- Jest coś pięknego, ale i smutnego w tej wiwerze indyjskiej (a może malabarskiej w Kozhikode. Restart świata prowadzi do niespotykanej kolizji habitatów. Oby te wszystkie piękne stworzenia były bezpieczne – napisał mieszkaniec Indii przy filmie z ponoć wymarłym gatunkiem zwierzęca spacerującym po ulicy nadmorskiej miejscowości w stanie Kerala.

 

Niezależnie, czy wymarła, czy “zwykła”, czy zdrowa, czy może chora i odwodniona (opinie są podzielone dotyczącego stanu zwierzęcia wiwera nie bała się wejść na terytorium człowieka. To nie jest odosobniony przypadek, zdecydowanie też nie pierwszy.

Człowiek zabrał zwierzętom tak wiele ich naturalnego środowiska, że od lat obserwujemy dzikie stworzenia grasujące wśród naszych koszy na śmieci. Teraz jednak, z pandemią zmuszającą ludzi do masowej izolacji, zwierzęta poza głodem poczuły jeszcze odwagę.

 

 

 

W Hiszpanii dziki (znów) pojawiły się na przedmieściach Barcelony, niedźwiedzie w prowincji Asturia a kozice w regionie Kastylia-La Mancha. Dla Polaka dziki czy niedźwiedzie wśród ludzkich domów nie są może widokiem szokującym, ale na Zachodzie Europy zwierzęta są mocniej pochowane.

 

 

- To jest ich dawny habitat, miejsce które im odebraliśmy – mówi dziennikowi ”La Liberation” Marcelo Giagnoni szef chilijskiej służby rolnej (SAG), części tamtejszego ministerstwa rolnictwa komentując pumę w chilijskim Santiago.

 

 

Tak samo duże wrażenie zrobił kojot na ulicach zamkniętego z powodu koronawirusa San Francisco co jelenie na przedmieściach japońskiego Nara. – Zwierzęta nabrały odwagi i zaczynają spacerować po naszych miastach – mówi francuskiemu dziennikowi Romain Julliard, szef pionu badawczego francuskiego Muzeum Historii Naturalnej.

 

 

Będziemy widzieć więcej lisów, twierdzi Julliard, bo one są forpocztą zwierzęcego ”powrotu”. Są najodważniejsze i najchętniej prowadzą miejską eksplorację. – Szybko dopasowują się do nowych warunków. Jak gdzieś zrobi się cicho, zaraz się tam pojawią – tłumaczy naukowiec. Zaraz po nich pojawią się ptaki. Jak te odważne pawie w Madrycie. 

 

Tan bien están cumpliendo la cuarentena en Madrid, España, que los animales andan sueltos... pic.twitter.com/VyUqOwrvoP

 

Dzięki pandemii zyskać mogą zwykłe żaby i salamandry. Mniejszy ruch na drogach daje im większe szanse na przeżycie. Choć brzmieć to może nieco dziwnie, nawet w parkach przyrody zwierzęta zaczęły czuć się jak u siebie. W Narodowym Parku Calanques w pobliżu Marsylii “odzyskują swój habitat z niezwykłą szybkością”, tłumaczy jego dyrektor, Didier Reault. Nikt nie chodzi po ścieżkach, nikt się nie kąpie i nie pływa motorówkami wzdłuż brzegu, więc nawet strachliwe maskonury opuściły swoje małe wysepki i wracają na stały ląd.

 

 

- Jaki jest wpływ izolacji na różnorodność biologiczną mórz? Podczas ostatnich patroli widzieliśmy delfiny, maskonury, głuptaki, czaple. Częstotliwość i liczba obserwacji są niespotykane – przekonuje na Twitterze serwis prasowy parku. Według Didier Reault, izolacja od natury sprawić może, że pozbawieni jej ludzie nagle poczują potrzebę bliskiego kontaktu z przyrodą i zmienią swój stosunek do niej.Tymczasem, jak pokazują zdjęcia z belgijskiego ogrodu zoologicznego Pairi Daiza w Domaine du Cambron, gdy im pozwolić, zwierzęta mogą się między sobą sprawnie dogadać. Sami zobaczcie, jak kwitnie przyjaźń między rodziną orangutanów i wydrami.

Jan Sochaczewski