Jeden z projektów fotograficznych, które stworzyłem to portrety kobiet karmiących piersią w naturalnym otoczeniu w oddalonych zakątkach Islandii. Mam do niego ogromny sentyment. Choć dawniej niekoniecznie rozumiałem znaczenie tego, co teraz piszę, nauczyłem się wiele od swoich klientów, pracując jako psychoanalityk. Chociażby to, że żyjemy w czasach, które zbudowały intelektualną konstrukcję, na której opiera się nasze życie. Intelektualnie ta konstrukcja udziela wielu odpowiedzi i ma ogromny sens, ale funkcjonalnie niestety jest rozczarowująca. Głównie dlatego, że człowiek jest przede wszystkim ssakiem i tę część człowieka te intelektualne czasy próbują lekceważyć. Jako psychoanalityk obserwuję, że większość klientów szuka właśnie możliwości porozumienia się z tym ssakiem, z tym nieuregulowanym intelektualnie aspektem siebie, w którym jako gatunek ludzki żyliśmy przynajmniej 100 razy dłużej niż w intelektualnej części nas i który zna wiele odpowiedzi na to, jak odnaleźć szczęście w życiu.

Kiedy rozumiemy psychologię lepiej, widzimy, że ta część człowieka rządzi ludzkością dużo bardziej niż intelekt. Niestety, kiedy jest lekceważona, rządzi bardziej na zasadach odwetu niż współpracy. Ważnym elementem tego aspektu jest porozumienie z własnym ciałem, które my ludzie zachodu niemal całkowicie straciliśmy. Często ciągniemy je za sobą jak mechaniczny przedmiot. Ciało w życiu rdzennych mieszkańców jest doskonale zintegrowane i można się wiele na ten temat od nich nauczyć.

Członkowie rdzennych społeczności mają na sobie jedynie około 100-letnią warstwę winy i wstydu, które przykleiła do nich kultura ostatnich dekad. My, ludzie zachodu, nosimy na sobie to brzemię przynajmniej od kilku wieków. Czasem jest nam bardzo ciężko usłyszeć spod niego własny głos i mamy wrażenie, że nie starczy nam życia, by się przez nie przedrzeć. W przypadku rdzennych ludów ten wewnętrzny głos przebija się, kiedy tylko zostanie zawołany i ta 100-letnia warstwa trzyma się bardzo prowizorycznie. Nie mam na myśli jedynie osób żyjących w dżungli. Myślę również o osobach żyjących w miastach, nawet od dwóch pokoleń.

Kolejną wielką przewagą rdzennych ludów było zrozumienie ról społecznych i mistrzowskie opracowanie procedur, rytuałów i terapii, które pomagały wszystkim te role odnaleźć, zdefiniować i ucieleśnić. My często nie wiemy o tych rolach nic. Jesteśmy wypuszczeni na agresywne pole losowych prób poszukiwań, bardziej lub mniej udanych. Co to znaczy być kobietą, mężczyzną, nastolatkiem czy rodzicem? My dzisiaj odnajdujemy się często w cieniu ról społecznych. Dlatego na przykład nieudolnie szukamy swojej plemiennej tożsamości na stadionach czy wśród gangów ulicznych.

Warto też dodać, że większość z tych kultur miała ogromną tolerancję dla wszystkich orientacji seksualnych. Nigdzie w Europie nie widziałem takiej otwartości dla mniejszości LGBT jak 13 lat temu, kiedy po raz pierwszy spędziłem dłuższy czas na Grenlandii. Nie mówię tu o dużych miastach, tylko o kilkusetosobowych miasteczkach.

Najważniejsze jest jednak to, że dopiero teraz uczymy się, jak nie być pasożytami na tej planecie. Kwestie recyklingu czy zrównoważonego rozwoju to nic innego, jak główne zasady rdzennych ludów, które odkrywamy na nowo. Już wiele lat temu próbowano nas nauczyć, że należy spożytkować całego zabitego bizona, zjeść każdą jego część, a nie zedrzeć skórę i zmarnować resztę.

Obecnie żyjemy w czasach niepokoju i lęków. Aby zrealizować jakikolwiek impulsy, które dawniej zwykliśmy konstruktywnie realizować, musimy uruchomić skomplikowaną procedurę ciągu czynności. Nasza psychika musi też wykorzystywać wiele mechanizmów obronnych, żeby poradzić sobie z permanentnym napięciem. Dusze wielu ludzi błagalnie płaczą o doświadczenie eksplozji, natomiast odbywa się ono często w naszej nieświadomości jako wewnętrzna implozja.

W przodujących ekonomicznie krajach zapanowała tak zwana profesjonalna komunikacja, która zakłada, że powinno się dążyć do jak najmniejszej ilości konfrontacji. Jej pokłosiem są dziwne terminy używane do uniknięcia konfrontacji. Nie spodziewaliśmy się tego, ale ze względu na to, że praca stanowi większość naszego życia, ten styl komunikacji wlał się również w nasze życie prywatne. Na zewnątrz przejawia się to, jako wszechobecna izolacja z posmakiem frustracji.

Polecam każdemu zapoznanie się z Calhoun Experiment. To eksperyment przeprowadzony na populacji szczurów umieszczonej w sztucznym środowisku imitującym ludzkie miasta. Jego wyniki były bardzo kontrowersyjne. Oczywiście doświadczenia na zwierzętach nie zawsze przekładają się dokładnie na mechanizmy w społeczeństwie, ale mogą mieć w sobie odrobinę prawdy. W tym miejscu warto przytoczyć pojęcie „biofilia” wprowadzone przez psychologa Ericha Fromma. Oznacza uwielbienie życia. Biofilia jest jednym z czynników harmonijnego współgrania człowieka i biosfery, a trudno ją rozwijać, kiedy otaczają nas w większości obiekty martwe lub nieautentyczne doświadczenia życiowe.

Obecność rdzennych ludów jest ważnym elementem współczesnego świata. Nie zachęcam jednak do odwiedzania miejsc, które zamieszkują. To lekcja, którą zrozumiałem po latach. Nie dlatego, że spotkania są nie przyjemne, bo wręcz przeciwnie – były dla mnie magiczne. Jednak jako ludzie zachodu nie wnieśliśmy za wiele pożytecznego, wchodząc z nimi w interakcje. Możemy natomiast zadać sobie ważne pytania, zewnętrze i wewnętrzne, oraz zastosować krytyczne myślenie. Warto zrozumieć, że kiedy mówimy przykładowo o odkrywaniu lądów przez Europejczyków, to tak naprawdę niemal nikt żadnego lądu nie odkrył. Rdzenni ludzie byli największymi odkrywcami i pionierami dużo wcześniej.

W pewnym sensie byli również pionierami odkrywania świata duchowego. Zakładali bowiem, że każdy powinien rozwijać z nim bezpośredni kontakt. Opracowali też wiele naturalnych metod eksplorowanie duchowości oraz rozumieli, że kluczem do niej jest natura. Więź z przyrodą była niemal jednoznaczna z więzią z duchem i stanowiła nieodłączną część ich tożsamości. Wiele lat temu dostałem propozycję rozpoczęcia studiów doktoranckich we Francji pod skrzydłami genialnego profesora antropologa i geografa Jean Malaurie. Jest on autorem badania rdzennych ludów „od kamienia do człowieka”. To podejście zakłada, że nie rozumiejąc natury, nigdy nie zrozumiemy rdzennych ludzi i ich duszy.

Rdzenne społeczności rozumiały rzeczywistość mitologicznie, a nie naukowo. Nie trzeba było rozumieć zjawiska fotosyntezy, żeby czuć, że las trzeba ocalić. Mimo że szanuję naukę i widzę ją jako przodującą siłę rozwoju cywilizacji, to jeśli nie pozostawia ona otwartych drzwi dla nieracjonalnego w naszym życiu, odbiera nam kontakt z archetypami w nas, które oferują nam asystę w naszym rozwoju. One nie działają jak mitologiczni bogowie na zewnątrz nas, ale jako nasze wewnętrzne struktury, które potrafią się aktywować i wyłonić w kryzysowych momentach. Rdzenni ludzie nie potrzebowali też badań naukowych, aby w naturalny sposób wykreować styl życia obejmujący wszystkie filary zdrowia psychicznego. Od zdrowego jedzenia, przez zdrowy sen i aktywność fizyczną po kontakt z naturą oraz przyjaźń. W swoim krótkim życiu widziałem, jak fala zachodniego stylu życia przywiodła do Afryki problemy cywilizacyjne, takie jak depresja czy izolacja. Za nimi oczywiście pojawiła się psychoterapia, oryginalnie zbędna w tych regionach.

Nie chciałbym jednak idealizować rdzennych społeczności, ponieważ niektóre z nich cechuje również wiele ułomności. Nie są na pewno odpowiedzią na wszystkie pytania, które nas nurtują, szczególnie że stoimy przynajmniej jedną nogą w nieodwracalnym pędzie rozwoju technologicznego. Niektóre z tych kultur posiadają destruktywne elementy, czy to wynikające z własnej tradycji, czy z wpływu zachodnich kultur i religii, które zmutowały ich oryginalny styl życia.

Mimo wszystko rdzenne plemiona wiedziały coś, czego my nie wiemy, coś, co może nam dziś być bardzo przydatne. Kiedy więc pojawią się w naszych snach, warto wziąć pod uwagę wszystkie wymienione aspekty i pomyśleć, jak funkcjonują w naszym życiu.

Przygotowałem listę filmów, z których moim zdaniem można najwięcej nauczyć się o tych kulturach. Twórcy podjęli próby bycia obiektywnymi. Wiele z tych obrazów przedstawia współczesną trudną sytuację rdzennych ludów. Na podstawie ich historii możemy zrozumieć, czym były odebrane im walory i wartości. Celowo wybrałem nie tylko te filmy, które skupiają się na upadku kultur, ale też te, które inspirują. Z tego samego powodu członkowie rdzennych wspólnot pozwalali mi się fotografować. Wiedzieli, że nie skupiam jedynie na skutkach kolonizacji, a na ich egzystencjalnym triumfie. Ocena większości tych filmów serwisie Rotten Tomatoes jest bliska 100 proc., a to nie jest częste.

19. „Embrace of the Serpent”, (miejsce akcji) Ameryka Południowa, RT: 96%

To film o spotkaniu dawnej etnografii czy też antropologii, kiedy antropolog musiał być geografem, artystą, eksploratorem, z sekretem jednej z rdzennych kultur, roślina Yakruna. To fikcyjna nazwa, ale wyraźnie nawiązuje do Chacruna, jednego ze składników wywarów szamańskich w Ameryce Południowej. Nauka spotyka się z magią na polu prawdy.

18. „Rabbit Proof Fence”, Australia, RT: 88%

Film ilustruje próby uspołecznienia tzw. Skradzionego Pokolenia Aborygenów w Australii. Wzruszająca historia trójki dzieci, które uciekły z ośrodka, gdzie miały zostać przystosowane do życia w nowych czasach. Uciekając od władz, odbywają samotną podróż, 2400 km przez australijski busz w poszukiwaniu swojego domu. Tytuł brutalnie nawiązuje do historycznego zjawiska w Australii – ogrodzenia chroniącego uprawy przed szkodnikami, a które wyznaczało dzieciom szlak.

17. „Whale Rider”, Nowa Zelandia, RT: 91%

Historia młodej dziewczyny, która próbuje odnaleźć swoje miejsce w rodzinie i tradycji. Jej poszukiwania są podsumowane majestatycznym cytatem: „Jestem potomkiem jeźdźców wielorybów. Nie jestem prorokiem, ale wiem, że razem będziemy szli naprzód.”.

16. „Ashes and Snow”, Cały świat, RT: Brak

To filmowa poezja wizualna pokazująca więzi między ludźmi i zwierzętami. Dużą część tych ilustracji to rdzenne ludy z różnych części świata.

15. „Ten Canoes”, Australia, RT: 98%

To pierwszy film, w którym wszystkie dialogi są w języku Aborygenów. Nie tylko treść, ale i sposób opowiadania jest bliski aborygeńskiej kulturze, wiec na różne sposoby jesteśmy zabierani do innej rzeczywistości.

14. „Kirikou and the Sorceress”, Afryka, RT: 96%

Animowany film oparty na opowiadaniach z Zachodniej Afryki. Tytułowy główny bohater to mały chłopiec, który ma ocalić swoją wioskę od mrocznych sił.

13. „Nanook of the North”, Ameryka Północna”, RT: 100%

Powiedzieć, że to stary film to za mało. Jest to najstarszy na świecie film dokumentalny z 1922 r. Dokumentuje życie jednego z rdzennych mieszkańców obszarów polarnych. Proza i poezja codzienności.

12. „Blueberry”, Ameryka Północna, RT: 22%

To jedyny niemal Hollywoodzki film na tej liście. Obrazuje życie szeryfa, który został wychowany przez Indian. Potajemnie pozostaje z nimi w kontakcie i strzeże ich dobra. Uczestniczy również w ich rytuałach, spożywa wraz z Indianami psychoaktywne wywary, a następnie w odmienionych stanach świadomości otrzymuje wskazówki i prowadzenie. 

11. „Rockwell Kent (druga część)”, Grenlandia, RT: Brak

Biografia człowieka renesansu, Rockwella Kenta, a właściwie jej druga cześć, w której domem dla jego politycznego idealizmu jak i “przeklętego libido” staje sie Grenlandia. Jest to portret Grenlandzkiego społeczeństwa narysowany (dosłownie i w przenośni) przez kogoś o ogromnej głębi i odwadze postrzegania oraz doświadczana.

10. „Dreamkeeper”, Ameryka Północna, RT: 94%

Historia dziadka i jego wnuczka, którzy jadą razem na współczesne zgromadzenie Indian. Wnuczek jest zbuntowanym młodzieńcem i nie interesuje go jego tradycja. W trakcie tej podróży dziadek opowiada mu kilka historii, które są pokazane w filmie. Historie wkradają się do serca wnuczka…

9. „Tanna”, Oceania, RT: 93%

To film o plemionach, miłości, tradycji, tabu i sile natury. Ekranizacja prawdziwej historii, która wydarzyła się na jednej z wysp Oceanii.

8. „Kanyini”, Australia, RT: 100%

Narracja mędrca przedstawia obecną sytuacje Aborygenów, ale można ją zastosować również do większości rdzennych ludów, gdyż efekty kolonizacji są takie same niemal na całej planecie. 

7. „The Only Good Indian”, Ameryka Północna, RT: 70%

Mikrohistoria bohatera i „bohatera”, która może być potraktowana jako alegoria na większą skalę. 

6. „Liyana”, Afryka, RT: 98%

Praca terapeutki w Południowej Afryce, która korzysta z terapeutycznego storytellingu. Te historie tworzą dzieci, które przechodzą terapię. Spontaniczna improwizacja pokazuje ich rany i nadzieje, rozpacz, krzywdę, ale również moc przebaczenia. Arcydzieło. 

5. „The Pearl Button”, Ameryka Południowa, RT: 94%

Dokument w dużej mierze o ludach zamieszkujących okolice przylądka Horn. O pięknych ludziach, którzy zostali utopieni w mrocznych wodach ludzkości.

4. „Dersu Uzala”, Azja, RT: 73%

Jedyny nie japoński film japońskiego mistrza kina, Akira Kurosawy, czasem też uważany za jego najlepszy film. Oparty na prawdziwej historii przyjaźni rosyjskiego eksploratora Vladimira Arsenyeva i rdzennego mieszkańca Syberii, Dersu Uzala. Dersu uczy Vladimira wszystkiego, co eksplorator powinien wiedzieć o naturze i przetrwaniu i jak się okazuje o byciu człowiekiem.

3. „Journals of Knud Rasmussen”, Ameryka Północna, RT: 80%

Film oparty o prawdziwą historię zapisaną w dziennikach legendarnego eksploratora Knuda Rasmussena. Obrazuje temat chrystianizacji Arktyki i dokumentuje ostatnie opowieści szamanów tych obszarów. Scenę, w której szaman musi odesłać na zawsze swoje pomocne duchy uważam za najsilniejsza, łamiąca serce w historii kina. 

2. „Emerald Forest”, Ameryka Południowa, RT: 81%

To nie tylko genialny film o bólach eksploatacji natury i o rdzennych ludach, ale jest on również czasem wskazywany przez psychologów jako godny uwagi portret postaci dobrego ojca. W dzisiejszych czasach może on zanikać, tak jak rdzenne ludy. Ekranizacja prawdziwej historii porwania dziecka, którego ojciec inżynier zajmował się komercyjnie wycinką lasów Amazonii. Ojciec szuka swego syna przez lata i kiedy po kilkunastu latach go odnajduje, musi wiele się nauczyć o nim, o Indianach, o lasach i o sobie.

1. „Sami Blood”, Europa, RT: 97%

Kiedy jestem zapytany o moje ulubione filmy, podaję dwa tytuły: Saami Blood oraz Song of the Sea. Lokalizacja: tak, nie pomyliłem się, Europa. Do dziś na północy Europy mieszkają rdzenne ludy Saami. Dlaczego stawiam ten film na pierwszym miejscu? Być może dlatego, ze jest to po prostu piekny film. A być może dlatego, że boleśnie przypomina mi o elementach mojej własnej historii. Dziś można spotkać ciekawe przykłady integracji obu kultur, które ścierają się w filmie. Tutaj jest przykład nowoczesnej adaptacji tradycyjnych form muzycznych Saami przez jedną z ich współczesnych grup muzycznych Angelit. W tym utworze pojawia się ten sam śpiew, o który w filmie bohaterka jest poproszona przez studentów antropologii.