W lecie 1950 r. w gazetach – jak to zwykle w czasie wakacji – pojawiały się artykuły na bardzo luźne tematy. W drodze na lunch kilku fizyków z Narodowego Laboratorium Los Alamos kpiło z żartu rysunkowego z „New Yokera” z kosmitami w rolach głównych. Pokazywał on zielone ludzki, kradnące pokrywki na pojemniki na śmieci w Nowym Jorku.

Rozmowa swobodnie przeskakiwała z tematu na temat. Któryś z naukowców zapytał najznakomitszego w grupie, noblistę Enrico Fermiego, jaka jego zdaniem istnieje szansa, że w ciągu dziesięciu lat pojawi się dowód, iż obiekt materialny może poruszać się z prędkością większą niż prędkość światła. Fermi, genialny fizyk atomowy, odpowiedział optymistycznie, że nawet 10 procent.

Jednak jego myśli nadal krążyły wokół kosmitów. Skąd to wiadomo? Uczestnicy tamtego lunchu jeszcze po latach wspominali bowiem, jak już w czasie posiłku Enrico Fermi wypalił nagle: „Gdzie Oni są”? To pytanie w skrócie ujmuje paradoks, który w nauce znany jest właśnie jako paradoks Fermiego.

Co to jest paradoks Fermiego?

Paradoks ten brzmi następująco. Wszechświat jest tak ogromny i na tyle stary, że powinno w nim istnieć wiele rozwiniętych technologicznie cywilizacji. Jednak dotychczas nie nawiązaliśmy kontaktu ani nie dowiedliśmy istnienia żadnej z nich.

Dlaczego? Od lat 50. poprzedniego wieku próbowano wielokrotnie udzielić odpowiedzi na to pytanie. Rozwiązania paradoksu Fermiego można podzielić na dwie grupy. Pierwsza skupia się na uprawdopodobnieniu teorii, że po prostu obecnie nie ma innych niż ziemska inteligentnych cywilizacji. Bo warunki na Ziemi i ewolucja życia były absolutnie unikatowe. Bo inteligentne życie doprowadza do własnej zagłady. Albo do zniszczenia konkurencji, więc rozwinięte cywilizacje ukrywają się przed innymi.

Druga grupa wyjaśnień opisuje powody, dla których nie dochodzi do kontaktu z kosmitami. Mogą być bardzo różne – np. zaawansowane technologicznie cywilizacje istnieją zbyt krótko. Nie chcą nawiązać kontaktu. Są rozrzucone we Wszechświecie zbyt rzadko. Używają sposobów komunikacji niedostępnych dla nas.

Czy dla kosmitów ważny jest rodzaj gwiazd?

Do tej drugiej grupy wyjaśnień właśnie doszło kolejne. Dwóch badaczy – Jacob Haqq-Misra i Thomas J. Fauchez – zgłosiło do czasopisma naukowego „Astrophysical Journal” artykuł, w którym twierdzą, że pozaziemskim cywilizacjom nie jest wcale obojętne, do jakich układów gwiezdnych się udają. I że mając do wyboru różnego rodzaju gwiazdy, kosmici wcale nie będą kierować się w pobliże takich, jak nasze Słońce.

Z punktu widzenia cywilizacji takiej jak nasza – czyli inteligentnego gatunku, który pojawił się kilkaset tysięcy lat temu, 10 tys. lat temu opanował rolnictwo, a poza własną planetę podróżuje od kilku dekad – czas życia Słońca jest nadzwyczaj długi. Słońce ma przed sobą jeszcze ok. 6 mld lat, w czasie których w jego wnętrzu będą zachodzić reakcje termojądrowe. Dla nas taki okres to w zasadzie wieczność.

Jednak nie dla znacznie bardziej zaawansowanej cywilizacji pozaziemskiej. Już w zeszłym roku naukowcy zauważyli, że rozprzestrzeniając się po galaktyce, kosmici kierowaliby się w stronę innych gwiazd ciągu głównego: pomarańczowych karłów i czerwonych karłów. Oba te rodzaje gwiazd mają masę mniejszą od Słońca. Pierwsze mogą „żyć” 30 mld lat, czas istnienia drugich szacuje się w bilionach lat.

Ile czasu potrzeba, żeby skolonizować galaktykę?

Haqq-Misra i Fauchez policzyli, ile czasu potrzebowałaby obca cywilizacja, by skolonizować całą galaktykę. Pod warunkiem, że zasiedlałaby wyłącznie nadające się do życia planety krążące wokół pomarańczowych i czerwonych karłów.

Przy ostrożnych szacunkach dotyczących możliwych do przebycia odległości, byłoby to 2 mld lat. Jednak – w znacznie mniej prawdopodobnym scenariuszu – gdyby kosmici dysponowali technologiami pozwalającymi im przebyć dystanse mierzone w dziesiątkach lat świetlnych, wówczas ich ekspansja postępowałaby znacznie szybciej. Na skolonizowanie galaktyki wystarczyłoby im 2 mln lat.

W obu przypadkach naukowcy założyli, że ekspansja postępowałaby falami, z okresami przerw potrzebnymi na zasiedlanie kolejnych układów. Do wykonania szacunków wykorzystali zmodyfikowane równanie Drake’a. Zgodnie z nim Wszechświat może zamieszkiwać nawet 5 milionów cywilizacji inteligentnych istot. Każda rozwinięta forma życia jest w stanie odwiedzić inną rozwiniętą formę życia w czasie ostatnich 5 tysięcy lat jej istnienia.

Być może kosmitów trzeba szukać gdzie indziej

Podsumowując swoje tezy, autorzy artykułu (na razie dostępnego w serwisie arXiv.org) zauważają, że nie da się wykluczyć istnienia „Galaktycznego Klubu małej masy” (ang. „low-mass Galactic Club”). Czyli tego, że nawet w tej chwili może postępować kolonizacja Drogi Mlecznej metodą od pomarańczowego karła do pomarańczowego karła (albo od czerwonego do czerwonego). Wprawdzie jej nie zauważyliśmy, jednak to nie znaczy, że nie istnieje – zgodnie ze zgrabnym powiedzeniem, że brak dowodu nie dowodzi braku czegoś.

Naukowcy postulują przy tym, by szukając kontaktu z obcymi cywilizacjami z pomocą programów takich jak SETI, koncentrować się właśnie na gwiazdach o masie mniejszej niż masa Słońca. To ma zwiększyć szanse na wykrycie aktywności kosmitów.


Źródła: arXiv.org, Universe Today.