Wpływ ludzkości na klimat raczej nie podlega już dyskusji (no może poza grupą mających kłopoty z percepcją polityków). Patrząc na niebezpiecznie podgrzewającą się planetę niektórzy doradzają odejście od mięsa, jako sposób na zatrzymanie zagrożenia. 

Wykonana w 2009 przez Worldwatch Institute w Waszyngtonie analiza emisji gazów cieplarnianych pokazała, że aż 51% z nich związanych jest z hodowlą zwierząt na mięso. To proces, który ma wiele odsłon. Po pierwsze na całym świecie wycina się ogromne połacie lasów przeznaczając ziemię na pastwiska. Osobnym problemem są wydalane przez karmione tanimi paszami zwierzęta gazy. 

Według danych prozwierzęcej organizacji PETA do wyprodukowania mięsa na jeden obiadowy stek potrzeba ponad 3700 litrów czystej wody.

„Nie jedząc mięsa możesz oszczędzić tyle samo wody co nie biorąc prysznica przez sześć miesięcy” -  przekonują na swoich stronach internetowych członkowie organizacji.

Globalna produkcja mięsa w najbliższych latach będzie przeżywać prawdziwy rozkwit z powodu zmiany poziomu życia w dwóch krajach i gigantycznej licznie ludności: Chinach i Indiach. Wcześniej mięso występowało tam w diecie większości ludzi bardzo sporadycznie. Jednak stopniowe bogacenie się prowadzi do zwiększenia zapotrzebowania na mięso. Już teraz pastwiska stanowią 70% terenów po wyciętych lasach Ameryki Południowej, a w przyszłości ludzki głód wcale się nie zmniejszy. 

- Kończy nam się miejsce na planecie na hodowlę zwierząt - mówił niedawno w Polsce Mark Post, holenderski lekarz i badacz naukowy, który wsławił się popularyzacją i odkryciami w dziedzinie hodowli sztucznego mięsa. 

Jego odpowiedzią jest praca nad tworzeniem komórkowych hodowli, gdzie w warunkach przemysłowych mogłoby powstawać mięso bez konieczności zabijania kogokolwiek. Badacz już raz pokazał światu wyniki swoich eksperymentów zjadając sztucznego burgera w telewizji. Niestety droga do smacznego sztucznego mięsa na naszych stołach jest długa, wymaga bowiem opanowania technologii tworzenia komórek tłuszczowych. Dlatego to rozwiązanie wciąż pozostaje pieśnią przyszłości. Tymczasem działać trzeba już teraz.

Obrońcy mięsa

Niektórzy naukowcy przekonują jednak, że kierunek wyznaczany przez alarmujących na temat produkcji mięsa nie jest właściwy. 

Profesor Frank M. Mitloehner z amerykańskiej uczelni University of California w Davis przekonuje natomiast, że odejście od mięsa wcale nie uratuje naszej planety. W tekście dla The Conversation przytacza dane US Environmental Protection Agency na temat emisji gazów cieplarnianych w 2016 roku: 28% to produkcja energii elektrycznej, 28% transport, 22% przemysł i dopiero 9% to rolnictwo, w tym hodowla zwierząt – około 3,9%. 

Dyskutuje także z ogłoszonym w 2006 roku raportem Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia Rolnictwa pod tytułem „Livestock's Long Shadow”. Znalazła się w nim informacja, wedle której 18% niebezpiecznych emisji pochodzi właśnie z hodowli zwierząt, więcej niż ze wszystkich środków transportu. 

Jednak sam Mitloehner opracowując swoje wyniki korzystał z dotacji The Beef Checkoff Program – programu pomocowego dla przemysłu mięsnego wspieranego przez producentów z USA od lat osiemdziesiątych XX wieku.  

Apetyt ludzkości cały czas rośnie. Czy pozostać przy mięsie, czy zrezygnować, czy wreszcie postawić na jego sztuczne wytwarzanie? Najbliższa dekada to czas wyboru, którą ścieżką ruszyć.

Źródło: Science Alert / Guardian