nagłaśniana ma ona być w środkach cyfrowego przekazu, ale i bezpośrednio, np. w nocnych klubach.

Mieszkańców poproszono o noszenie masek w pomieszczeniach zamkniętych wszędzie tam, gdzie są inni ludzie. I nie ma znaczenia, czy są oni w odległości 2 metrów czy więcej. Tam, gdzie są bliżej niż 2 metry, maski stają się obowiązkowe.