Rezerwat Biosfery UNESCO Rhön. Urlop wśród gwiazd

Hesja, Bawaria, Turyngia

Dwa i pół miliona lat świetlnych – taki dystans dzieli naszą planetę od Galaktyki Andromedy. Daleko, prawda? Tymczasem z łąk na łagodnych grzbietach gór Rhön tę bardzo, bardzo odległą galaktykę zobaczycie… gołym okiem! To najdalszy obiekt, jaki da się dostrzec na nocnym niebie bez teleskopu czy lornetki. Ale nie na byle jakim niebie. Potrzeba do tego mroku nieskażonego światłami aut, latarni czy fabryk.

W Rhön mrok jest światowej klasy. Tutejszy park ciemnego nieba należy do najlepszych w Europie miejsc do obserwacji gwiazd. Powstał w 2014 r. na terenie Rezerwatu Biosfery Rhön. Do 1990 r. przez niewysokie, lesiste pasmo prowadziła granica niemiecko-niemiecka, co hamowało rozwój regionu. Zamiast załamywać nad tym faktem ręce, lokalne władze postanowiły po zjednoczeniu Niemiec przekuć go w atut. Utworzony wówczas rezerwat biosfery harmonijnie łączy zrównoważoną gospodarkę leśną i uprawę roli z ochroną przyrody – a także odpowiedzialną turystyką.

Czyste rzeki zachęcają do spływów, a długie doliny – do wycieczek na rowerach. Ale rezerwat Rhön to nade wszystko raj dla piechurów. Ambitni mogą powędrować 175-kilometrowym szlakiem Hochröhner, łączącym najwyższe szczyty. Na wiele z nich prowadzą także extratours – pętle idealne na jednodniowe wycieczki. Z przyrodniczego punktu widzenia wyjątkowo interesujące są zaś szlaki z kładkami na torfowiskach wysokich. Podczas wędrówek na pewno spotkacie pasterzy i owce endemicznej rasy Rhön. To one dbają, by rozległe łąki nie zarosły lasem, a góry nadal zasługiwały na przydomek „krainy bezkresnych widoków” – równie pięknych za dnia, co w nocy.

Park Gwiezdny w Rhön / fot. A. Hänel

Fryburg Bryzgowijski. Miasto słońca

Badenia-Wirtembergia

Rolfa Discha rano budzą wpadające przez okno promienie. Towarzyszą mu podczas pracy w gabinecie, a po południu rozświetlają salon. Chyba że dzień jest upalny – wówczas dom… odwraca się do słońca plecami. Zaprojektowany przez architekta-wizjonera Heliotrop ma kształt walca i albo podąża za słońcem – a więc światłem i ciepłem – albo chroni się przed nim, by wnętrza nie trzeba było chłodzić. Zawsze zaś wystawia na działanie promieni panele solarne. Efekt? Zbudowany w 1994 r. Heliotrop był pierwszym na świecie domem, który wytwarza więcej energii, niż zużywa.

Disch, jeden z pionierów architektury solarnej, nie przypadkiem założył swą pracownię we Fryburgu Bryzgowijskim. Zabytkowe miasto leży w najbardziej słonecznym zakątku Niemiec – i potrafi zrobić z tego użytek, nie tylko w postaci znakomitych win. Już od lat 70. eksperymentuje się tu z energią solarną. Panele błyszczą na dachach domów, sklepów, Starego Ratusza, kilkusetletniego uniwersytetu, a nawet stadionu – zrzucili się na nie kibice!

Podczas spaceru po ekologicznym mieście przyszłości nie możecie pominąć dzielnicy Vauban. Jeszcze niedawno były tu koszary, ale dziś to zielone miasto-ogród. Auta jeżdżą tylko po głównej ulicy, poza tym pośród niewysokich bloków uwijają się rowery i piesi. Większość budynków, w tym biurowiec nazywany Statkiem Słonecznym, jest pasywna – dzięki świetnej izolacji mają zerowy bilans energetyczny – i kolorowa niczym kwiaty. Możecie sprawdzić, jak się w nich mieszka. Green City Hotel Vauban jest nie tylko pasywny, ale także inkluzywny. Dostosowano go do potrzeb osób z niepełnosprawnościami, które stanowią tu sporą część pracowników.

Zachód słońca we Fryburgu / fot. Francesco Carovillano, DZT

Morze Wattowe. Spacer po wodzie

Szlezwik-Holsztyn

Jeszcze przed świtem obudzą was krzyki ptaków. I będziecie przeszczęśliwi, bo dzięki temu zobaczycie niezapomniany spektakl natury. Po niebie rozleją się oranż, czerwień i róż, a podwoi je rozciągające się w dole zwierciadło wattu. Płycizny te nazywa się też osuchami, bo podczas odpływu cofająca się woda odsłania dno morza – i czyni z niego bufet dla mew, biegusów i ostrygojadów, które uwijają się w poszukiwaniu śniadania. Wszystko to obejrzycie, nie wychodząc… spod kołdry. Żaden pensjonat nie zagwarantuje wam takiej bliskości natury, co sypialne kosze plażowe na wyspie Föhr.

Föhr, należąca do Wysp Północnofryzyjskich, leży w sercu Morza Wattowego. Ten niezwykły akwen, wpisany na listę UNESCO, jest ostoją ponad 10 tysięcy gatunków roślin i zwierząt. Niektóre z nich poznacie podczas pieszego safari, tropiąc tzw. małą piątkę, na którą składają się kluczowe dla funkcjonowania ekosystemu małże, robaki, ślimaki czy kraby. Po wattach powędrujecie boso, doświadczając przyrody wszystkimi zmysłami. Możecie w ten sposób dotrzeć – obowiązkowo z przewodnikiem – nawet na sąsiednią wyspę Amrum z jedną z największych w Europie plaż.

Wakacje na wyspie Föhr z natury są zrównoważone. Jest ona niewielka, więc turyści przemieszczają się wypożyczonymi rowerami, zostawiwszy samochód na parkingu na stałym lądzie (do portu można też dojechać pociągiem). Wiele restauracji za punkt honoru stawia sobie przyrządzanie dań z miejscowych składników, a Namine Witt czy Im Apfelgarten mają nawet własne gospodarstwa! Gratką są także noclegi w zabytkowych, kilkusetletnich domach – poznacie w nich fryzyjskie tradycje i wyspiarski styl życia.

Wycieczka po Morzu Wattowym / fot. Florian Trykowski, DZT

Bienenstrasse. Rowerem przez pszczeli raj

Meklemburgia-Pomorze Przednie

Kto regularnie zwycięża w plebiscytach na najważniejsze istoty na świecie? Pszczoły! I wcale nie chodzi o miód – choć któż go nie lubi? – tylko o rolę owadów w rozmnażaniu się roślin. Jeśli chcecie lepiej poznać te pracowite bohaterki, wybierzcie się na Bienenstrasse. Pszczela Droga łączy Schwerin – stolicę Meklemburgii-Pomorza Przedniego, znaną ze wspaniałego zamku – z miasteczkiem Waren nad Müritz, jednym z największych jezior w Niemczech. Prowadzi przez malownicze Pojezierze Meklemburskie, chronione w ramach Parku Narodowego Müritz i kilku parków krajobrazowych.

Pszczela Droga to nie pojedyncza trasa, ale cała sieć. Każda z liczących od 35 do 150 km pętli – w sam raz na jedno- lub kilkudniową wycieczkę rowerem – prowadzi przez inny mikroregion i odkrywa jego specyfikę. Na wszystkich przemierzycie przyjazne pszczołom pejzaże rolnicze – łąki kwietne czy stare sady owocowe – i znajdziecie ścieżki edukacyjne poświęcone udomowionym i dzikim zapylaczom.

Punktami obowiązkowymi są wizyty w pasiekach. Będziecie mogli zajrzeć do ula i wypytać pszczelarzy o to, jak liczne są rodziny, jak daleko pszczoły latają po nektar, ile miodu produkuje jeden owad – słowem, o wszystko, co chcielibyście o pszczołach wiedzieć! Spróbujecie różnych rodzajów miodu i produktów pszczelich, a także innych regionalnych smakołyków z ekologicznych gospodarstw, od müsli po soki i wino z jabłek. Dla dociekliwych przygotowano kursy i warsztaty, a dla towarzyskich – festyny i festiwale kulinarne. Aby z tego wszystkiego skorzystać, będziecie się uwijać jak pszczółki!

Na Szlaku Pszczół / fot. Andrea Hitzemann, DZT

Rezerwat Biosfery Bliesgau. Zostań flisakiem!

Kraj Saary

Pamiętacie przygody Hucka Finna i jego spływ tratwą w dół wielkiej Missisipi? Jeśli marzyło wam się, by dać się ponieść leniwemu nurtowi rzeki i gapić na przepływający obok świat, ruszajcie do Rezerwatu Biosfery Bliesgau. Tu, blisko granicy z Francją, możecie na dwa dni przedzierzgnąć się we flisaków i zanurzyć w zupełnie innym niż na co dzień stylu życia.

Pierwszego dnia wraz z leśnikiem ruszycie do lasu, na poszukiwanie odpowiednich drzew. Poznacie sekrety tutejszych buczyn, a także zrównoważonej gospodarki leśnej. Rezerwaty biosfery podzielone są na strefy: rdzeń jest objęty ścisłą ochroną, a na innych terenach dopuszcza się odpowiedzialne korzystanie z zasobów przyrody. Gdy już wybierzecie pnie, samodzielnie je zetniecie i okorujecie. Po takim wysiłku należy wam się fajrant – chyba że macie jeszcze siłę na wieczorny spacer po łąkach, na których rośnie niemal połowa ze wszystkich występujących w Niemczech gatunków storczyków.

Nazajutrz spotkacie się z przewodnikiem nad rzeką i pod jego okiem zbudujecie tratwę. Jeszcze tylko przeszkolenie i ahoj przygodo! Sunąc bezszelestnie po rozlanych szeroko wodach rzeki Würzbach będziecie wypatrywać bobrów i szybujących w górze kani rudych. Nasłuchujcie też nawoływań żyjącej w tutejszych lasach pójdźki. Jeśli zaś złapaliście snycerski dryg, wybierzcie się kolejnego dnia na WaldWerken, czyli warsztaty w leśnym atelier. Budując meble z gałęzi albo samodzielnie wykonując nóż (łącznie z kuciem klingi!), pod okiem mistrza poznacie tradycyjny fach – i przyczynicie się do zachowania go dla kolejnych pokoleń.

Zakole rzeki Saary w Mettlach / fot. Jens Wegener, DZT

Berlin. Cały świat w kwadrans

Jak sprawić, by wakacje w mieście były przyjazne środowisku? Jeździć tramwajem lub rowerem, pić kranówkę, nie używać jednorazowych sztućców – to jasne! Berlin zachęca do pójścia o krok dalej – a w zasadzie o krok… bliżej.

Słyszeliście o idei miasta 15-minutowego? Chodzi o takie rozmieszczenie punktów usługowych, sklepów czy instytucji kultury, by mieszkańcy mogli do nich dotrzeć piechotą w nie dłużej niż kwadrans. Berlińczycy uważają, że jest to również przepis na city break – zamiast nabijać kilometry, choćby i najzieleńszym środkiem transportu, skupcie się na poznaniu okolicy. Na stronie Visit Berlin, w zakładce 15-minute City, znajdziecie listę dogodnie położonych hoteli wraz z przypisanymi do nich listami polecanych atrakcji, kawiarni i restauracji, niebanalnych butików i galerii – w promieniu 15-minutowego spaceru. Poznacie dzięki temu miejsca, które umknęłyby wam podczas gonitwy od jednej wielkiej atrakcji do kolejnej, i wczujecie się w codzienne życie berlińczyków.

Możecie też zrobić kolejny krok i ruszyć z przewodnikiem na Circular Economy Tour. Odwiedzicie miejsca działające w oparciu o zasady gospodarki cyrkularnej, a więc takiej, która stawia na recykling, ograniczając niemalże do zera pozyskiwanie nowych zasobów. Pospacerujecie ich tropem po wybranej dzielnicy – Neukölln, Wedding lub Prenzlauer Bergu – albo skupicie się na temacie przewodnim: miejskim rolnictwie i żywności, cyrkularnej modzie albo recyklingu przestrzeni i architektury. I przekonacie się, że kręcenie się w kółko wcale nie musi oznaczać stania w miejscu!

Berlin: Körnerpark w dzielnicy Neukölln / fot. Kamila Napora, mywanderlust

Frankonia. Kraina piwa i wina

Bawaria

Wybieranie potraw i napojów przygotowanych w oparciu o lokalne składniki staje się coraz modniejsze. To świetna wiadomość dla naszej planety. A jaki jest najlepszy sposób na zmniejszenie dystansu pomiędzy grządką a talerzem, kieliszkiem lub kuflem? Wybrać się do źródła!

Idealnym miejscem na taką eskapadę jest Frankonia. Region na północy Bawarii słynie z największego w Europie zagęszczenia… browarów. I nie są to wielkie zakłady, tylko małe, rodzinne firmy, pielęgnujące dawne tradycje i przekazujące je z pokolenia na pokolenie. Wyjątkowo dużo znajdziecie ich w Szwajcarii Frankońskiej – pagórkowatej, lesistej krainie, znanej z wapiennych formacji o fantazyjnych kształtach. Wytyczono tu ponad 4500 km szlaków do wędrówek, browarów jest zaś ponad 70. Nie namawiamy oczywiście do wypicia tradycyjnej, półlitrowej Seidla w każdym – degustować także warto w sposób zrównoważony! – ale pokonanie szlaku Fünf-Seidla-Steig z kilkoma piwiarniami to znakomity pomysł.

Do piwa warto zamówić lokalne specjały: kiełbaski, karpia, a wiosną szparagi. Jeśli zaś znudzi się wam chmielowa goryczka, ruszajcie do zachodniej Frankonii. Okolice te od wieków słyną z uprawy winorośli, głównie białych odmian müller-thurgau i silvaner. Najlepszymi przewodnikami będą tu fragmenty dwóch pięknych szlaków rowerowych, prowadzących dolinami Renu oraz jego dopływu, rzeki Tauber. Pedałując od winnicy do winnicy, nie zapomnijcie o postojach w Würzburgu z wpisaną na listę UNESCO barokową rezydencją biskupów i w Rothenburg ob der Tauber, uchodzącym za jedno z najbardziej romantycznych miasteczek w Europie.

Winnice Frankonii / fot. Benedikt Steinle

Ekoreformacja. Śladami Lutra i Bacha

Turyngia, Saksonia-Anhalt, Saksonia

Historia szachulcowego domu w centrum Eisenach sięga XIII w. Czy taki kilkusetletni zabytek może spełniać współczesne, zrównoważone standardy? Jak najbardziej! Lutherhaus, w którym uczniowskie lata spędził ojciec reformacji Marcin Luter, jest obecnie nie tylko energooszczędny, ale także w całości dostosowany do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Do galerii z obrazami Albrechta Dürera i zrekonstruowanego pokoju Lutra bez problemu można wjechać na wózku.

Dostępna dla wszystkich jest też spora część domu innego słynnego mieszkańca Eisenach, Jana Sebastiana Bacha, w tym sala z zabytkowym klawesynem i klawikordem, których brzmienia można posłuchać co godzinę. Inne miejsca związane z kompozytorem wszechczasów najlepiej poznawać zaś z Bach by Bike, organizującym wycieczki rowerowe śladami lipskiego kantora. Nowatorskie biuro, założone przez skrzypaczkę, śpiewaczkę i harfistkę, w 2022 r. zdobyło prestiżową nagrodę Opus Klassik jako zrównoważona inicjatywa muzyczna roku.

Podczas kilkudniowych eskapad odwiedzicie Lipsk, Ohrdruf, Mühlhausen, Arnstadt czy Köthen, poznacie pasjonatów opiekujących się Bachowskimi pamiątkami i wysłuchacie kameralnych koncertów na organach, na których grywał mistrz. Zwieńczeniem eskapady jest zawsze wizyta na którymś z lokalnych festiwali muzycznych. Bach na pewno byłby z was dumny. Jako dwudziestolatek pokonał ponoć pieszo 400 kilometrów z Arnstadt do Lubeki, by posłuchać, jak na organach gra jego muzyczny idol, Dietrich Buxtehude – ale gdyby istniały już rowery, na pewno wybrałby dwa kółka!

Zamek Wartburg w Eisenach / fot. Francesco Carovillano, DZT

Lausitzer Seeland. Energia zmian

Brandenburgia, Saksonia

Dróżką nad jeziorem suną rowerzyści i rolkarze. Ptaki śpiewają, wiatr szeleści w trzcinach, kołysze koronami sosenek. Sielanka! Trudno uwierzyć, że dwadzieścia parę lat temu nie było tu nie tylko rowerzystów, ale także lasu, a nawet… jeziora. Jak okiem sięgnąć, rozciągał się księżycowy pejzaż kopalnianych odkrywek.

Lausitzer Seeland to największe w Europie pojezierze stworzone ludzką ręką. Powstało na terenie zagłębia węgla brunatnego, będącego niegdyś źródłem energii dla całej NRD. Gigantyczne koparki przerzucały miliony ton ziemi, pożerając wsie i miasteczka. Po zjednoczeniu Niemiec większość kopalni zamknięto. Odkrywki zamieniły się w jeziora, nieużytki wzięła we władanie przyroda. Dziś zagajniki, łąki, piaszczyste wzgórza tętnią życiem – występują tu dudki, zimorodki czy bieliki.

Przemysłowe dziedzictwo zachowano – z szacunku dla przeszłości, ale i troski o przyszłość. Zrównoważona turystyka to dla poprzemysłowego regionu szansa. Dla przyjezdnych maszyny i budowle są zaś gratką – i to wielką. Most przerzutowy f60 w Lichterfeld to największy samobieżny pojazd świata – ma pół kilometra! Ceglane BioTürme w Lauchhammer, pozostałość koksowni, wyglądają niczym Camelot, a po labiryncie brykietowni Knappenrode można wędrować godzinami.

Industrialne dziedzictwo stało się też inspiracją dla artystów i architektów. Dawna koparka w Grossräschen dziś podtrzymuje… molo nad jeziorem. Na pobliskim Geierswalder See możecie zaś zamieszkać w jednym z pływających domów. Unosząc się ponad miejscem, gdzie niegdyś wydobywano węgiel, a dziś słychać plusk wody i śpiew ptaków, poczujecie wyjątkowo mocno, że przyszłość jest płynna – i tylko od nas zależy, co z nią zrobimy.

Rowerem przez region Neuseenland / fot. Szymon Nitka, znajkraj.pl

Schwarzwald. Tam, gdzie mieszkają kukułki

Badenia-Wirtembergia

Był sobie Czarny, Czarny Las, a w tym Czarnym, Czarnym Lesie… było więcej rezerwatów niż gdziekolwiek indziej w Niemczech. To nie bajka – w górach Schwarzwaldu zagęszczenie obszarów chronionych jest największe w kraju. Palmę pierwszeństwa – a raczej świerk lub jodłę, bo te gatunki dominują w borach – dzierżą wśród nich Rezerwat Biosfery UNESCO w południowej części pasma i Park Narodowy Schwarzwaldu na północy. Sekrety lasów i ich mieszkańców – jeleni, popielic, orlików czy sóweczek – przybliży wam otwarte w 2020 r. parkowe muzeum w Ruhestein: zbudowane z drewna, wkomponowane w pejzaż i pozbawione barier architektonicznych.

Rozległe bory, łąki i doliny zachęcają do spacerów i wycieczek rowerowych. Na szlaki dotrzecie autobusami i pociągami – goście pensjonatów mają przez cały pobyt zapewnione darmowe przejazdy w regionie. Jeśli zaś marzy się wam regeneracja, to też trafiliście świetnie – Schwarzwald jest znany z termalnych źródeł. A jedno z tutejszych uzdrowisk, Bad Herrenalb, szczyci się certyfikatami zrównoważonej destynacji turystycznej i miasteczka fairtrade, a także energooszczędnym spa.

Przepastne bory Schwarzwaldu są również ojczyzną zegarów z kukułką. Ich historię poznacie w Muzeum Zegarów w Furtwangen. W pobliskim Tribergu pracownie mają snycerze pielęgnujący zegarmistrzowski fach. Ich wyroby kosztują więcej niż dalekowschodnie podróbki, ale w cenę wliczonych jest kilkaset lat tradycji i lokalne materiały – a często też możliwość poznania osoby, która wykonała wasz zegar. Pamiątki z podróży także mogą być zrównoważone. To właśnie z takimi wiążą się najpiękniejsze wspomnienia!

Widok na St. Märgen w Schwarzwaldzie / fot. Francesco Carovillano, DZT

Feel Good, poczuj się dobrze w Niemczech. Do zobaczenia na szlaku! Więcej informacji na temat zrównoważonej turystyki znajdziecie na stronie www.germany.travel/en/feel-good/sustainability.html