Od wielu miesięcy naukowcy donoszą o wpływie koronawirusa na biologię mózgu. Podobnie dramatyczny dla zdrowia psychicznego jest wpływ przymusowego reżimu sanitarnego, szczególnie wynikającej z niego izolacji.

Następstwa obecnej pandemii, głębokie efekty psychologiczne i społeczne COVID-19, będziemy odczuwać jeszcze przez wiele miesięcy i lat. Sytuacja z którą się dziś mierzymy prowadzi do stanów stresowych, lękowych czy obawy przed infekcją. Stałym problemem jest depresja i bezsenność.

– U osób szczególnego ryzyka, z istniejącymi już zaburzeniami psychicznymi, pojawia się tendencja do nadużywania alkoholu czy narkotyków, także tendencje samobójcze – czytamy w analizie opublikowanej w “QJM: An International Journal of Medicine”. Co dzieje się w takiej sytuacji, gdy problem samobójstw jest masowym zjawiskiem społecznym, widać na przykładzie Japonii.

Choć Japonia relatywnie dobrze na tle świata poradziła sobie z opanowaniem przyrostu infekcji, nie zmniejszyło to ekonomiczno-społecznych skutków pandemii. W Japonii, tak jak i w innych miejscach na Ziemi, ludzie tracą pracę i nie mają z czego płacić rachunków.

- Tymczasem najnowsze oficjalne statystyki pokazują, że tylko w październiku więcej osób popełniło samobójstwo niż zmarło z powodu infekcji koronawirusem w całym 2020 roku – informuje Foundation for Economic Education.

O tym, że przez COVID-19 przybędzie samobójstw jeszcze w kwietniu można było przeczytać w czasopiśmie wydawanym przez American Medical Association. Autorzy tej analizy ostrzegali, że wymuszona pandemią izolacja wytworzy idealne warunki by więcej osób próbowało wprowadzać w życie dramatyczne plany zamachu na własne życie.

Zaprezentowane przez Keisatsu-chō, Agencję Policji Państwowej (rządowa agencja kontrolująca policję w zakresie sytuacji nadzwyczajnych; działa z ramienia Państwowej Komisji ds. Bezpieczeństwa Publicznego) miesięczne zestawienie samobójstw z października zamknęło się na liczbie 2153.

Bardzo szybko tamtejsze media zestawiły to z inną aktualną liczbą zgonów, czyli 2087 osobami zmarłymi z powodu pandemii. Okazuje się, i to smutna rzeczywistość Japonii, że w kraju liczącym 126 mln ludzi łatwiej ustrzec się przed zabójczym wirusem, niż zgubnymi skutkami lockdownu. A w Japonii zarządzano je dwa razy.

Niestety, co podkreślają eksperci, w przypadku Japonii zamykanie się ludzi w domach z powodu koronawirusa było jedynie katalizatorem głęboko skrywanych problemów niż faktyczną przyczyną licznych przypadków odbierania sobie życia.

Starzejące się japońskie społeczeństwo jest skrajnie przemęczone. Dorośli nie radzą sobie ze stresem w pracy i długimi godzinami spędzonymi poza domem, młodzież nie daje rady z presją panującą w szkołach (stąd m.in. fenomen futōkō, czyli całego pokolenia odrzucającego zinstytucjonalizowaną edukację

Nie pomaga, że w Japonii osoby z problemami psychicznymi są stygmatyzowane, i z obawy przed reakcją otoczenia często nie chcą szukać pomocy specjalistów. Jak czytamy w analizie tego tematu opublikowanej w ”Psychiatry and Clinical Neurosciences”, źródeł chorób psychicznych upatruje się raczej ”w słabości psychicznej niż w biologicznych problemach” i jako takie, uznaje za nieuleczalne.