„Ubolewamy nad ofiarami śmiertelnymi i tragicznymi konsekwencjami wojny w Ukrainie. Naszym priorytetem jest podjęcie właściwych decyzji, które nie będą koncentrowały się wyłącznie na pracy włożonej we wdrażane przez nas programy kosmiczne, lecz odnosiły się z szacunkiem do fundamentalnych wartości europejskich kształtujących nasze myślenie o międzynarodowej współpracy. (…)

W pełni wdrażamy sankcje nałożone na Rosję przez nasze państwa członkowskie. Oceniamy konsekwencje dla każdego z naszych bieżących programów prowadzonych we współpracy z rosyjską państwową agencją kosmiczną Roskosmos i dostosowujemy nasze decyzje do decyzji naszych państw członkowskich w ścisłej koordynacji z partnerami przemysłowymi i międzynarodowymi (w szczególności z NASA na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej)” – można przeczytać w oficjalnym oświadczeniu Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA).

Rosyjskie rakiety nie będą brać udziału w europejskich misjach kosmicznych

Już teraz można wyliczyć przynajmniej trzy dziedziny, na które wpłynie deklaracja ESA. Po, pierwsze Roskosmos wycofuje się z programu „Sojuz w Kourou”. To rozpoczęty w 2011 roku projekt startów rosyjskich rakiet Sojuz ST z europejskiego kosmodromu w Gujanie Francuskiej. Rosyjska rakieta dopełniała możliwości Ariane Group.

Sojuz ST jest w stanie wynieść około pięciu ton na orbitę okołoziemską, trzy tony na geostacjonarną orbitę transferową lub 1,5 tony na orbitę geostacjonarną. Stawia to go w pozycji między rakietą Ariane 5 (około 10 ton) a lekką rakietą VEGA (do 2,5 tony). Wyrzutnia nadaje się również do przenoszenia konstelacji satelitarnych i transportu satelitów nawigacyjnych lub obserwacyjnych Ziemi.

Marsjańska misja ExoMars Rosalind Franklin na razie w zawieszeniu

Po drugie, pod znakiem zapytania stoi też przyszłość programu ExoMars. Naturalnie po marsjańskiej orbicie wciąż krąży Trace Gas Orbiter, będący częścią programu. Natomiast nie dołączy do niego w najbliższym czasie długo oczekiwany łazik-laboratorium, który miał wybrać się w kierunku Marsa w tym roku.

Chociaż łazik, któremu nadano imię pionierki badań nad DNA Rosalind Franklin, jest konstrukcją europejską, to miał zostać wyniesiony przez Rosjan z Bajkonuru. Na szczęście ESA dysponuje ciężką rakietą Ariane 5, która może przejąć start łazika. Jednak do tej pory nie ma żadnych informacji na ten temat. Wiadomo tylko, że wrześniowy start misji, planowany wcześniej w kooperacji ze stroną rosyjską, nie dojdzie do skutku.

Rezygnacja z rosyjskich rakiet Sojuz to szansa dla firm z innych krajów

I trzecia, dla odmiany pozytywna wiadomość. Odejście od rosyjskich Sojuzów może przynieść rozwój gałęzi przemysłu odpowiedzialnej za nowe rakiety. Ariane Group dopracowuje swoją średnio ciężka rakietę Ariane 6, której debiut powinien nastąpić pod koniec tego roku.

Natomiast nowozelandzki Rocket Lab w grudniu 2021 roku pokazał światu plany nowej rakiety Neutron. A ostatnio z sukcesem wystrzelił swoją rakietę Electron, która wyniosła na orbitę japońskiego satelitę obserwacyjnego. Rzecz jasna jest też SpaceX, który może być największym zwycięzcą zakończenia wykorzystywania Sojuzów.

NASA na razie nie wypowiada się na temat współpracy z Rosją

A co z USA i amerykańską agencją kosmiczną NASA? Chociaż prezydent Joe Biden w mocnych słowach wypowiada się o agresji Rosji na Ukrainę, NASA bardzo waży swój przekaz w tej kwestii.

Prawdopodobnie jest to związane z tym, że 30 marca ma zakończyć swoją misję na ISS amerykański astronauta Mark Vande Hei. Ma on powrócić na Ziemię rosyjską kapsułą wraz z dwoma rosyjskimi kosmonautami. Zdaje się, że mając świadomość komplikacji, NASA nie chce jeszcze bardziej drażnić rosyjskiego niedźwiedzia.

Źródło: ESA