Od kilku tygodni w Peru trwają krwawe i brutalne protesty. Wszystko zaczęło się, gdy z urzędu usunięto, a następnie aresztowano prezydenta Pedro Castillo. Głowa państwa w grudniu próbowała nielegalnie rozwiązać jednoizbowy Kongres. Manifestanci domagają się uwolnienia Castillo, odwołania nowej prezydent Diny Boluarte, rozwiązania parlamentu i zmian w konstytucji.

W trakcie antyrządowych protestów zginęło już kilkadziesiąt osób

To sytuacja bez precedensu, bo dotychczas w trakcie trwania antyrządowych protestów zginęło już ponad 55 osób, zarówno protestujących, jak i funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Ponadto w stolicy kraju dochodzi również do podpaleń. W wyniku pożarów zniszczono kilkanaście budynków, m.in. trzypiętrowy budynek Casa Martionelii w pobliżu Placu Św. Marcina w centrum Limy, który wybudowano na początku ubiegłego wieku.

Podczas ostatnich zamieszek policja aresztowała ponad 200 osób, które miały nielegalnie wedrzeć się na teren uniwersytetu w Limie – Universidad Nacional Mayor de San Marcos. Sprawcy mieli dopuścić się przemocy wobec pracowników placówki akademickiej i przejąć kontrolę nad kampusem. Prokuratura stwierdziła, że bojówkarze chcieli ukraść sprzęt elektroniczny. Nawet 300 policjantów weszło na teren szkoły wyższej, aby z pomocą opancerzonego pojazdu usunąć protestujących. Władze użyły gazu łzawiącego, aby rozproszyć demonstrantów.

Władze zdecydowały, że zamkną do odwołania najważniejszy kompleks zabytków Peru

Ponadto nieznani sprawcy podpalili posterunek policji w Puno. Minister spraw wewnętrznych Vicente Romero Fernández przekazał w oświadczeniu, że manifestanci zaatakowali komisariaty, budynki rządowe i prywatne firmy w całym kraju. Od kilku dni demonstranci blokowali również dojazd do Machu Picchu. To jeden z największych zabytków kraju i symbol tożsamości rdzennej ludności. Doszło do starć z funkcjonariuszami, w wyniku których ucierpiało kilkadziesiąt osób.

W związku z narastającym napięciem władze miasta Cusco zdecydowały, że starożytne miasto i szlaki Inków zostaną zamknięte do odwołania. Ministerstwo Kultury przekazało, że taka decyzja zapadła „ze względu na sytuację społeczną i w trosce o bezpieczeństwo odwiedzających”.

Protestujący zniszczyli tory kolejowe i zaatakowali lotniska

Co więcej, agencja informacyjna Andina poinformowała, że podczas zamieszek doszło do uszkodzenia części trasy kolejowej Urubamba-Ollantaytambo-Machu Picchu. Pociągi przestały jeździć, co spowodowało, że 418 turystów utknęło na terenie kompleksu zabytków. Władze przeprowadziły ewakuację i przetransportowały te osoby dwoma pociągami najpierw do miasta Piscacucho, a później autobusami do Cusco.

Jeden z lokalnych przewoźników postanowił zawiesić swoje usługi w związku z uszkodzeniem i blokowaniem torów. Peruwiańskie media poinformowały również o tym, że również lotniska na południu Peru zostały zaatakowane przez demonstrantów. Eksperci wyrażają zaniepokojenie tą sytuacją i twierdzą, że będzie miała bardzo negatywny wpływ na branżę turystyczną.