„Panowie, jak już sobie planujecie sankcje, sprawdźcie, czy ci, którzy się tym zajmują, nie mają przypadkiem choroby Alzheimera. Tak na wszelki wypadek, aby wasze sankcje nie spadły wam przypadkiem na głowę. I to dosłownie. Więc na razie, jako wasz partner, sugeruję, abyście się przestali zachowywać jak nieodpowiedzialni gracze i odpuścili sobie te sankcje. To taka przyjacielska rada” – napisał 24 lutego na Twitterze Dmitrij Rogozin, szef rosyjskiej agencji kosmicznej Roskosmos.

Rosjanie grożą wycofaniem się ze współpracy przy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej

Rogozin, mimo nieustannie malejącego znaczenia rosyjskiego programu kosmicznego, próbuje grać z pozycji siły. Podkreśla, że amerykańskie sankcje na komponenty techniczne trwają już od 2014 roku, od aneksji Krymu. A mimo to Rosja świetnie sobie radzi, korzystając z własnych możliwości.

„Chcecie zniszczyć naszą współpracę na stacji kosmicznej? Przecież już to robicie, ograniczając wymianę między ośrodkami szkolenia kosmonautów i astronautów. A może chcecie sami zarządzać stacją kosmiczną? To wytłumaczcie prezydentowi Bidenowi, bo może tego nie wie. Korygowanie orbity stacji kosmicznej, unikanie niebezpiecznych śmieci kosmicznych, którymi wasi utalentowani biznesmeni zaśmiecili orbitę okołoziemską możliwe jest tylko dzięki silnikom rosyjskich statków transportowych Progress. Jeżeli zablokujecie współpracę z nami, to nikt nie uchroni ISS przed niekontrolowanym wejściem w atmosferę i upadkiem na terytorium Stanów Zjednoczonych lub… Europy. Możliwe, że 500-tonowa stacja spadnie na Indie lub Chiny. Podejmujecie takie ryzyko? Stacja kosmiczna nie przelatuje nad terytorium Rosji, więc ryzyko jest po waszej stronie. Jesteście na nie gotowi?” – pyta Rogozin.

Czy te groźby mają pokrycie? Czy ogromna, porównywalna wielkością do rozmiarów boiska na stadionie Camp Nou stacja orbitalna ISS naprawdę jest zagrożona? O czym konkretnie mówi szef Roskosmosu?

ISS poradzi sobie bez rosyjskich rakiet

Odnosi się przede wszystkim do wykorzystania rosyjskiego modułu Zaria. Jest on wyposażony w napęd, który reguluje orbitę ISS. Pozwala unikać pędzących śmieci kosmicznych oraz naturalnej deorbitacji stacji, która stopniowo wytraca wysokość, trąc o resztki atmosfery ziemskiej.

Jednak Zaria jest integralną częścią stacji, nie można jej odłączyć. Ale załóżmy, że kosmonauci otrzymają zakaz użycia silników manewrowych ISS. Czy reszta partnerów poradzi sobie z utrzymaniem Domu w Kosmosie na właściwym kursie?

– Groźby Roskosmosu mają niewielkie przełożenie na rzeczywistość. Naturalnie moduł Zaria zapewnia orientację w przestrzeni i możliwość manewrowania. Jednak z drugiej strony energia dla stacji jest generowana w amerykańskim module Unity. A bez energii pochodzącej z tego modułu, rosyjska część stacji ma niewystarczającą ilość własnej energii do działania – mówi dr Łukasz Kaczmarek-Kurczak z Centrum Studiów Kosmicznych Akademii Leona Koźmińskiego.

Zaopatrzenie stacji też nie jest problemem. Do stacji dokują cztery nie należące do Rosji statki z zaopatrzeniem:

  • europejski ATV,
  • japoński HTV
  • dwa amerykańskie – Cygnus i Dragon.

Wedle ostatnich doniesień Dragon może też tymczasowo służyć jako moduł napędowy ISS i korygować jej kurs. W nowy moduł typu Zvezda może zostać też przekształcony europejski statek ATV.

Rosja jest zobowiązana do współpracy przy ISS przez umowy międzynarodowe

Pod względem prawnym Rosja ma również małe pole manewru w kwestii ISS. – Zgodnie z artykułami nr 6 i 23 umowy o powołaniu i działaniu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, zmiana przynależności krajowej modułów i ich odsprzedanie, czy też modyfikacja (zwana w artykule 14. ewolucją), podlegają konsultacjom. Samo odejście od umowy o ISS na podstawie art. 28 wymaga uprzedzenia pozostałych partnerów o przynajmniej rok przed dokonaniem jakichkolwiek działań. Jednak można założyć, że Rosja nie będzie przejmowała się umowami międzyrządowymi, a taką jest umowa o ISS, i zwyczajnie wyda rozkaz odłączenia – mówi Kamil Muzyka, specjalizujący się w prawie kosmicznym doktorant w Instytucie Nauk Prawnych PAN.

Jednak, jak podkreśla dr Kaczmarek-Kurczak, Rosjanie grożą odłączeniem się od programu ISS już przynajmniej od 2014 roku. Był to jeden z powodów, dla których rozwinięto projekt Dragon oraz możliwość zaopatrywania ISS amerykańskimi rakietami.

– W dłuższym okresie na pewno przyspieszy budowa stacji komercyjnej i modułów firmy Axiom, stacji Lunar Gate oraz planowana deorbitacja ISS. Stacja na pewno nie spadnie w sposób niekontrolowany, bo podwyższaniem jej orbity już od dawna zajmowały się np. pojazdy europejskie ATV – uspokaja dr Kaczmarek-Kurczak.

Agencje kosmiczne i placówki naukowe zrywają współpracę z Rosją

Obecna sytuacja bez wątpienia odbije się na przemyśle kosmicznym i idei pokojowej współpracy na rzecz eksploracji i badań kosmosu. Już teraz na całym świecie słychać głosy wzywające do zaniechania wszelkiej współpracy, w tym tej naukowej, z Rosją.

Niemieckie Centrum Badań Naukowych GFZ opublikowało oświadczenie o natychmiastowym zakończeniu wszelkiej współpracy z rosyjskimi urzędami i instytucjami. Natomiast polskie Centrum Badań Kosmicznych PAN podjęło decyzję o wstrzymaniu dostarczania pomiarów laserowych wszystkich rosyjskich satelitów. Dotyczy to również tych będących częścią systemu nawigacji satelitarnej GLONASS, rosyjskiego odpowiednika amerykańskiego systemu GPS.

GLONASS to konstelacja wojskowych satelitów wykorzystywanych na potrzeby rosyjskiej armii, które do poprawnego działania muszą znać bardzo dokładnie swoje położenie. Pomiary laserowe dostarczają precyzyjnych informacji o położeniu śledzonych satelitów. Mowa tu o pojedynczych centymetrach i precyzji dochodzącej do kilku milimetrów. Dokładne orbity satelitów nawigacyjnych GLONASS przekładają się m.in. na dokładne współrzędne wojskowych odbiorników na powierzchni Ziemi, wykorzystywanych przez rosyjską armię – wyjaśnia dr Paweł Lejba, szef Obserwatorium Astrogeodynamicznego CBK PAN w Borówcu. Dodaje, że instytut nie będzie wspierał agresywnego reżimu.