Po ogromnym sukcesie marsjańskiego helikoptera Ingenuity, który wykazał, że można latać w rzadkiej atmosferze naszej sąsiedniej planety, NASA planuje kolejne misje wiropłatów. Docelowo mają one poruszać się całym rojem. Znaczna liczba niewielkich, wyposażonych tylko w jedno lub dwa proste instrumenty maszyn, będzie działała analogicznie do konstelacji satelitarnych. Dzięki temu utrata części maszyn nie spowoduje przerwania misji.

Ale NASA chce latać nie tylko nad Marsem, ale też nad księżycem Saturna - Tytanem. W 2027 roku zamierza tam wysłać Dragonfly (Ważka) – drono-lądownik wielkości łazika, którego celem będzie szukanie na Tytanie chemicznych cegiełek życia.

Misja Dragonfly ma zbadać Tytana, księżyc Saturna

Za projektem „Ważki” stoi dr Elizabeth „Zibi” Turtle z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa. – Tytan jest kosmicznym laboratorium. Kuchnią, w której warzą się składniki pierwotnej zupy życia. Właśnie dlatego chcemy tam polecieć. A konkretnie to nad nim polatać, dzięki dronowi i możliwościom rozszerzonej rzeczywistości – powiedziała dr Turtle.

Ze względu na ogromną odległość dzielącą Ziemię i Tytana, „Ważka” będzie musiała poruszać się autonomicznie. Łaziki marsjańskie są sterowane z Ziemi. Jednak czas przesyłu danych między Ziemią a Tytanem waha się od 1 do 1,5 godziny w jedną stronę, co wyklucza sterowanie z Ziemi.

W wyznaczaniu trasy mają pomóc dronowi algorytmy sztucznej inteligencji (SI). Ale te potrzebują ogromnej liczby danych, by móc sprawnie działać. Jednak jak przekazać im dane z miejsca tak słabo znanego, jak Tytan?

Kosmiczny robot latający jest testowany w Kalifornii

Wszystko, co wiemy o powierzchni tego księżyca, zawdzięczamy misji sondy Cassini. Przybyła ona do układu Saturna, by zbadać samego gazowego olbrzyma i jego charakterystyczne pierścienie, a przy okazji też otaczające go księżyce.

Już wówczas szczególne zainteresowanie naukowców budził Tytan. Aby zbadać ten księżyc, stworzono lądownik Huygens. Lądownik przesłał na Ziemię 350 zdjęć. Pokazał nam odległy, ale też podobny do naszego świat: z wysokimi, ostrymi szczytami górskimi, wyżłobionymi przez rzeki dolinami i metanowymi jeziorami.

Te 350 zdjęć to jednak dużo za mało, by wytrenować system SI. Dlatego naukowcy znaleźli na ziemi „analog” Tytana. Testują urządzenia „Ważki” nad Imperial Sand Dunes w Kalifornii. Niedawno w sieci pojawił się film pokazujący testy modelu drona wyposażonego w prototypy urządzeń, w tym kamer.

Dron Dragonfly będzie wyposażony w dwie kamery

Dragonfly ma być wyposażona w dwie kamery. Jedna będzie zainstalowana z przodu i posłuży do obserwacji przestrzeni przed dronem. Druga ma być skierowana w dół. Poza tym na pokładzie znajdzie się też wiertło umożliwiające pobieranie i analizowanie próbek gleby oraz sejsmometr, który zbada aktywność tektoniczną i pomoże określić grubość lodu pokrywającego księżyc.

Do powierzchni Tytana dociera niewiele światła słonecznego. Dlatego sonda nie może polegać na panelach fotowoltaicznych. Energii dostarczą jej zasilacze izotopowe, które uzyskują prąd z ciepła towarzyszącego rozpadowi promieniotwórczych pierwiastków. Takie zasilanie stosuje się tam, gdzie konieczna jest niezawodność połączona z niewielkim zapotrzebowaniem na moc.

– Z punktu widzenia technologicznego Dragonfly nie jest przełomowa. Wszystkie użyte w niej rozwiązania zostały już wielokrotnie przetestowane. Nowatorskie jest ich połączenie, a przede wszystkim użycie napędu śmigłowego. Dopiero to daje naprawdę wyjątkowe możliwości – mówi dr Turtle.

Badania Tytana pomogą nam zrozumieć przeszłość Ziemi

Uczeni chcą też oglądać Tytana z perspektywy sondy. Posłuży temu tzw. rozszerzona rzeczywistość, zapewniająca połączenie danych generowanych komputerowo z obrazami przekazywanymi z kamer drona. Badacze prześledzą zdalnie cały proces wyboru kierunku lotu, obserwacje prowadzone w jego trakcie oraz lądowania w nowych miejscach.

A po co to wszystko? By zbadać odległy świat, który przypomina Ziemię sprzed czterech miliardów lat. – Nasz dron odwiedzi świat pełen organicznych cząsteczek – cegiełek, z których na Ziemi narodziło się życie. To pozwoli nam dowiedzieć się więcej o prapoczątku procesów życiotwórczych – mówi zaangażowany w projekt dr Thomas Zurbuchen, astrofizyk z NASA.