Deep Blue to największy rekin na świecie z gatunku żarłacza białego, jakiego kiedykolwiek uchwycono kamerą biologów i naukowców morskich. Gigantyczna samica ma sześć metrów długości i waży 2,5 tony (2268 kilogramów). To masywne stworzenie ma ostre jak brzytwa zęby i ogromne płetwy.

National Geographic Channel we współpracy z naukowcami i obserwatorami dzikiej przyrody postanowił znaleźć inną rekordzistkę. Mowa o Kamakai – największej na świecie samicy rekina tygrysiego. Zaobserwowano ją w Polinezji Francuskiej. Zwierzę udało się uwiecznić na wyjątkowym nagraniu.

Giganci świata przyrody budzą sensację i grozę. Przynoszą też odpowiedzi na wiele pytań dotyczących ewolucji i biologii gatunków. Nie wiadomo jednak, jak nazywa się największy rekin na świecie. Do tej pory naukowcom nie udało się wskazać jednego konkretnego okazu. I choć w mediach głośno było o Kamaki i Deep Blue, to tak naprawdę żadna z nich nie może ubiegać się o tytuł rekordzistki wśród wszystkich rekinów. To dlatego, że nie należą do największych gatunków.

Największym rekinem na świecie może być któryś z rekinów wielorybich. Dorosłe okazy mierzą nawet około 18 metrów długości.

Jakie informacje skrywa największy rekin na świecie?

– Samo opowiadanie historii o istnieniu wielkiego rekina nie ma żadnej wartości naukowej. Ale jeśli takie zwierzę zostanie schwytane, zbadane, wyposażone w lokalizator bądź czujnik i wypuszczone, stanie się źródłem nieocenionej wiedzy – twierdzi Chris Fischer, założyciel i prezes Ocearch, organizacji badającej m.in. populację żarłacza białego.

Śledzenie samicy takiej jak Deep Blue lub Kamakai może dostarczyć naukowcom danych o tym, gdzie rekiny zbierają się na gody, jak przebiega proces łączenia się w pary, rozmnażania, czy wychowywania młodych.

Dla wielu gatunków zwierząt – nie tylko rekinów – są to kluczowe informacje, dzięki którym biolodzy mogą lepiej chronić ich dotychczasowe siedliska czy miejsca, gdzie na świat przychodzą młode. To bezpośrednio przekłada się na ochronę gatunku przed wymieraniem.

Tajemnice ewolucji

Olbrzymy swoich gatunków mogą także zdradzać tajemnice przeszłości. Na przykład, próbując dowiedzieć się, co jadł Sarkozuch (wczesnokredowy przodek współczesnego krokodyla), możemy przyjrzeć się diecie największych żyjących obecnie krokodyli. Słonowodny Lolong, który zmarł w 2013 r., jadł ryby, ptaki, ssaki, a nawet żywe zwierzęta hodowlane. To może być ważna wskazówka na temat pożywienia wcześniejszych pragigantów.

Jednocześnie dzisiejsze badania można wykorzystać do pokazania, jak zmieniły się gatunki w skutek działalności człowieka – polowania, łowienia, czy zakładania siedlisk.

– Na przykład rekiny w czasach prehistorycznych były znacznie większe niż te, które obecnie obserwujemy w naszych oceanach – mówi Andrea Marshall z National Geographic Society, odkrywca i współzałożyciel Marine Megafauna Foundation.

Oznacza to, że odłowiliśmy wszystkie największe, najstarsze i najbardziej dojrzałe osobniki. Teraz ekolodzy muszą wykonać poważną pracę, aby przywrócić gatunkom ich pierwotny stan.

Sarcosuchus imperator był stworzeniem z czasów kredy / Artwork by DON FOLEY

Największe zwierzęta są najgroźniejsze?

Zwierzęta, które dorastają do tak gigantycznych rozmiarów, to wypadkowa wielu czynników, w tym dobrej genetyki i zdrowych ekosystemów. Duże rozmiary sprawiają też, że giganci stoją wyżej w łańcuchu pokarmowym. Mało które zwierzę mogłoby zabić czy zjeść gigantycznego krokodyla. Ale nawet największy zwierz nie ma szans w starciu z uzbrojonym człowiekiem.

To – zdaniem części naukowców – może sprawiać, że dzisiejsze gatunki nie osiągają już tak potężnych rozmiarów, jak ich przodkowie. Z tego samego powodu u niektórych gatunków zanikają kły, dla których zwierzęta były zabijane przez kłusowników.

Aligator Gar dines jest jedną z największych ryb słodkowodnych w Ameryce Północnej / Photograph by Paulo Oliveira, Alamy Stock Photo

Jeszcze innym zagrożeniem, jakie wynika z fascynacji olbrzymami, jest to, że zapatrzeni na „rekordzistów”, zbyt mało uwagi poświęcamy gatunkom mniej okazałym, a znajdującym się w równie trudnym położeniu. Bycie „naj” czasem przynosi jednak korzyści.

– Jeśli uda się zainteresować ludzi ciekawymi cechami zwierząt, które są nieco ekstremalne, to miejmy nadzieję, że zwierzęta te będą dla nich bardziej atrakcyjne. A to może przełożyć się na lepszą świadomość społeczną na temat zaniedbanych gatunków – mówi Stefano Mammola, ekolog z włoskiej Krajowej Rady ds. Badań.